Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70782

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako kosmetyczka, a więc mam ciągły kontakt z ludźmi, z którymi miałam kilka piekielnych sytuacji. Dzisiaj podzielę się z Wami moim bólem tyłka, który pojawia się prawie zawsze, gdy mam styczność z naszymi rodakami, którzy mieszkają za granicą (w szczególności Anglia, Norwegia) i przyjeżdżają sobie na urlop do Polski. Do rzeczy.

Pracuję w małym miasteczku, a więc i zarobki nie są duże. Przeciętny człowiek zarabia tu około tysiąca, czasem mniej, ponieważ przeważają u nas umowy śmieciowe. Ja jestem jedną ze szczęściar, mam normalną umowę, wypłata zawsze na czas i jak jest sezon letni, to i premia się znajdzie, więc nie mam co narzekać.

W wakacje, jak już wspomniałam, przyjeżdżają nasi rodacy, w tym moje klientki, które ciągle narzekają na brak pieniędzy. Zawsze mnie zastanawiało, jakim cudem te osoby ciągle twierdzą, że brakuje im pieniędzy, skoro zbierają na ten urlop pół roku, a jak wiadomo, wymiana euro na polskie zawsze jest opłacalna. Cóż, sprawa wyszła na jaw ostatnio.

Przychodzi klientka [k] umówić się do mnie na wizytę.

k: Dzień dobry, czy jest szansa umówić się do was na zabieg x? ( Omijam nazwy zabiegów i techniki, by Was nie zanudzać;))
ja: Ma pani szczęście, jedna pani mi zrezygnowała z czwartku, tak że zapraszam za trzy dni.
k: O jak fajnie, proszę mi tylko powiedzieć, ile będzie to mnie kosztowało.
ja: Jeżeli zrobimy to, tak i tak, to tyle. Chyba że woli pani tak i tak, to wyjdzie tyle.
k: O BOŻE, CO TAK DROGO?? W ZESZŁYM ROKU BYŁO 10 ZŁ TANIEJ!!
ja: Proszę pani, przykro mi bardzo ale wszystko poszło w górę, nie tylko zabiegi w gabinetach.
k: No ja wiem, ale w zeszłym roku było taniej o 10 zł.
ja: Rozumiem, przykro mi, ale nic nie mogę zrobić.
k: Wiem, tylko że w tamtym roku było taniej i kto inny mi robił...

Tu już trochę się denerwowałam, bo co ja na to mogę, że są ceny wyższe??

ja: Szefowa wyjechała na urlop, będzie za dwa tygodnie. Jeżeli pani nie odpowiadają ceny, to proszę spróbować gdzie indziej. Ja nic z tym nie mogę zrobić.
k: Ale ja byłam w mieście i tam mają o 20 lub 30 złotych drożej!!
ja: ????
k: Dobrze, to ja się jednak umówię, a do tego chcę jeszcze to i to. Ile to wyjdzie?
ja: x złotych. Zapisać?
k: Drogo... Zapisać.
Pani wyszła i wróciła za trzy dni. Dzień dobry, dzień dobry. Zaczynamy zabieg i wywiązuje się taka rozmowa.
k: Bo ja to z Anglii jestem, to znaczy urodziłam się w Polsce, ale 10 lat temu wyjechałam. Tam to jest życie, nie to co tu...
ja: Co pani ma na myśli?
k: Tu nic nie idzie kupić, tu jest wszystko takie drogie. Byłam w sklepie i chciałam córce słodycze kupić. Co ja jej kupię tu za 15 zł?? W Anglii za 15 funtów więcej kupię.

(Pewnie, że kupi więcej. Tylko jak 15 funtów zmieni na złoty, to u nas raptem więcej kupi, prawda? Nic nie mówiłam, tylko słuchałam dalej)

k: Wszędzie trzeba czekać, fryzjer - tydzień czasu czekałam na farbowanie i ścięcie, x mnie kosztowała ta przyjemność. Dentysta x mnie kosztował a zapisałam się już dwa tygodnie temu! Jeszcze muszę iść tu i tu. U pani zostawię x. Dziś mija dwa tygodnie jak tu jestem i już 4000 zł poszło.

(Oczy z orbit mi wyszły)

Myślałam, że ciuchy sobie jakieś kupię. A tu tak drogo. A jeszcze zakupy do domu muszę zrobić, kosmetyki, jedzenie. Nie opłaca się tu przyjeżdżać, bo tu się nie opłaca żyć, jak ja się cieszę, że tu nie mieszkam.



Dalej Wam nie będę tego przytaczać. Czemu i o co mam ból tyłka?

Zawsze wychodzę z założenia, że jak mnie na coś nie stać, to tego nie kupuję, nie robię itp. Ciężko było mi słuchać tego monologu właściwie, ponieważ nie zarabiam dużo. Moje koleżanki też nie zarabiają dużo, więc my nie wydajemy 4000 złotych w dwa tygodnie, bo nie mamy nawet takiej wypłaty.

Zrozumcie mnie, nie jestem zazdrosna, bo ona ma pieniądze. Nie. Chodzi mi o to, że przychodzi i narzeka, że wszędzie jest tak drogo. Skoro jest tak drogo, to czemu korzystała z moich usług, usług fryzjera? Skoro tyle wydała, czemu musiała iść prywatnie do dentysty? Nie mogła skorzystać z tych usług w Anglii? Nie ma tam lekarzy, sklepów, kosmetyczek itp.? Ja po prostu tego nie rozumiem. Nie mam pieniędzy, nie korzystam, nie truję innym, że jest drogo, bo wiem, że oni też muszą z czegoś się utrzymać.

Poza tym człowiek mieszkający w Polsce musi utrzymać się za niecałe 2000 złotych miesięcznie (często zdarza się, że pensje są mniejsze) i nie słyszę takiego narzekania jak narzekanie Polaków, którzy mieszkają za granicą i w ciągu trzech tygodni wydają około 6000 złotych.

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 341 (389)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…