Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#69957

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj spotkałem się z sytuacją, przez którą do tej pory zastanawiam się czy piekielny byłem ja, czy jej główna bohaterka.

Jak pewnie niektórzy wiedzą, dziś w Gdańsku miało miejsce otwarcie Jarmarku Bożonarodzeniowego. Jak to zwykle bywa, tłumów multum. Choć za ludźmi nie przepadam i wiedziałem że będzie nielekko, to jednak chciałem wykorzystać wolny wieczór w sposób bardziej kreatywny niż przeglądanie kwejka.

Wybraliśmy się więc wraz z lepszą połówką na otwarcie. Nie zawiodłem się, tłum taki że ledwo się idzie przecisnąć. I tu właśnie pojawia się bohaterka historii.

Po jakimś czasie stwierdziliśmy z lubą że pora się ewakuować. Pragnąc wcielić swój zamiar w życie, obróciłem się i próbuję przedzierać się przez tłum w kierunku wyjścia. A tu nagle zonk - coś mnie pchnęło do tyłu na wysokości pasa. Podejmuję kolejną próbę - to samo. I nagle, 30 cm od mojej twarzy wyrasta czerwona (chyba ze złości) twarz kobiety i słyszę:
"JA MAM TU DZIECKO!"

Patrzę na nią jak na wariatkę, bo najbliższe źródło światła 5 metrów stąd, więc szanse ujrzenia zgiętej w pasie kobiety zerowe, a czarnowłosa matka polka, w czarnym płaszczu i czarnym berecie wydziera się na mnie, bo jakimś cudem nie zauważyłem jak wraz z odzianym na czarno mężem pochylają się nad odzianym w tenże sam kolor synem... w samym środku strumienia poruszających się ludzi choć 1,5 metra w prawo była wolna, nieuczęszczana przestrzeń przy barierkach.

Cóż zrobić... przeprosiłem że nie zostałem przeszkolony w wykrywaniu skradających się ninja i się zmyłem.

masówki i ludzie

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…