Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie historia o naszej wspaniałej służbie zdrowia. Tym razem jednak z happy endem.

Historia zaczyna się jakiś rok temu, kiedy to zostałem skierowany na usunięcie migdałków. Skierowanie wystawione w marcu 2015 roku, na luty 2016. Wraz ze skierowaniem kartka z wszelkimi instrukcjami co do procedur, terminów badań i co najważniejsze, terminem w którym muszę potwierdzić chęć poddania się zabiegowi, w tym przypadku, 10 dni przed zabiegiem potwierdzenie obecności poprzez podany na kartce numer telefonu.

Termin zabiegu wypada na 12.02, wczoraj był 02.02, więc dzwonię. Termin w którym można potwierdzić zabieg: od poniedziałku do piątku w godzinach 11-13 (nie ma co, niezłe widełki). No dobra. Akurat byłem w pracy, jednakże nic ważnego do roboty nie miałem, więc wraz z wybiciem godziny 11:01 dzwonię. Numer zajęty. No nic, najwyraźniej nie ja pierwszy i nie ostatni w podobnej sprawie dzwonię. Po pięciu minutach ponowna próba. To samo. Godzina 11:10, dzwonię ponownie - zajęty. Tu lekki wku*w się włączył, bo po pierwsze mam w telefonie opcję powiadomienia o zakończeniu rozmowy przez ostatnio wybierany numer co oznacza że ktoś od 15 minut potwierdza swą obecność, a po drugie, ile można wisieć na słuchawce u lekarza.

Godzina 11:30, nadal to samo, więc zapada szybka decyzja - zwijam manatki i jadę do szpitala. Ląduję pod gabinetem o 12:00, na drzwiach jak wół: godziny pracy lekarza - 09:00 - 15:00. Dzwonię pod numer na drzwiach, identyczny z numerem na kartce z instrukcjami - słyszę telefon po drugiej stronie drzwi. Nikt nie odbiera. No więc pukam, na razie grzecznie do drzwi ponoć czynnego gabinetu. Bez odzewu. Dzwonię więc i pukam jednocześnie. To samo.

Idę do Informacji (w tym konkretnym szpitalu informacja i rejestracja były w osobnych pomieszczeniach i dzięki Bogu, bo kolejka do rejestracji ciągnęła się przez cały oddział). Pytam pani w okienku dlaczego nie mogę się dodzwonić do lekarza w godzinach jego pracy.
[P]ielęgniarka: Ale przecież pan X jest w gabinecie.
[J]a: Czy pan X mógłby w takim razie odebrać telefon?
[P]: Podejdzie pan pod gabinet na pewno tam jest.
[J]: Właśnie stamtąd przychodzę, 10 minut się dobijam i dzwonię na zmianę, bez odzewu.
[P]: Pan idzie i tam czeka.

Cóż, doszedłem do wniosku, że z logicznymi argumentami kobieta raczej nie ma za często do czynienia, więc, co bym jej nie przeciążył, wracam pod gabinet. Tym razem jak typowy Janusz prawie wywalam drzwi pukaniem. Nic. Lekarz martwy albo głuchy. Choć, co bardziej prawdopodobne, nieobecny.
Wymieniłem jeszcze kilka zdań z panią z informacji, nie wydusiłem z niej nic więcej poza "idzie pan pod gabinet", więc dałem sobie spokój. Wracam do domu z przeświadczeniem że zabieg oczekiwany od roku przepadł, w międzyczasie układając plan zamordowania lessera którego nie było tam gdzie być powinien.

I dziś nadchodzi nieoczekiwane: Rano budzi mnie telefon. Odbieram, okazuje się że to pani z rejestracji, pyta dlaczego nie potwierdziłem obecności na zabiegu i czy nadal jestem nim zainteresowany. Mówię więc że jestem i pytam dlaczego lekarz wczoraj pod podanym numerem nie odbierał.
W odpowiedzi słyszę "nie wiem" oraz:
- Widzi pan, bo ja dzwonię też zapytać, czy by pan nie chciał zabiegu na poniedziałek przenieść, bo w piątek mamy zaplanowane operacje kilku ważnych pacjentów, i to koliduje.

Zgodzić się zgodziłem, bo i czemu nie, ale na pytanie dlaczego wczoraj się przez nieobecnego lekarza najadłem stresu, nie otrzymałem odpowiedzi.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (199)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…