Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71089

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiele się nasłuchałam/naczytałam historii o biednych ojcach, którzy po rozwodzie/rozstaniu z partnerką mają problem z kontaktem z dziećmi. Złe i niedobre matki zabraniają im spotykać się z pociechami, więc muszą wzywać policję, nagrywają takie akcje, a później upubliczniają, robiąc przy tym niemałą aferę, jednocześnie oczerniają rodzicielki, przedstawiając niezbite dowody na to, jakie są okrutne. Coś czuję, że i mnie to czeka...

We wcześniejszych historiach już wspominałam, że odeszłam od ojca mojej córki, ponieważ się nade mną znęcał. Przez dwa lata miał naprawdę niewielki kontakt z dzieckiem, ale to było na własne życzenie. Zapowiadał się, że przyjedzie, po czym nie przyjeżdżał, nawet nie uprzedzając, że mu się plany zmieniły. Takich sytuacji było multum. Ostatni raz widział dziecko w maju.

Kiedy dostał wezwanie do sądu (złożyłam wniosek o ograniczenie mu władzy rodzicielskiej), przypomniał sobie, że ma dziecko i już teraz zaraz musi się z nim spotkać. Nikt mu pod górkę nie robi. Powiedziałam, kiedy może przyjechać i zastrzegłam, że będę przy córce, bo się boi obcych (po prawie 9 miesiącach młoda go nie poznaje na zdjęciach). Zaczął mnie straszyć policją, kuratorem i sądami, bo on ma konstytucyjne prawo do zabrania dziecka i bawienia się z nim bez mojej obecności. Na spokojnie próbowałam mu wytłumaczyć, że nie zabraniam mu spotykania się z córką, zastrzegam jedynie, że muszę przy niej być, bo go nie zna i się boi. Każda matka powinna rozumieć moje obawy. To tak samo, jakbym zostawiła młodą pod opieką pierwszego lepszego przechodnia... On się jednak upiera, zarzuca paragrafami, które rzekomo łamię i grozi pójściem do prokuratury. Ale za to o paragrafie dotyczącym obowiązku finansowego utrzymywania dziecka już nie pamięta, bo pieniędzy od niego nie widziałam już bardzo długo.

Cały czas mi powtarza, że jestem chora psychicznie i on to w sądzie udowodni. Straszy mnie, grozi, szantażuje. Nerwy mam przez to w strzępach. Pisze do mnie, że Ania cierpi przez to, że go nie widzi i że za nim tęskni (nie mam pojęcia na jakiej podstawie takie wnioski wysnuwa, skoro tyle czasu się z nią nie widział).

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić w tej chwili jego spotkania z dzieckiem nawet przy mnie, bo po prostu trzęsę się, jak pomyślę o tych wszystkich groźbach. Sam siebie przedstawia jako porządnego człowieka. Biednego, pokrzywdzonego tatusia, któremu zła, wyrodna matka zabroniła przebywać z dzieckiem. Może to krzywdzące, ale w tej chwili wszystkich takich "biednych tatusiów" wrzucam do jednego worka.

Na początku sama zabiegałam o to, żeby były widywał się z młodą, jednak jakoś nigdy nie miał czasu na spotkania. Później stwierdziłam, że to jemu powinno zależeć. No i najwyraźniej zależy... jak sobie przypomni raz na pół roku. Gdyby na spokojnie powiedział, że przyjedzie, że rozumie, że nie chce robić problemów, naprawdę inaczej by nasze relacje wyglądały. Ale powiedzcie szczerze, jak mam reagować, kiedy ktoś mnie ciągle zastrasza?

"wspaniały" ojciec

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 265 (307)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…