Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70121

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed trzech lat.

Mojej babci się zmarło.

Sprawami pogrzebu nikt nie chciał się zająć (ani moja bezrobotna leniwa ciotka, która żyła na jej garnuszku pod jej dachem) ani inni członkowie rodziny, z wyjątkiem babci synowej, która poleciła mi zakład prowadzony przez znajomych i załatwiła ubranie do trumny (za co bardzo jestem jej wdzięczna).
Moja mama w rozpaczy, zza granicy przyjechała już na gotowy pogrzeb (nie dałaby rady wcześniej, a i nie chciałam jej męczyć sprawami z nim związanymi).

Pogrzeb był ładny choć skromny. Na styk zmieszczona w budżecie, jaki przysługiwał z ZUS-u.

Był to czas, kiedy w domu liczył się każdy grosz na jedzenie i opłaty, ponieważ uczyłam się dziennie i mogłam jedynie od czasu do czasu dorabiać.

Byłam zmęczona i fizycznie i psychicznie całą sytuacją, załatwianiem wszystkiego, pocieszaniem mamy i jednocześnie stres związany z opuszczeniem kilku dni zajęć dla mnie bardzo ważnych.

I jeszcze od rodziny oberwało mi się po uszach za:
- Brak nekrologu w gazecie,
- Brak stypy.
Sytuacja pod kościołem jeszcze miała miejsce tuż po mszy.

Mordy wszystkim zamknęłam niekontrolowanym wybuchem, że jak ktoś bardziej interesuje się gazetą niż rodziną i nie wiedział o pogrzebie z powodu braku nekrologu, to świadczy tylko o tej osobie. A jak prosiłam o pomoc, to nikt palcem nie ruszył praktycznie z wyjątkiem jednej osoby, i nie zamierzam zębów w tynk wbijać miesiąc by inni mogli się nażreć w godzinę, bo pieniędzmi nie sram.

Najlepiej przyjść na gotowe, wejść na łeb, nasrać, przyklepać i jeszcze mieć pretensje, że nierówno leży...

uslugi

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 605 (669)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…