Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69197

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój [B]yły to temat-rzeka. Teraz opiszę sytuację raczej z tych załamujących, kiedy to przysłowiowo witki opadają.

B. uwielbiał opowiadać o sobie i ogólnie się lansować. Jednym z jego licznych talentów była umiejętność posługiwania się pewnym rzadko spotykanym językiem, powiedzmy na potrzebę historii, że atlantyckim :) Chwalił się tym wśród znajomych, mówił coś w tym języku, na porządku dziennym były rozmowy typu:
Znajomy - A jak będzie po atlantycku "Jesteś bardzo ładna, chciałbym się z tobą umówić"?
B. - Apodkdo iijci ojojc oodod.
Znajomy - Ale dziwnie! Super, że znasz taki fajny język!
Itp.

Pewnego dnia byliśmy z jednym z tych naszych znajomych w pubie. Znajomy poznał przy barze jakiegoś obcokrajowca, gadali sobie po angielsku. Od słowa do słowa wyszło, że obcokrajowiec zna atlantycki. Ba! To jego język ojczysty. Znajomy powiedział, że zna kogoś, z kim będzie mógł sobie porozmawiać i przedstawił go B. Obcokrajowiec był mile zaskoczony.
- No dalej, pogadajcie sobie! - ponaglał znajomy mego byłego.
B. za bardzo się do tego nie palił, ale nie było wyjścia. Zaczął:
- Hopkcod joajco jajsoak.
Pan z Atlantydy osłupiał. Poprosił o powtórzenie.
- Kojdic sauico uashci.
Obcokrajowcowi wróciła mowa. "Nie rozumiem cię" - powiedział po angielsku do B., a do znajomego: "Nie wiem, co to za język, ale na pewno nie atlantycki".

I wtedy wyszło - co już niestety dla mnie było wiadome od jakiegoś czasu - że to czym B. raczył znajomych, to był w 95% przypadkowy zlepek sylab. Znał jedynie jakieś podstawowe zwroty, chociaż i tego nie jestem do końca pewna, a teraz to już nieważne.

Tak, mój były to mitoman. Życie z nim było czasami śmieszne, czasami tragiczne, ale na pewno ciekawe.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 300 (406)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…