Swego czasu pracowałam w biurze firmy zajmującej się sprzedażą środków ochrony roślin. Typowa biurowa robota, choć zdarzało się, iż klienci płacili u nas za faktury. Bywały dni, że miałam w kasie sporo pieniążków, lecz nie posiadaliśmy maszynki do ich liczenia.
Pewnego dnia zawitał jegomość z reklamòwką polo market, a w niej 100 tys. polskich złotych.
Tak, pan wolał wypłacić z banku pieniądze i przywieźć je mi, niż wydać 1 zł na polecenie przelewu.
Pan patrzył, ile czasu zajmuje mi liczenie (a lepiej zrobić dokładnie, niż pomylić się i oddawać ze swoich) i komentował, że to prosto z banku, a następnym razem będzie płacił bilonem.
Podniosłam głowę i mówię: gustowna torba.
Do dziś PAN przywozi pieniądze, tyle że w męskiej saszetce.
Maszynki do liczenia nadal nie ma w tym oddziale.
Pewnego dnia zawitał jegomość z reklamòwką polo market, a w niej 100 tys. polskich złotych.
Tak, pan wolał wypłacić z banku pieniądze i przywieźć je mi, niż wydać 1 zł na polecenie przelewu.
Pan patrzył, ile czasu zajmuje mi liczenie (a lepiej zrobić dokładnie, niż pomylić się i oddawać ze swoich) i komentował, że to prosto z banku, a następnym razem będzie płacił bilonem.
Podniosłam głowę i mówię: gustowna torba.
Do dziś PAN przywozi pieniądze, tyle że w męskiej saszetce.
Maszynki do liczenia nadal nie ma w tym oddziale.
uslugi
Ocena:
257
(295)
Komentarze