Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

krolaniolow

Zamieszcza historie od: 16 stycznia 2016 - 21:43
Ostatnio: 25 maja 2016 - 18:20
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 823
  • Komentarzy: 15
  • Punktów za komentarze: 87
 
zarchiwizowany

#73184

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Albo ja jestem piekielna albo urząd skarbowy. Do rzeczy.
Pracuję uczciwe tz. normalna umowa na najniższą krajową. Składam pity przez internet, swój i narzeczonego. U narzeczonego wszystko gra, jest dobrze. Kilka dni później robię swój ale w innym programie, bo wcześniejszy program nie chce się odpalić. Nie wiem co jest przyczyną, więc ściągam inny i robię. Jaka jest różnica pomiędzy pierwszym programem a drugim? W pierwszym miałam czysto na pulpicie, czy zwrot czy trzeba zapłacić, tu tego nie ma. Myślę sobie skoro nie ma to znaczy, że wszystko jest ok.
Dziś o 16.00 mama daje mi do ręki list z urzędu, który wzywa do zapłaty podatku na kwotę 1050 zł! Plus odsetki, bo tamtą kwotę miałam zapłacić do 2 maja.
Wiem, że po części moja wina bo robiłam w innym programie, pewnie coś źle wpisałam ( chyba jest niemożliwe aby przy 1300 na rękę płacić 1050 zł podstku), w piątek idę wyjaśniać sprawę o ile mam jeszcze jakieś szanse... Byliście w podobnej sytuacji?

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (39)

#72262

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwoje ludzi, zakochanych i planujących swoją przyszłość. Piękne, prawda? Dwoje ludzi chce wziąć ślub, ale bez wesela, po prostu, ważniejsza jest dla nich przysięga niż zabawa do białego rana, bo wybawić się już zdążyli. Nie jest to kwestia braku pieniędzy, bank na pewno udzieliłby im kredytu nawet na skromne wesele, po prostu nie chcą go. Dlaczego ludzie, którzy się mnie pytają kiedy ślub, są oburzeni tym, że nie będzie wesela? Bo tradycja? Bo co?

Moja rodzina jest skłócona, jeden nie przyjedzie na wesele jeśli zaproszę innego (zapowiedziano mi to już dawno, więc na ślubie będzie maks 7 osób z mojej rodziny). Natomiast rodzina mojego chłopaka lubi obgadywać innych, gdy ci nie słyszą, za ich plecami, a w oczy są najlepszymi przyjaciółmi. Usiadłam raz z moim narzeczonym w celu rozmowy o weselu, zostało stwierdzone, iż jeśli większości ma nie pasować, że zaprosiliśmy tego czy tamtego, termin, to, że zupa była za słona, orkiestra grała za szybko lub za wolno, rodzicom suknia się nie spodoba lub obrączki, to zrobimy po swojemu. Znaczy to, że każdy dostatnie zawiadomienie o czasie i miejscu ślubu i jeśli ktoś z własnej szczerej chęci przyjdzie do kościoła być świadkiem zawarcia naszego małżeństwa, to będę szczęśliwa. Nie będzie prezentów czy kopert, tylko chęć uczestnictwa z nami w kościele, a my po ceremonii zamierzamy wsiąść w samochód i pojechać na urlop czy też tydzień miodowy, gdzieś w Polskę, tak po prostu.

PS Wiem, że wesele to tradycja, dlatego darujcie sobie komentarze, że jesteśmy źli, bo rodzina. Według mnie większość osób ma takie wesele, jakie chce mieć lub zbliżone do marzeń. Naszym marzeniem było mieć skromne wesele, ale skoro już teraz zaczynają się problemy, to nie chcemy ogólnie wesela.

Skomentuj (58) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 421 (459)

#70782

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako kosmetyczka, a więc mam ciągły kontakt z ludźmi, z którymi miałam kilka piekielnych sytuacji. Dzisiaj podzielę się z Wami moim bólem tyłka, który pojawia się prawie zawsze, gdy mam styczność z naszymi rodakami, którzy mieszkają za granicą (w szczególności Anglia, Norwegia) i przyjeżdżają sobie na urlop do Polski. Do rzeczy.

Pracuję w małym miasteczku, a więc i zarobki nie są duże. Przeciętny człowiek zarabia tu około tysiąca, czasem mniej, ponieważ przeważają u nas umowy śmieciowe. Ja jestem jedną ze szczęściar, mam normalną umowę, wypłata zawsze na czas i jak jest sezon letni, to i premia się znajdzie, więc nie mam co narzekać.

W wakacje, jak już wspomniałam, przyjeżdżają nasi rodacy, w tym moje klientki, które ciągle narzekają na brak pieniędzy. Zawsze mnie zastanawiało, jakim cudem te osoby ciągle twierdzą, że brakuje im pieniędzy, skoro zbierają na ten urlop pół roku, a jak wiadomo, wymiana euro na polskie zawsze jest opłacalna. Cóż, sprawa wyszła na jaw ostatnio.

Przychodzi klientka [k] umówić się do mnie na wizytę.

k: Dzień dobry, czy jest szansa umówić się do was na zabieg x? ( Omijam nazwy zabiegów i techniki, by Was nie zanudzać;))
ja: Ma pani szczęście, jedna pani mi zrezygnowała z czwartku, tak że zapraszam za trzy dni.
k: O jak fajnie, proszę mi tylko powiedzieć, ile będzie to mnie kosztowało.
ja: Jeżeli zrobimy to, tak i tak, to tyle. Chyba że woli pani tak i tak, to wyjdzie tyle.
k: O BOŻE, CO TAK DROGO?? W ZESZŁYM ROKU BYŁO 10 ZŁ TANIEJ!!
ja: Proszę pani, przykro mi bardzo ale wszystko poszło w górę, nie tylko zabiegi w gabinetach.
k: No ja wiem, ale w zeszłym roku było taniej o 10 zł.
ja: Rozumiem, przykro mi, ale nic nie mogę zrobić.
k: Wiem, tylko że w tamtym roku było taniej i kto inny mi robił...

Tu już trochę się denerwowałam, bo co ja na to mogę, że są ceny wyższe??

ja: Szefowa wyjechała na urlop, będzie za dwa tygodnie. Jeżeli pani nie odpowiadają ceny, to proszę spróbować gdzie indziej. Ja nic z tym nie mogę zrobić.
k: Ale ja byłam w mieście i tam mają o 20 lub 30 złotych drożej!!
ja: ????
k: Dobrze, to ja się jednak umówię, a do tego chcę jeszcze to i to. Ile to wyjdzie?
ja: x złotych. Zapisać?
k: Drogo... Zapisać.
Pani wyszła i wróciła za trzy dni. Dzień dobry, dzień dobry. Zaczynamy zabieg i wywiązuje się taka rozmowa.
k: Bo ja to z Anglii jestem, to znaczy urodziłam się w Polsce, ale 10 lat temu wyjechałam. Tam to jest życie, nie to co tu...
ja: Co pani ma na myśli?
k: Tu nic nie idzie kupić, tu jest wszystko takie drogie. Byłam w sklepie i chciałam córce słodycze kupić. Co ja jej kupię tu za 15 zł?? W Anglii za 15 funtów więcej kupię.

(Pewnie, że kupi więcej. Tylko jak 15 funtów zmieni na złoty, to u nas raptem więcej kupi, prawda? Nic nie mówiłam, tylko słuchałam dalej)

k: Wszędzie trzeba czekać, fryzjer - tydzień czasu czekałam na farbowanie i ścięcie, x mnie kosztowała ta przyjemność. Dentysta x mnie kosztował a zapisałam się już dwa tygodnie temu! Jeszcze muszę iść tu i tu. U pani zostawię x. Dziś mija dwa tygodnie jak tu jestem i już 4000 zł poszło.

(Oczy z orbit mi wyszły)

Myślałam, że ciuchy sobie jakieś kupię. A tu tak drogo. A jeszcze zakupy do domu muszę zrobić, kosmetyki, jedzenie. Nie opłaca się tu przyjeżdżać, bo tu się nie opłaca żyć, jak ja się cieszę, że tu nie mieszkam.



Dalej Wam nie będę tego przytaczać. Czemu i o co mam ból tyłka?

Zawsze wychodzę z założenia, że jak mnie na coś nie stać, to tego nie kupuję, nie robię itp. Ciężko było mi słuchać tego monologu właściwie, ponieważ nie zarabiam dużo. Moje koleżanki też nie zarabiają dużo, więc my nie wydajemy 4000 złotych w dwa tygodnie, bo nie mamy nawet takiej wypłaty.

Zrozumcie mnie, nie jestem zazdrosna, bo ona ma pieniądze. Nie. Chodzi mi o to, że przychodzi i narzeka, że wszędzie jest tak drogo. Skoro jest tak drogo, to czemu korzystała z moich usług, usług fryzjera? Skoro tyle wydała, czemu musiała iść prywatnie do dentysty? Nie mogła skorzystać z tych usług w Anglii? Nie ma tam lekarzy, sklepów, kosmetyczek itp.? Ja po prostu tego nie rozumiem. Nie mam pieniędzy, nie korzystam, nie truję innym, że jest drogo, bo wiem, że oni też muszą z czegoś się utrzymać.

Poza tym człowiek mieszkający w Polsce musi utrzymać się za niecałe 2000 złotych miesięcznie (często zdarza się, że pensje są mniejsze) i nie słyszę takiego narzekania jak narzekanie Polaków, którzy mieszkają za granicą i w ciągu trzech tygodni wydają około 6000 złotych.

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 341 (389)

1