Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70378

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Canarinios dodał historię na temat karmienia kotów i ładnego futerka, a ja jako posiadaczka dwóch mruczków wyjątkowej urody natknęłam się na mniejsze i większe piekielności. Dodam tylko, że rasowe nie są, za to białe, puszyste i niebieskooke - i wbrew powszechnej opinii - słyszą bardzo dokładnie, chociaż wybiórczo :)

Podpunktów nie lubię, to jednak będą tutaj najwygodniejsze.

- Ludzie "kociamber, ja wiem lepiej, mimo, że zwierzęta znam tylko z obrazków". Uwielbiam takich. Ileż ja się nasłuchałam, że jestem okrutna bo moje koty są... kąpane. Tak, co trzy miesiące. Bo mają dłuższe futerko, bo to lubią (za to z czesaniem witają się fuczeniem), bo gubią szybciej sierść i mam spokój na kilka tygodni. Nie dociera, bo dla nich kot nie lubi wody i koniec kropka.

- Czy tylko ja uważam, że koty można tez wychować? Bo ludzie są w szoku, że moje mruczki są... Grzeczne. Nie będę przecież dostosowywać życia do zachcianek kota, mamy być dla siebie nawzajem, a nie, że kot jest panem, bo jak nie to nasika, zniszczy, ugryzie. Jak jest tak olbrzymi problem z agresją, to polecam behawiorystę bądź weterynarza.. Albo więcej uwagi i miłości.

- Kociamber, a czym karmisz, bo mój puszek/łaciatek/niunius itd. po kastracji to się okropnie roztył? Tym co przed kastracją, bo weterynarz dał zielone światło na zdrową dietę. I tłumaczenie, że każdy kot jest inny, że może inaczej zareagować nic nie da. Będzie foch, bo mój niuniuś zwrócił mi na dywan z włosia, nie wiem no, wielbłąda. Bądź po prostu odchorował.

- Kastracja. Znowu jestem okrutna, znowu skrzywdziłam moje koty! Ło Jezusicku jaka ja jestem zła kobieta! A tak serio, nie śmierdzi w domu, terenu nie znaczą i nie wyją po nocach do okna.

- Jeżdżą ze mną na wycieczki. Nauczyłam ich chodzenia na smyczy, z racji mieszkania w centrum miasta. Kiedy mam tylko okazję pojechać na spacery po górach to jadę i biorę moje zwierzaki ze sobą - bo czemu nie? Góry tutaj to raczej pagórki, a i po kotach sprzątam. Wariatka to najlżejszy epitet wobec mojej osoby.

Jednak najgorsze co spotyka moje koty (i mnie przy okazji) to wiecznie dotykanie. (Nie zabieram ich do centrum, raczej spacery po parkach, gdzie mogą poganiać na rozciąganej smyczy). To, że ładne i puszyste nie znaczy, że miłe. Chociaż moje koty są bardzo grzeczne, to nie ręczę, że w geście obronnym nie ugryzą. Szczególne małego berbecia, który pomimo ostrzeżenia, że głasku-głasku jest ok, to jednak szarpanie i wycie do ucha już nie - nadal to robi, a rodzice ucieszeni, bo dziecko ma frajdę. Serio? Może ja wam powyje do ucha, to dzieci na zaś będziecie szacunku do istoty żywej uczyć? Bo dzieciaka nie winię, jak rodzic głupi, to skąd ma się nauczyć...

I tak na koniec, koty chcieli mi ukraść. Włamali się do mieszkania, myśleli, że rasowe. Jak były kociętami to wyglądały jak puchate piłki albo pluszaczki, bardzo "atrakcyjne" z wyglądu :)
...Oddali na drugi dzień, bo pani, toto mi nasrało do buta! Ano nasrało, bo do złych ludzi, zło wraca w śmierdzącej postaci, ot co.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 334 (386)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…