Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69428

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jechałam w zeszły czwartek do sądu, sprawa spadkowa, obecność obowiązkowa.

Mieszkam pod Warszawą, sprawa odbywała się w sądzie w małym mieście, jakieś 60km od Poznania. Trasa nieco daleka, żeby dojechać na 13:15 na rozprawę, w drogę musiałam ruszyć po 4.

Kiedy dojechałam na miejsce, na drzwiach przywitała mnie śliczna karteczka. Po dacie, która była na niej zapisana, wywnioskowałam, że wisi tam już od kilku dni. Informowała o tym, że wokanda została odwołana z powodu choroby sędziego.

Niby nic piekielnego, zdarza się, prawda? Nie do końca. Miła pani w sekretariacie poinformowała, że gdyby był podany numer telefonu, to zostalibyśmy poinformowani o zaistniałej sytuacji, nikt by nie tracił czasu i pieniędzy na dojazd z drugiego końca Polski, bo niestety na wysłanie pisma było już za późno. Szkoda tylko, że numer telefonu był podany. Nawet dwa, na wszelki wypadek podaliśmy numer komórki oraz zwykły, stacjonarny do dziadka. Ale widocznie komuś nie chciało się ich zapisać/szukać. I tak oto jestem jakieś 150 złotych i dwa dni w plecy.

Kochani piekielni, część z Was zna się na prawie lepiej niż ja. Czy mogę ubiegać się w jakiś sposób o zwrot kosztów podróży?

sądy

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 327 (371)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…