Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69797

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Każdy na kogoś narzeka. Sprzedawcy na kupujących i na odwrót, kurierzy na klientów i vice versa, kanarzy na pasażerów, i tak dalej i tak dalej. To i ja ponarzekam na moich - pożal się Boże - VIPów.

Jak już nie raz wspominałam, pracuję na recepcji w londyńskim biurowcu.

Praca wydawałaby się czysta, łatwa i przyjemna - otóż nic bardziej mylnego.
Pomimo moich usilnych tłumaczeń do niewielu dociera, że nie jestem consjerżem/niańką/sprzątaczką/organizatorką czasu wolnego/manadżerką budynku/jasnowidzem i pomimo, że naprawdę z całego serca chciałabym ludziom pomóc, o tyle pewnych rzeczy najnormalniej w świecie robić mi NIE wolno. Pod spodem przedstawiam (nie)szczęśliwą siódemkę typową dla moich "podopiecznych", czyli najbardziej upierdliwych ludzi pod słońcem.

1. Pan "Weź Mi To Załatw Na Wczoraj".
Panie drogi - od tego pan masz własną sekretarkę, PA, zastępcę PA, office managera, i ewentualnie żonę(!) do pomocy. Opłacenie tych ludzi to jakaś 100-krotność mojego rocznego wynagrodzenia więc pan wybaczy, ale ja tego jaśniepanu nie załatwię.

2. Pan/pani "Możesz Mi To Wyrzucić?"
Jakimś cudem ludzie wyniuchali, że mam za biurkiem kosz na śmieci - a co za tym idzie? Średnio 1/5 osób wracających z lunchu chce coś (a śmieciowe spektrum bywa szerokie) do niego wyrzucić. I robi to albo podając mi pezpardonowo śmiecia do ręki, albo wchodząc sobie za biurko samemu. Mniejsza o to, gdy chodzi o pusty kubek, czy opakowanie po jedzeniu. Hitem są jednak gumy do żucia, wyciągane z buzi i... wtedy podnoszę tylko wzrok i guma ląduje z powrotem w buzi delikwenta. Tak - zdarzało się, że ktoś mi wyżutą gumę dawał do ręki.

3. Państwo "Zamów Nam Taksówkę/Hotel/Stolik/Obiad do biura".
Jeszcze pół biedy, gdyby państwo poprosili. Państwo jednak potrafią tylko żądać. I ani nie proszą, ani nie dziękują. Takich buców odsyłam do punktu 1.

4. Onieśmielony/a Pan/i "Ja Tylko Do Ubikacji...", czyli korzystanie z toalety obsługi budynku (a dokładniej z tej, której w praktyce używam tylko ja).
Zdarza się, że ktoś ma nagłą potrzebę i zamiast zapierniczać na swoje piętro korzysta z mojej toalety. No zdarza się - życie.
A w praktyce wygląda to tak, że czym większy burżuj, tym większy niechluj i brudas. A panie to już w ogóle tragedia. Skłamałabym, gdyby to tyczyło się każdego, ale niestety w znacznej większości tak to właśnie wygląda. Szczegóły Wam daruję.

5. Pan "To Ty Nie Wiesz Kim JA Jestem??".
Mój "ulubiony" typ człowieka biznesu, potrafiący mnie do bólu rozbawić. No nie chłopie - nie wiem kim TY jesteś, nie mam w głowie twojego życiorysu, ani historii kariery. Nie mam też w głowie wszystkich brytyjskich banków i ich prezesów. Jeśli poczuję wewnętrzną potrzebę, to mogę se ciebie co najwyżej z ciekawości wyguglować. I tak jak każdy szary człowiek - musisz się wylegitymować i wpisać do księgi gości. Chcesz zostawić mi swój autograf, to teraz nadarzyła ci się sposobność.

6. Pan/pani "Bo Mi Się Coś Rozlało - możesz przyjść posprzątać?".
Korona mi z głowy nie spadnie, jak podniosę z podłogi coś, co komuś upadło lub przetrę papierem, jak coś komuś z kubka kapnęło. Ludzkie sprawy. Ale latanie z mopem, bo jaśniepanu na 6. piętrze w biurze się zupa wylała zdecydowanie nie należy do moich obowiązków. Jak pan zacznie się zbytnio nakręcać, to odsyłam do punktu 1.

7. Na zakończenie moja zmora - Pani "Zerkniesz Mi Na Dzieci? Wrócę za 5 minutek".
Paniusie (głównie partnerki moich klientów), które przyprowadzają mi swoje - rozpuszczone, jak dziadowski bicz - pociechy doprowadzają mnie do czarnej rozpaczy.
Nie dość, że dzieci w budynku samopas zostawić im PRAWNIE nie wolno, to nie raz taka cholera nawet nazwiskiem nie rzuci, dziecko usadzi w poczekalni i powie mi, że za 5 minut wróci i zanim zdążę zaoponować, kobiety już nie ma.
Hitem była pani, która na "sekundkę" zostawiła mi dzieci, rzuciła nazwiskiem męża i poszła w piz*u. Po 4h wróciła obładowana torbami z zakupów.
Jako że ojca dzieci u siebie w budynku nie znalazłam, to sprawę zgłosiłam do managera, a ten zawiadomił firmę ojca dzieci, summa summarum z dziećmi siedziałam do końca zmiany, bo tatuś był nieuchwytny. Teraz jak widzę ludzi z zamiarami zostawienia ze mną dzieci, to od razu straszę konsekwencjami prawnymi, policją i czym tylko się da.

Ostatnio czarę goryczy przelała mamusia, która kazała mi zająć się jej dzieckiem twierdząc, że przecież i tak nie mam tu nic lepszego do roboty...

praca na recepcji

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 475 (527)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…