Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze i wszędzie znajdą się ludzie, którym marzą się duże pieniądze, ale ponieważ od pracy to tylko plecy bolą, wymyślają różne przekręty.

A gdzie są naprawdę duże pieniądze? Na styku państwo-firma prywatna, w zamówieniach dla wojska i w nieruchomościach.

Do dobrego i grubego przekrętu potrzebna jest LEGENDA, trzeba znaleźć bogatego FRAJERA/JELENIA, mieć dobrą GADANĘ, trzeba roztoczyć wizję ogromnego i szybkiego ZYSKU, ważny test także POŚPIECH, bo interes życia przejdzie przed nosem, no i można żyć.

Historia jest autentyczna, dotyczy mojego taty, miała miejsce około roku 1990. Wszystkie miasta zmieniłem, dokładnych kwot i wielkości działek nie pamiętam, ale mniej więcej były takie jak napisałem.

Tata pracował wtedy jako osoba poszukująca dużych działek dla inwestorów zagranicznych, załatwiał wszelkie potrzebne zezwolenia w MSZ-cie, negocjował ze sprzedającymi, itp. Pracował tylko i wyłącznie dla firm. Jak się łatwo domyślić przy takiej pracy spotyka się dużo osób, bo firma komuś kogoś poleciła, bo znajomy znajomego czegoś szuka, zgłosiło się do mojego taty dwóch facetów.

Panowie zaprosili mojego tatę do jakiejś restauracji, pogadać o jakimś biznesie. Pojawiła się LEGENDA:
Pan x odziedziczył po rodzicach gospodarstwo, 20 hektarów pola z jakimiś zabudowaniami w okolicach Legionowa. Oni chcą te pola kupić, podzielić na działki budowlane i sprzedać. Pokazują mapy, dokumenty, wszystko wygląda nieźle. Najlepsze, że mają już klienta z Izraela, tu pojawiła się wojna, ucieczka z kraju, oczekiwanie na zmianę władzy, powrót do korzeni w Polsce, itd. Pan z Izraela zarobił duże pieniądze, chce inwestować w Polsce, ale szuka kogoś zaufanego, bo już jest w podeszłym wieku, jak wszystko będzie "dograne", to przyleci podpisać umowę, zapłaci, wszystko pięknie.

Problem jest taki tylko, że oni nie mają obywatelstwa, im się spieszy, potrzebują kogoś kto by im to szybko poprowadził. Rolnik zgodził się sprzedać ziemię za 500.000 USD, a kupiec z Izraela daje 1.500.000 więc jest "gruby hajs" do zarobienia, ale trzeba się pospieszyć, bo jak w ciągu trzech tygodni się nie kupi działki, to już ktoś tam jest zainteresowany i daje 600.000, ale, że oni byli pierwsi to rolnik poczeka te trzy tygodnie. Jest jeszcze jeden problem, pomimo, że pan x miał tam gospodarstwo, to są to okolice terenów chronionych (otulina puszczy). Nie da się ich więc teoretycznie przekształcić na budowlane, ale oni to załatwią, bo mają układy w geodezji, burmistrz to ich znajomy, wszystko jest uzgodnione. Panowie zaaranżowali nawet później spotkanie z burmistrzem, żeby pokazać, że wszystko jest "ustawione".

Tata stwierdził, że jest fizycznie niemożliwe, żeby w ciągu trzech tygodni udało się coś załatwić, takie sprawy zazwyczaj ciągnęły się miesiącami, a i decyzje urzędników niekoniecznie były zadowalające. Panowie pokiwali głowami, i "wymyślili" rozwiązanie (oczywiście nie od razu, po konsultacji z prawnikami :) ) tata na siebie kupuje działkę z terminem płatności np. trzy miesiące, w międzyczasie załatwia papiery, sprzedaje działkę i jest "ustawiony".

Oczywiście żadnego niebezpieczeństwa nie ma, działka przecież istnieje, klient jest pewny, burmistrz ustawiony, tylko oni też coś muszą mieć z tego i tata ma im zapłacić 250.000 USD PRZED zawarciem jakichkolwiek transakcji jako zabezpieczenie i prowizję od transakcji. Oczywiście wszystko notarialnie, z umową, legalnie.

Czyli jak łatwo obliczyć 500 dla sprzedającego, 250 dla pośredników i reszta czyli 750 dla taty. Gruby pieniądz, tylko tacie zaczęło to wszystko śmierdzieć. Zaproponował, że on nie chce tych pieniędzy, wystarczy mu 10 % od umowy ostatecznej z panem z Izraela, a resztę za pośrednictwa niech sobie zatrzymają. Okazało się, że nie ma takiej możliwości, pojawiło się miliony przeszkód, oni w sumie zgodzą się na 200.000 bo to i tak niezły zarobek, a reszta ma być dla taty.

Aha, ciekawe.

Po rozmowie z burmistrzem okazało się, że facet nic nie wie, on nie pośredniczy w żadnej sprzedaży działek, wszystkie działki są sprzedawane na przetargach, tych dwóch panów zna bo kupowali niedawno jakąś działkę. Mapy obejrzał i stwierdził, że na 1000% działki nie da się przekształcić na budowlaną, bo leży gdzieś tam przy puszczy i to minister ustala granice i on nawet jakby chciał to nic nie może zrobić. No i ciekawostka, pan x nie odziedziczył działki tylko kupił ją niedawno na przetargu od miasta za 100.000 zł.

Tata odpuścił temat (nawiasem mówiąc nie miał 700.000 zielonych, żeby cokolwiek kupować). Panowie nie dawali za wygraną, dzwonili, próbowali się umówić, okazało się że te trzy tygodnie to już nie są problemem, bo drugi kupiec się rozmyślił...

Niezłe przebicie, kupić działkę za 100 tysięcy, a sprzedać za 700.000 papierów... Bo chyba się domyśliliście, że pana z Izraela też nie było?

A jak to wygląda od strony legalności? Pan x legalnie kupił działkę i legalnie ją sprzedaje. Dwaj panowie legalnie inkasują prowizję. Reszta jest uzgodniona "na gębę" i praktycznie nic się nie da udowodnić. Sprawa cywilna za doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem?
Ale przecież dorośli ludzie zawarli umowę... Sprawy tego typu ciągną się nawet nie latami, 15, 20 lat na wynik w tamtych czasach w takiej sprawie to norma.

Okazje... tak, bywają podobno.

przekręt pod stolicą

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 311 (359)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…