Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#71451

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O panach "dżentelmenach".

Będzie krótko, szczegóły nie są istnotne.

Wiadomo, że najczęściej, aby dojść do windy, trzeba przebyć kilka stopni na parter. Niby nic, ale dla osoby z ciężkim wózkiem z dzieciakiem w środku może to być problem.
Dlatego wpadłam na pomysł - przed schodami "rozbrajam" wózek, bo tak łatwiej go wnieść (aczkolwiek wciąż ciężko).

I tak, wczoraj: pod windę wnoszę reklamówkę z ciężkimi zakupami. Następnie taszczę gondolkę z maluchem. Na końcu - ciężki stelaż od wózka.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że moim poczynaniom przyglądało się DWÓCH rosłych, silnych facetów, czekających na windę. Głowy chodziły im w tę i we wtę, kiedy ja kursowałam z góry na dół.

Winda przyjeżdża. Panowie już na mnie nie patrzą. Oboje myk-myk, do środka, nie zaszczyciwszy mnie ani jednym spojrzeniem. Panowie jadą w górę, a ja czekam na następny kurs.

Ktoś może powiedzieć, że korona mi z głowy nie spadła i pominnam być na to przygotowana, wychodząc z dzieckiem na spacer, bo nie zawsze w poliżu będzie ktoś, aby mi pomóc. Ale, ludzie... Gdybym ja, kobieta, była na ich miejscu, bez wahania bym pomogła.
I nie, panowie nie mieli żadnego obowiązku mi pomagać. Ale wstarczy troszkę życzliwości...

EDIT: Po przeczytaniu komentarzy pragnę sprostować jedną rzecz: nie jestem "księżniczką", która tylko czeka na pomoc, a jak jej nie otrzyma, obwinia cały świat. Pomimo dużej wagi wózka daję sobie z nim radę, inaczej nie wychodziłabym z domu. Nie żądałam pomocy i czytania w myślach. Po prostu zastanowił mnie brak reakcji z ich strony i bezczynne przyglądanie się kobiecie wnoszącej ciężary. Tyle.

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (240)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…