Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70300

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Madamemel przypomniała mi to swoją historią.

Zwykle, podobnie jak ona, gdy widzę kogoś, kto może potrzebować pomocy, to podchodzę, gdy trzeba, to dzwonię na straż miejską albo 112.

Pełnia lata, słoneczko przygrzewa. Oprowadzam znajomych po mieście. Pod ścianą, w pełnym słońcu, oparty o ścianę, leży facet i się nie rusza, jakby się osunął na ziemię. Na oko bezdomny lub menelik, przytomny. Podchodzę, nie czuję alkoholu, pytam - czy wszystko ok, czy może potrzebuje pomocy. Odpowiada, że dziękuje, ale nie. Ok, poszliśmy dalej - w końcu przytomny.

Pospacerowaliśmy, zjedliśmy obiad, wracamy tą samą ulicą - a on dalej leży. Minęła już ponad godzina, on w pełnym słońcu. Uznałam więc, że zadzwonię na SM. Przedstawiam sytuację.

Dyspozytor: Ale czego pani ode mnie chce?
Ja: Żeby ktoś podjechał i sprawdził, co z panem?
D: Przecież jest przytomny.
Ja: Tak, ale już ponad godzinę, kto wie, ile, leży w pełnym słońcu na ziemi i nie może wstać?
D: I dlaczego dzwoni pani do nas?

Taka przepychanka trwała dobrą chwilę, w końcu rozłączyłam się wkurzona. Zadzwoniłam, chociaż nie lubię zajmować tej linii, na 112 - sytuacja była analogiczna. Dyspozytorka tak samo, jak chłopak ze Straży uznała, że nic nie może zrobić, dodała też, że jeśli się niepokoję, to "mogę zabrać tego człowieka do domu czy do siebie". Aha...

Zerknęłam w komórce - okazało się, że jakieś pół kilometra dalej, w jednej z osiedlowych uliczek, był posterunek dzielnicowego. Poszliśmy tam (ja i znajomi), przedstawiliśmy grzecznie sprawę. Dyżurny podziękował, zaraz wysłał kolegę, który przy nas wyszedł sprawdzić, co z człowiekiem. Można? Można. Czasami.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (238)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…