Moja przeprawa z Kzkgop (komunikacja miejska aglomeracji Śląskiej).
Mieszkałem na obrzeżach miasta. Był to 1 dzień Wielkiej Nocy, wszystko pozamykane i niemożliwość kupna biletu. Chciałem wybrać się z żoną do centrum miasta komunikacją, auto odmówiło posłuszeństwa.
Żona miała miesięczny, ja planowałem kupić bilet u kierowcy. Miałem zgodną kwotę. Niestety jedyna otwarta żabka w okolicy nie sprzedawała, a automatu z biletami na osiedlu nie było.
Przyjechał autobus, wsiadłem z żoną, a oprócz nas jeszcze kilka osób. Poprosiłem o bilet, a kierowca twierdził, że nie ma. No cóż, zdarza się, może się skończyły. Żona pojechała, ja zdecydowałem się na kurs następnym, licząc, że kupię bilet w drugim busie. Oprócz mnie bilet chciały kupić jeszcze 2 osoby - również nie kupiły, ale pojechały.
Okazało się, że 2 przystanki dalej weszło dwóch gości i oni jakimś cudem kupili bilet u tego kierowcy. Ciekawi mnie jaki miał cel ten kierowca?
Mieszkałem na obrzeżach miasta. Był to 1 dzień Wielkiej Nocy, wszystko pozamykane i niemożliwość kupna biletu. Chciałem wybrać się z żoną do centrum miasta komunikacją, auto odmówiło posłuszeństwa.
Żona miała miesięczny, ja planowałem kupić bilet u kierowcy. Miałem zgodną kwotę. Niestety jedyna otwarta żabka w okolicy nie sprzedawała, a automatu z biletami na osiedlu nie było.
Przyjechał autobus, wsiadłem z żoną, a oprócz nas jeszcze kilka osób. Poprosiłem o bilet, a kierowca twierdził, że nie ma. No cóż, zdarza się, może się skończyły. Żona pojechała, ja zdecydowałem się na kurs następnym, licząc, że kupię bilet w drugim busie. Oprócz mnie bilet chciały kupić jeszcze 2 osoby - również nie kupiły, ale pojechały.
Okazało się, że 2 przystanki dalej weszło dwóch gości i oni jakimś cudem kupili bilet u tego kierowcy. Ciekawi mnie jaki miał cel ten kierowca?
Ocena:
266
(330)
Komentarze