Dziś, podczas przeglądania wraz z dziewczyną jakiegoś wątku o Januszowaniu, przypomniała mi się sytuacja sprzed jakiegoś miesiąca.
Robię właśnie zakupy w sklepie z robalem w nazwie. Dochodzę do działu z pieczywem, i mym oczom ukazuje się taka oto sytuacja:
Babcia typu moherowy beret, stoi przy gablocie z pączkami... dźgając każdy z osobna palcem i wygrzebując nadzienie. Po każdym dźgnięciu oczywiście oblizując paluch. Aż mną wzdrygnęło. Podchodzę bliżej i pytam:
- Co pani robi?!
- ...
- Halo, co pani robi z tymi pączkami?! - raz jeszcze pytam, może nie usłyszała.
Nagle, babcia odwraca się, patrzy na mnie jak na demona, po czym w długą w kierunku kas, nie biorąc ani jednego z pączków, które przed chwilą wzbudziły w niej tak wielkie zainteresowanie.
Jako iż nie miałem zamiaru się z babą siłować, podchodzę do najbliższego pracownika i tłumaczę sytuację, po czym oddalam się również w kierunku kas. Babcia jakimś sposobem rozpłynęła się w powietrzu, ja zaś zastanawiam się:
Na cholerę macała te wszystkie pączki, i jak często się coś takiego zdarza?
Robię właśnie zakupy w sklepie z robalem w nazwie. Dochodzę do działu z pieczywem, i mym oczom ukazuje się taka oto sytuacja:
Babcia typu moherowy beret, stoi przy gablocie z pączkami... dźgając każdy z osobna palcem i wygrzebując nadzienie. Po każdym dźgnięciu oczywiście oblizując paluch. Aż mną wzdrygnęło. Podchodzę bliżej i pytam:
- Co pani robi?!
- ...
- Halo, co pani robi z tymi pączkami?! - raz jeszcze pytam, może nie usłyszała.
Nagle, babcia odwraca się, patrzy na mnie jak na demona, po czym w długą w kierunku kas, nie biorąc ani jednego z pączków, które przed chwilą wzbudziły w niej tak wielkie zainteresowanie.
Jako iż nie miałem zamiaru się z babą siłować, podchodzę do najbliższego pracownika i tłumaczę sytuację, po czym oddalam się również w kierunku kas. Babcia jakimś sposobem rozpłynęła się w powietrzu, ja zaś zastanawiam się:
Na cholerę macała te wszystkie pączki, i jak często się coś takiego zdarza?
mohery w przestrzeni publicznej
Ocena:
310
(362)
Komentarze