zarchiwizowany
Skomentuj
(77)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Czytając historię studentki94 przylomnialam sobie własne przeżycia związane z nadwagą.
W SP i gimnazjum dokuczano mi z tego powodu bardzo (tak bardzo, że psychikę mam najprawdopodobniej spaczoną do końca życia). Nawet kiedy w liceum ważyłam 57kg przy 170 cm wzrostu, patrząc w lustro widziałam wieloryba.
Później, niestety, moja waga rosła, właśnie z powodu hormonów tarczycy (konkretnie - choroba Hashimoto). Ale moje otoczenie "dorosło", zatem jeśli ktoś nawet ma do mnie jakieś "ale", kulturalnie siedzi cicho i się nie wypowiada.
Z wyjątkami, oczywiście.
Będąc w 8 miesiącu ciąży, trafiłam na oddział patologii ciąży. Początkowo byłam bardzo, bardzo zadowolona z panujących tam warunków - przede wszystkim personel był miły i pomocny.
Do czasu, aż na zmianie pojawiła się Piekielna Pielęgniarka. Pierwsze jej zdanie na mój widok brzmiało:
- Pani to się chyba dobrze odżywia.
Nie odpowiedziałam, ale chyba tylko dlatego, że mnie zamurowało - obchód, i to z ordynatorem oddziału, a ona z takim tekstem?
Potem co chwilę dogadywała - a pani dużo je, pani je, pani na pewno, NA PEWNO dużo je! - i tak aż do znudzenia.
Początkowo próbowałam odszczekiwać, ale na P. to nie działało. W końcu, za którymś razem, popłakałam się i opowiedziałam o wszystkim, co spotkało mnie w młodości, na co P. zaśmiala sie i powiedziała:
- No, ale pani przecież dużo je.
Zgryźliwosci tej kobiety były tak mocne, że ja, wyszczekany z reguły anekk, popłakałam się jeszcze bardziej. Zaś hormony P. uznała za nędzną wymówkę.
Tacy są ludzie, niestety...
Kilka dopowiedzeń:
Cokolwiek nie mówiliby inni, hormony SĄ przyczyną nadwagi.
W szpitalu jadłam tylko i wyłącznie to, co podali - i najadałam się tym.
Nie podjadalam w ciąży, nie miałam zachcianek - wręcz przeciwnie, pod jej koniec męczyła mnie zgaga i po kilku kęsach mnie zatykało, więc jadłam absolutne minimum, żeby nie zaszkodzić sobie i dziecku.
Ciąża to nie tylko 3 kg dziecka. To także m. in. woda zgromadzona w organiźmie.
P. była niższa ode mnie. I o jakieś +/- 10 kg cięższa.
Na patologii ciąży leżą kobiety, które mają problem i ostatnią rzeczą, jakiej pragną, to niepotrzebne nerwy.
I ostatnie - nie, nie jestem toczącym się słoniem. Są na mnie ubrania w sklepach. I to nie dla puszystych.
W SP i gimnazjum dokuczano mi z tego powodu bardzo (tak bardzo, że psychikę mam najprawdopodobniej spaczoną do końca życia). Nawet kiedy w liceum ważyłam 57kg przy 170 cm wzrostu, patrząc w lustro widziałam wieloryba.
Później, niestety, moja waga rosła, właśnie z powodu hormonów tarczycy (konkretnie - choroba Hashimoto). Ale moje otoczenie "dorosło", zatem jeśli ktoś nawet ma do mnie jakieś "ale", kulturalnie siedzi cicho i się nie wypowiada.
Z wyjątkami, oczywiście.
Będąc w 8 miesiącu ciąży, trafiłam na oddział patologii ciąży. Początkowo byłam bardzo, bardzo zadowolona z panujących tam warunków - przede wszystkim personel był miły i pomocny.
Do czasu, aż na zmianie pojawiła się Piekielna Pielęgniarka. Pierwsze jej zdanie na mój widok brzmiało:
- Pani to się chyba dobrze odżywia.
Nie odpowiedziałam, ale chyba tylko dlatego, że mnie zamurowało - obchód, i to z ordynatorem oddziału, a ona z takim tekstem?
Potem co chwilę dogadywała - a pani dużo je, pani je, pani na pewno, NA PEWNO dużo je! - i tak aż do znudzenia.
Początkowo próbowałam odszczekiwać, ale na P. to nie działało. W końcu, za którymś razem, popłakałam się i opowiedziałam o wszystkim, co spotkało mnie w młodości, na co P. zaśmiala sie i powiedziała:
- No, ale pani przecież dużo je.
Zgryźliwosci tej kobiety były tak mocne, że ja, wyszczekany z reguły anekk, popłakałam się jeszcze bardziej. Zaś hormony P. uznała za nędzną wymówkę.
Tacy są ludzie, niestety...
Kilka dopowiedzeń:
Cokolwiek nie mówiliby inni, hormony SĄ przyczyną nadwagi.
W szpitalu jadłam tylko i wyłącznie to, co podali - i najadałam się tym.
Nie podjadalam w ciąży, nie miałam zachcianek - wręcz przeciwnie, pod jej koniec męczyła mnie zgaga i po kilku kęsach mnie zatykało, więc jadłam absolutne minimum, żeby nie zaszkodzić sobie i dziecku.
Ciąża to nie tylko 3 kg dziecka. To także m. in. woda zgromadzona w organiźmie.
P. była niższa ode mnie. I o jakieś +/- 10 kg cięższa.
Na patologii ciąży leżą kobiety, które mają problem i ostatnią rzeczą, jakiej pragną, to niepotrzebne nerwy.
I ostatnie - nie, nie jestem toczącym się słoniem. Są na mnie ubrania w sklepach. I to nie dla puszystych.
Szpital
Ocena:
96
(194)
Komentarze