Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69546

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem kierowniczką w niedużej knajpie w Niemczech.

Co parę miesięcy szukamy zawsze nowej barmanki, bo dziewczyny albo odchodzą, albo chcą mniej pracować, albo szef decyduje się którąś zwolnić.

Jakiś miesiąc temu jedna z barmanek poinformowała, że rezygnuje, bo z chłopakiem przeprowadzają się do innego miasta. No ok. Wrzucam ogłoszenie do internetu i czekam na kandydatki. Pominę liczbę dziewcząt, które dzwoniły, ustalałyśmy termin spotkania, a w ustalonym terminie nikt się nie zjawiał.

A z tych co przyszły...

Kandydatka nr 1.

Perfekcyjna. Perfekcyjna fryzura, tipsy, perfumy, które czuć z kilometra, markowa torebka, obcisłe jeansy, top z dużym dekoltem. Zmierzyła mnie na wstępie wzrokiem typu "Z tobą mam gadać? Serio?"

Ja:

- Cześć!

- Twój lokal?

- Słucham?

- To twój lokal?

- Nie, ja tu jestem kierowniczką, szefa poznasz trochę później.

- Ja wolę od razu z szefem.

- No, niestety, nie jest to możliwe, ale zapewniam cię, że szef całkowicie zdaje się na mnie w kwestii nowych pracowników.

- Ok, to co to za praca?

Opowiedziałam jej troszkę na czym polega praca, czego może się spodziewać, czego oczekuje szef, zakres obowiązków itd.
Gdy doszłam do części o sprzątaniu lokalu z rana (i mówimy tu naprawdę o podstawowych czynnościach zajmujących 30-40 minut), wybałuszyła na mnie oczy i spytała:

- Co? To ty szukasz sprzątaczki czy barmanki?

- To tylko drobne ogarnięcie lokalu rano i wieczorem...

- Pff, jak szukasz sprzątaczki to trzeba było od razu mówić, ja chcę być barmanką, a barmanka stoi i robi tylko drinki, nie?

Poszła sobie. Ulżyło mi.

Kandydatka nr 2.

Młoda dziewczyna z Węgier. Ledwo co przyjechała do Niemiec, więc język raczej słabo, ale można się dogadać. Wyglądała na miłą, skromną i pracowitą, więc postanowiłam dać jej szansę, umawiamy się na dzień próbny.

Poradziłam, aby postarała się załapać trochę kontaktu z gośćmi, bo to stali klienci w większości, jak ją polubią to zawsze będzie jej później łatwiej. Za bardzo wzięła to sobie do serca, bo skupiała się prawie tylko na zabawianiu gości rozmową, w ogóle nie zważając na puste szklanki i gości przy stolikach, którzy chcieli coś zamówić. Trochę ją skarciłam, poprawiła się, więc zostawiłam ją za barem i sama poszłam do kuchni.

Po paru minutach wracam, a po dziewczynie ani widu ani słychu. Rozglądam się po lokalu i na zewnątrz. Znalazłam ją za rogiem, liżącą się z jednym z gości. Zdenerwowałam się, powiedziałam, że ze współpracy raczej nic nie będzie i odesłałam do domu. Bardzo zdziwiona zapytała czemu, przecież kazałam jej łapać kontakt z gośćmi.

Kandydatka nr 3.

Dziewczyna z niewielkim doświadczeniem, ale zawsze coś. Pół roku przepracowała w jakiejś tam knajpce w małym miasteczku. No ok, więc jakieś pojęcie ma, zawsze coś. Zapewniała mnie, że potrafi wyczarować każdego drinka, zna się na piwach, najpopularniejsze koktajle robi z pamięci w 10 sekund. Słowem profesjonalistka (tak się sama określiła). Fajnie. Informuję ją, że u nas na początek dajemy 7,5 na rękę. W zależności od wypracowywanego utargu może się zwiększać co miesiąc lub stać w miejscu przez kilka lat.

Profesjonalistka się oburzyła, bo ona wie, że w Monachium stawki dla profesjonalnych barmanów to nawet 15 euro za godzinę i ona chce na początek co najmniej 12. Uniosłam tylko brew i zapytałam czy zdaje sobie sprawę, że takie stawki to tylko w dużych koktajl-barach w centrum, gdzie barmani robią drinki taśmowo i naprawdę nie mają chwili wytchnienia, a nie w knajpie, gdzie przez większość dnia polewasz tylko piwo, siedzisz sobie i gadasz z gośćmi. Poradziłam też, aby tam starała się o pracę, skoro jest profesjonalistką. Prychnęła oburzona i stwierdziła, że jestem niepoważna, aby proponować ludziom pracę za psie pieniądze.

I taki bonus - pani sprzątająca.

Raz w tygodniu przychodzi do nas sprzątaczka posprzątać lokal na błysk. Tak się złożyła, że pani przychodzącą do nas "od zawsze" zaczęła mieć problemy z kręgosłupem i zrezygnowała. Szukaliśmy nowej.

Chęć pracy zadeklarowała pani mieszkająca w okolicy, szukająca jakiegoś dodatkowego zajęcia na weekendy. No super, panią znaliśmy, wydawała się konkretna i uczciwa. Stawka jaką proponujemy dla sprzątaczki to 12euro/h. Pani stawkę zaakceptowała, nawet się ucieszyła, że tak dużo i obiecała przyjść w sobotę rano.

W piątek dzwoni do mnie,, że nie przyjdzie, bo za mało proponujemy, bo w X (inny bar w okolicy, nasza konkurencja) płacą sprzątaczce 13euro/h. Pytam czy w takim razie będzie teraz pracować w X. Nie, ale jak oni płacą więcej, to ona nie będzie się poniżać i u nas za mniej pracować.

gastronomia

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (535)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…