Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69089

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiejsza historia będzie o Allegro i piekielnych kupujących.
Zdarzyło się nam (mi i mojemu chłopakowi) prowadzić sklep modelarski. Niestety, nie był to zbyt dochodowy interes więc sklep zamknęliśmy. Towar, którego zostało całkiem sporo, postanowiliśmy wyprzedać na Allegro. A jak wiadomo, Allegro lubi przyciągać dziwnych osobników.
Oto kilka przykładowych historii:

1. Farby.
Mieliśmy 3 stojaki z farbami. Łącznie można było je liczyć w tysiącach, więc miejsca zajmowały sporo. Głównie Humbrole. Lifecolor oraz Citadel. Ogólnie w sklepach warte powyżej 10 złotych za sztukę, ale chcieliśmy się ich jak najszybciej pozbyć, więc ceny mieliśmy praktycznie takie same jak u producenta.
Wielu z kupujących próbowało nas szantażować, że jak im nie obniżymy ceny, to od nas nie kupią. Proszę bardzo, zapraszamy do kupna u innych, nie mamy zamiaru dopłacać. Często próbowali wycyganić darmową wysyłkę. Zawrotny koszt paczki przy dużej ilości farb ustawiliśmy na 15 złotych - przy dużych zamówieniach ceny paczki wychodziły większe, ale jakoś to przeboleliśmy - wiadomo, szczęśliwy klient może wrócić, często zresztą tak właśnie było.
Zdarzyło się raz tak, że napisał do mnie klient, z prostym zapytaniem, czy aby na pewno te farby Lifecolor są nowe, skoro taka cena. Bo na forum modelarskim znalazł wpis, że sprzedaję stare, używane farby. Można by pomyśleć, że tutaj piekielną jestem ja, prawda? No właśnie nie do końca. Otóż piekielny klient opisuje, że farby, które sprzedaję na 100% są stare i używane, ponieważ:
a. mają zakurzone zakrętki - niestety mając wiele zamówień nie zawsze miałam czas przetrzeć z wierzchu towar, a stojąc na stojaku miał prawo się zakurzyć.
b. gwint po odkręceniu zakrętki ma jedną małą plamkę farby. Nieważne, że pojemnik pełny, tu na szczęście inni użytkownicy forum oświecili go, że farby dozowane są maszynowo i takie zabrudzenia czasem się zdarzają.
Co było w tym najbardziej piekielnego? To, że gdyby ten pan do mnie napisał, że jest taki problem, to wysłałabym mu na swój koszt drugą farbę i zapewne jakiś gratis. No, ale po co pisać z problemem do sprzedającego, lepiej oczernić go na forum. Nie wiem, co on chciał osiągnąć, ale osiągnął jedno: zyskałam nowych klientów, bo stwierdzili, że nawet gdyby te farby były stare, to za tą cenę opłacałoby im się nawet przesiać je przez sitko, żeby pozbyć się grudek, gdyby jakiekolwiek były.
Farby Citadel, używane do figurek Warhammera. Kto używał, ten wie, że są podzielone na kilka rodzajów. I znowu niezadowolony klient, bo farba ma grudki! Farba z tego co pamiętam była z rodzaju texture, więc grudki mieć powinna, żeby figurka po pomalowaniu wyglądała bardziej realnie. A do tego moje farby nie mają zabezpieczonych opakowań! Owszem, niektóre nie miały, bo nie zawsze były takie z zabezpieczeniami. Producent zmienia opakowanie dajmy na to w lipcu, dodaje zabezpieczenia. Co robi z farbami wyprodukowanymi wcześniej? Oczywiście są one dalej w sprzedaży, dalej są wartościowe, po prostu mają inny typ opakowań. W końcu chyba dotarło, bo przestał pisać i wystawił pozytywny komentarz.
Farby Humbrol. Pakowane do pudełek po 6 sztuk, po 2 kolory w pudełku. Dla ułatwienia pracy nam i klientom, każde pudełko było przez nas oklejone - na naklejce była nazwa koloru, numer i obrazek. Zdarzało się tak, że klient kupował 6 farb, każda innego koloru. Paskowaliśmy je więc do jednego pudełka, które czasami było oklejone innym kolorem, po prostu leżało puste i mogliśmy je wykorzystać. Wielu kupujących, zamiast sprawdzić co jest w środku, wypisywało do nas maile, że ich oszukujemy bo przysłaliśmy im tylko dwa kolory i to inne niż te z zamówienia. Po wytłumaczeniu cisza, zero odpowiedzi, nawet jednego przepraszam. Komentarz od takiej osoby zwykle pojawiał się dopiero po miesiącu lub dwóch.
2. Pędzle.
Handlowaliśmy głównei Vallejo Pony Hair - pędzlami z naturalnego, końskiego włosia, pędzlami firmy Italeri oraz pędzlami Citadel. Ceny też niewielkie, bo towaru sporo, mieszkanie zagracone. Przy dużych zamówieniach dorzucaliśmy gratis pędzle, których mieliśmy większe ilości, czasem były innej firmy niż te zamówione. Dacie wiarę, że kupujący potrafili do nas pisać z pretensjami, że sprzedaliśmy im towar, którego nie zamawiali? I nie potrafili zrozumieć, kiedy tłumaczyliśmy im, że to gratis i za to nic nie dopłacali.
3. Modele.
a. Zamówienie jednego modelu, kupujący wybrał najtańszą, ekonomiczną przesyłkę listem, bo model nieduży i spokojnie do koperty się zmieści. Po otrzymaniu towaru pretensje do nas, że pudełko wgniecione, a on ten model chciał w pudełku postawić na regale, żeby ładnie wyglądał. Nie wiem, czego się spodziewał, może tego, że dopłacimy mu do paczki z własnej kieszeni i dodatkowo zabezpieczymy?
b. zostało nam kilka modeli, które nie chciały zejść. Wszystko inne już wyprzedaliśmy, postanowiliśmy zrobić z nich paczkę, cena 120 złotych + 11 złotych przesyłka. W skład paczki wchodził model samochodu Renault 4CV "Pie" - seria limitowana. Cena w sklepie to było wtedy ponad 100 złotych, na allegro najtańszy do kupienia za 80. Dodatkowo 4 albo 5 innych, mniejszych i większych modeli + zestaw klejów, rozklejaczy, pęsety, cążki i kilka pędzli.
Po kilku tygodniach oburzony klient pisze do nas, że w modelu X brakuje jednej owiewki i ja mam mu ją dosłać bo na pewno zostawiłam ją sobie w domu. Oczywiście, otworzyłam model, wycięłam z wypraski jedną owiewkę, zafoliowałam spowrotem pudełko i sprzedałam. Informuję pana, że model przecież oryginalnie zapakowany, na pewno element nie został u mnie w mieszkaniu, czasem się tak zdarza, że fabryczny brak, ale postaram się coś załatwić.
Tak więc rozpoczęłam batalię, przeszukuję sterty papierów, jest! W końcu mam! Numer do osoby, która sprowadzała nam te modele od producenta. Niestety, ale już się tym nie zajmuje, zamknął interes, ale on nam da email do producenta, tam na pewno coś zdziałamy. Wymiana mailów w toku, a tymczasem kupujący pisze do mnie, że on się nie pozwoli tak okradać, ja go oszukałam i wystawi mi komentarz negatywny!
Tak moi drodzy, oszukałam tego pana wyciągając mu z oryginalnie zapakowanego modelu, wartego jakieś 15 złotych jedną owiewkę, tracąc jednocześnie czas na próbę zdobycia tego elementu u producenta.
Cóż miałam zrobić w takim przypadku? Ano nic, zaprzestałam starań, napisałam do producenta, że jednak nieaktualne, żeby nie szukał tego elementu bo klient jednak się rozmyślił i już go nie chce. Sprawę olałam. Komentarz negatywny do tej pory się nie pojawił, może pan kupujący przemyślał swoje zachowanie i stwierdził, że jakbym go chciała oszukać, to braki byłyby raczej w najdroższym z modeli. Nie mam pojęcia.
Wiem za to jedno - nigdy więcej nie sprzedawać nic na Allegro, to nie na moje nerwy.

Allegro

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (289)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…