Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#71311

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Małe wspomnienie tegorocznych Walentynek.
Od tym,że zaczęły się od niemiłego akcentu (#71255 ) pisałam, ale później już było miło bardzo i wydawało się,że nic nie zakłóci mojego wspaniałego samopoczucia.
Jako,że traktuję ten dzień jako święto okazywania miłości i przywiązania także w rodzinie, zaplanowałam także spotkanie z mamą w przytulenj lokaliku, gdzie serwują znakomitą kawę i ciasto, jedyne jego mankamenty to ceny (ale raz na jakiś czas można zaszaleć) oraz niewielkia powierzchnia-przytulnie, ale bardzo ciasno, bo stoliczki i fotele stoją przy sobie.
Tam właśnie wylądowałam z moją maman na walentynkowej kawie> Wszystko było fajnie, od razu udało nam się dostać stolika, kawa jak zawsze pyszna, mama w dobrym humorze, bo wprawdzie deklaruje, że Walentynek jako święta nie uznaje, ale cieszą ja prezenty i życzenia. Tak więc delektujemy się kawką, gdy moja mam poczuwszy "ducha świąt", rozochociwszy się, oznajmiła bardzo głośno:
"Chodź do drogerii, to Ci jakiś dobry krem kupie, bo masz strasznie zniszczoną skórę. Nie powinnaś mieć jeszcze zmarszczek w Twoim wieku".
Spojrzenia ludzi dookoła nas- bezcenne,a moja mama kontynuuje:
"A potem pojedziemy do mnie, bo ja mam taka wagę, że ci od razu cały pomiar tłuszczu zrobi".
Zaczęłam śmiać się jak wariatka, nie wiem, czy to była reakcja nerwowa, czy humor wisielca.
Ze wspaniałomyślnej propozycji nie skorzystałam.
My funny Valentine ;-)

rodzina/mama/Walentynki/ gastronomia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (21)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…