Hej, nie wiem czy to będzie aż tak piekielne, ale muszę Was ostrzec. Wiedzieliście że zwykły ból głowy, gorączka i sztywność karku może nas doprowadzić prawie do śmierci?
Piekielna byłam tu chyba ja, dla samej siebie.
Z takimi objawami jak wyżej chodziłam do pracy półtora tygodnia, jadłam tabletki przeciwbólowe i jakoś dawałam radę, aż w końcu któregoś dnia dostałam ataku padaczki i straciłam przytomność, mąż znalazł mnie w pokoju dziecka...
Po przewiezieniu do szpitala, zdiagnozowali u mnie wirusowe zapalenie mózgu (nawet nie wiedziałam że jest taka choroba).
Choroba w 80% śmiertelna, po 6 tygodniach w szpitalnej izolatce, 3 tygodniach śpiączki, wróciłam do żywych, a dostałam nawet ostatnie namaszczenie. Nie byłam w stanie jeść, chodzić, mówić, ruszać rękami, ani wstawać.
Wszystkiego uczę się na nowo, jak dziecko we mgle.
Połowy czasu spędzonego w szpitalu nie pamiętam. Może to i dobrze, miałam zwidy,urojenia, wyzywałam lekarzy, rodzinę, pielęgniarki i połowy tego czasu nie pamiętam.
Opowiadają mi ze strasznie się męczyłam, próbowałam wyrywać wenflony, sondę i respirator (respirator założyli po tym jak zaczęłam się dusić i musieli mnie reanimować).
Teraz wychodzę na prostą, powoli odnajduję siebie, tą którą kiedyś byłam.
Mam trójkę dzieci i wspaniałego męża, który był przy mnie cały czas.
Zostało mi kilka małych skutków choroby, na przykład niedowład lewej strony ciała, ale walczę, mam dla kogo. Uwierzcie mi dostałam drugie życie, i od tego czasu całkiem zmieniło się moje podejście do życia, i spraw ważnych i mało ważnych.
Piekielna byłam tak naprawdę ja. Dla samej siebie.
Dlatego proszę Was nie lekceważcie swojego zdrowia.
U mnie mogło skończyć się tragicznie, ale dostałam drugą szansę.
Piekielna byłam tu chyba ja, dla samej siebie.
Z takimi objawami jak wyżej chodziłam do pracy półtora tygodnia, jadłam tabletki przeciwbólowe i jakoś dawałam radę, aż w końcu któregoś dnia dostałam ataku padaczki i straciłam przytomność, mąż znalazł mnie w pokoju dziecka...
Po przewiezieniu do szpitala, zdiagnozowali u mnie wirusowe zapalenie mózgu (nawet nie wiedziałam że jest taka choroba).
Choroba w 80% śmiertelna, po 6 tygodniach w szpitalnej izolatce, 3 tygodniach śpiączki, wróciłam do żywych, a dostałam nawet ostatnie namaszczenie. Nie byłam w stanie jeść, chodzić, mówić, ruszać rękami, ani wstawać.
Wszystkiego uczę się na nowo, jak dziecko we mgle.
Połowy czasu spędzonego w szpitalu nie pamiętam. Może to i dobrze, miałam zwidy,urojenia, wyzywałam lekarzy, rodzinę, pielęgniarki i połowy tego czasu nie pamiętam.
Opowiadają mi ze strasznie się męczyłam, próbowałam wyrywać wenflony, sondę i respirator (respirator założyli po tym jak zaczęłam się dusić i musieli mnie reanimować).
Teraz wychodzę na prostą, powoli odnajduję siebie, tą którą kiedyś byłam.
Mam trójkę dzieci i wspaniałego męża, który był przy mnie cały czas.
Zostało mi kilka małych skutków choroby, na przykład niedowład lewej strony ciała, ale walczę, mam dla kogo. Uwierzcie mi dostałam drugie życie, i od tego czasu całkiem zmieniło się moje podejście do życia, i spraw ważnych i mało ważnych.
Piekielna byłam tak naprawdę ja. Dla samej siebie.
Dlatego proszę Was nie lekceważcie swojego zdrowia.
U mnie mogło skończyć się tragicznie, ale dostałam drugą szansę.
słuzba_zdrowia
Ocena:
219
(295)
Komentarze