Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69674

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zanim rozpocząłem pracę w gimnazjum, parę lat uczyłem w liceum. Do klasy którą uczyłem chodził 17-letni Mikołaj, który był ojcem.

Mikołaj w wieku lat 16-stu wpadł z dziewczyną z innej klasy niż on. Informacja o tym szybko rozeszła się po szkole, sporo osób się z niego nabijało, kilka współczuło. Sam chłopak bez przerwy chodził zestresowany, nie mógł opanować drżenia rąk, cały czas siedział zamyślony.

Dzieciak urodził się jakieś 2 miesiące po rozpoczęciu przez niego drugiej klasy. I tutaj, coś, co zaskoczyło nawet mnie - Mikołaj rodzicem był nie najgorszym. Co prawda, ucierpiały na tym jego wyniki w nauce - spóźniał się, zasypiał na lekcji i gorzej się uczył - ale tłumaczył to tym, że opiekował lub bawił się z synem. Jego wychowawczyni opowiedziała mi, że podczas lekcji wychowawczej, pod lekką namową opowiedział o tym jak to cudownie jest trzymać w ręku własne dziecko i móc się z nim bawić.

Grono pedagogiczne - przy obojętności dyrekcji - wspierało chłopaka - każdy nauczyciel dawał mu mniej lekcji, lub więcej czasu na naukę do sprawdzianu - zresztą, matka dzieciaka była traktowana tak samo.
Jednak jeden nauczyciel odstawał od reszty.

Matematyczka Mikołaja, partyjna, ucząca w tej szkole dłużej niż ja wtedy żyłem, zagorzała katoliczka - na chłopaka się uwzięła. Odpytywała go na niemal każdej lekcji, na sprawdzianach dyszała mu w kark, tak, że nie mógł się skupić i bez przerwy prawiła w jego stronę złośliwe komentarze.

Choć Mikołaj starał się jakoś w tej sprawie interweniować u dyrekcji, ta odsyłała go z kwitkiem, a wychowawczyni rozkładała ręce, mówiąc, że próbowała z nią rozmawiać ale nic to nie dało.

W pewnym momencie chłopak nie wytrzymał, kiedy matematyczka powiedziała przy całej klasie, że "jego syn pójdzie do piekła, bo jest nieślubny". Nawrzucał jej od ku*ew i wyszedł trzaskając drzwiami.

Dyrekcja postanowiła dać mu za to naganę. I pewnie tak by się stało, gdyby nie jego wychowawczyni, która ramię w ramię z jego matką wpadły do sekretariatu i zrobiły największy raban w historii szkoły. Mikołaj nie dostał nagany, oraz przeniósł się do klasy swojej dziewczyny o podobnym profilu, gdzie uczyła inna matematyczka.

Parę miesięcy później matka jego dziewczyny podłapała awans w pracy na wymagające o wiele mniej pracy stanowisko, więc Mikołaj i jego dziewczyna od czasu do czasu mogli jej podrzucić dziecko żeby się pouczyć. To spowodowało, że oceny ich obojga mocno skoczyły w górę, a maturę zdali śpiewająco.

Na koniec dodam, że nie wiem, co z matematyczką. Kiedy odchodziłem, nadal uczyła.

szkoła

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 489 (581)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…