Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69997

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj będzie o lojalności.

Tak się złożyło, że od 9 lat nie było mi dane spędzić świąt w Polsce. W tym roku szczęśliwie udało nam się z mężem dostać jednocześnie 2-tygodniowe urlopy. Radości nie byłoby końca, gdyby nie pewien zgrzyt.

Coś mnie w zeszły piątek tknęło, żeby sprawdzić świąteczny grafik - właściwie to tak bardziej z ciekawości chciałam po prostu zerknąć kogo firma wystawiła na pokrycie recepcji. Loguję się więc na "strefę pracownika" i co ja widzę?
Podanie o urlop świąteczny z dnia 1 czerwca 2015 - ANULOWANE. Noż kurde. Byłoby miło, gdyby ktoś mnie o tym fakcie raczył w ogóle poinformować na 2 tyg. przed świętami.

No ale chwileczkę... Maila ze zgodą na urlop mam, więc to mnie troszkę uspokaja, ale coś tu ewidentnie nie gra, no bo ktoś mi dał i ktoś mi zabrał. I to coś bardzo ważnego i baaardzo długo wyczekiwanego.
Skroluję jeszcze raz w dół, to w górę, przeglądam urlopy do 5 lat wstecz. No jak byk anulowane - inaczej być nie chce.
Tutaj dodam, że mamy w firmie taką zasadę, że jeśli jesteśmy w stanie złożyć podania o urlopy z możliwie dużym wyprzedzeniem, to tak właśnie robimy. Tym samym ułatwiamy życie sobie i innym maksymalnie jak to możliwe i dajemy firmie wystarczająco dużo czasu na ustalenie grafiku.

Niewiele myśląc wykonałam telefon do biura pracodawcy - w końcu to moja firma jest oficjalnie odpowiedzialna za mój urlop. Rozmawiałam z 6 różnymi osobami o różnym zakresie odpowiedzialności. Przełączali mnie jeden do drugiego. Co ciekawe wszystkie te osoby znam, telefonicznie co prawda, ale uwierzcie, że przez 5 lat współpracy da się ludzi przez telefon zupełnie nieźle poznać.
I wydawało mi się, że do tej pory nasza współpraca wyglądała dobrze, że się szanowaliśmy i pomagaliśmy sobie, i nie raz i nie dwa broniliśmy sobie nawzajem tyłków, jak ktoś coś przeskrobał.
W podzięce za 5 lat miłej współpracy jedyne, co usłyszałam to kilka totalnie niespójnych wersji:

Wersja 1. To nie oni mi ten urlop zabrali (tzn nie mój pracodawca), a management (czyli klient mojego pracodawcy) mojego budynku się nie zgodził i urlop anulował.
- dziwne. Jeszcze pół biedy, gdyby mi to powiedzieli zanim zarezerwowałam bilety i potwierdzili mailem.

Wersja 2. To był błąd, że ktoś mi ten urlop w ogóle zatwierdził, jeśli urlopów w święta brać nam oficjalnie wolno.
- faktycznie w same święta nie wolno. Ale z tą różnicą, że ja jestem zakontraktowana w budynku, w którym święta ustawowo są wolne. Tzn 24-26.12 i 01.01. Budynek jest wtedy zamknięty. Reszta dni to nie święta, a okres okołoświąteczny i wtedy - aż sprawdziłam umowę - wolne wziąć mi wolno.

Wersja 3. Mamy nowego przełożonego i to pewnie on czegoś nie dopatrzył
- a pewnie, zwalmy na szefa. Na pewno się nie dowie...

Wersja 4. Nie możemy nikogo znaleźć na pokrycie w dniach okołoświątecznych.
- Faktycznie pół roku to za mało, żeby znaleźć kogoś chętnego do pracy. Pominę już, że ja sama mogę zaoferować pomoc ludzi, których znam i którzy bardzo chętnie do pracy by przyszli.

Żeby wyjaśnić to zamieszanie zadzwoniłam do kogoś z managementu, tzn do tej osoby, której numer widniał w mailu z potwierdzeniem mojego urlopu. Odebrała jakaś pani. Pani zdziwiona zapewniła, że oczywiście urlop mam zatwierdzony i ona nie bardzo rozumie skąd moje obawy i zapytała, czy może powinna mi w czymś pomóc?
Właściwie to tak, mogłaby zadzwonić do biura mojej firmy i narobić im tam trochę ambarasu, ale ostatecznie stwierdziłam, że poradzę sobie sama.
Zadzwoniłam więc znów do "swoich", tym razem odebrał jakiś nieznany mi, nieśmiały głos, opisałam sytuację i miałam czekać na telefon. No i tak czekałam, aż do dziś.

Zadzwoniła ta onieśmielona istota z, jakże śmiałym, przekazem - otóż ona podsłuchała rozmowy w biurze i okazało się, że o moim urlopie koledzy sobie zupełnie zapomnieli i obudzili się z przysłowiową ręką w nocniku i pomyśleli, że jak mi go anulują i zwalą na management to będzie okej, a ja nie będę się czepiać, bo i jakim prawem... I mówi mi to tylko dlatego, że ona jest na praktykach do końca roku i spada stamtąd, bo z tymi Judaszami już nie może wytrzymać.

Super. Czyli gdybym nie dociekała swojego, to mój urlop i krocie wydane na bilet do domu poszłoby się rąbać. Teraz niby wszystko ok, urlop potwierdzony, tylko nie wiem jak ja mam teraz z tymi ludźmi normalnie rozmawiać.
Na dodatek jeszcze ktoś musi mi ten urlop oficjalnie przywrócić, bo konsekwencje nieprzyjścia do pracy, podczas gdy w systemie urlopu brak mogłyby się okazać opłakane w skutkach.
W każdym razie mail do firmy poszedł. Czekam na odzew.

praca na recepcji urlop

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 466 (502)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…