Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71554

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Minęło już sporo czasu od tych wydarzeń, ale sporo w nich piekielności.

Przez cztery lata pracowałem w dużej firmie produkującej żywność. Jak to w takich firmach, praca trzyzmianowa. Akurat miałem nocki. Około godziny 5 rano, czyli tuż przed końcem pracy, mój przełożony mówi, że musimy iść razem do kierownika. Nie miałem pojęcia, o co chodzi i nawet idąc do niego żartowaliśmy sobie, co może być powodem tego wezwania.

Po wejściu do kierownika nie minęła minuta, a ku mojemu zdziwieniu ukazało się wypowiedzenie umowy o pracę.
Powód? "Niewystarczająca jakość pracy, brak motywacji i zaangażowania". Co ciekawe, przez całe cztery lata nie otrzymałem ani jednej nagany czy nawet upomnienia ustnego. Nigdy również nie odebrano mi premii.

Miałem tylko jedno pytanie - co jest powodem? W dużym skrócie kierownik powiedział, że wszystko jest napisane i on nie ma nic do dodania. Jedyna pozytywna rzecz, że napomniał, że mogę iść do sądu i chyba naprawdę mi to radził, ale nie mam pewności.

Złożyłem sprawę do sądu. Byłem tak pewny wygranej, że nie wziąłem adwokata (najniższe koszty, jakie udało mi się ustalić za wzięcie prawnika to 1500 zł).
Na pierwszej rozprawie propozycja ugody - zmiana wypowiedzenia na wypowiedzenie za porozumieniem stron.
Strona pozwana wezwała na świadka kierownika, który wręczył mi wypowiedzenie.
Stwierdziłem, że zostałem zwolniony niesłusznie i takie rozwiązanie mnie nie urządza.
Sędzia (S): A czy będzie pan umiał udowodnić, że został pan niesłusznie zwolniony?
Ja (J): Z tego, co mi wiadomo, to pracodawca musi udowodnić, że zwolnił mnie słusznie.
S: To prawda, ale strona pozwana właśnie powołała świadka, którego zeznanie będzie dowodem, a pan, jak widzę, bez adwokata.

Tym stwierdzeniem troszkę mnie przestraszył. Pomyślałem, że jak nie wezmę adwokata, to choćby z mściwości mnie uwalą, bo nie dam zarobić prawnikom.

Na szczęście mój aktualny pracodawca pomógł mi i dostałem pomoc prawną.

Pani adwokat poradziła, że musimy mieć swojego świadka. Wybrałem mojego bezpośredniego przełożonego, dlatego że wiedziałem, że przysięga o mówieniu prawdy (to naprawdę wygląda jak w amerykańskich filmach) spowoduje, że się trzy razy zastanowi, zanim skłamie.

Kierownik kłamał jak z nut, i faktycznie tylko po jego zeznaniach mógłbym mieć problem, natomiast mój przełożony powiedział wszystko prawie zgodnie ze stanem rzeczywistym. W jednym momencie próbował skłamać, ale sędzia natychmiast to wychwycił i nieźle go skarcił.

Koniec końców rozprawę wygrałem. Trwała rok. Otrzymałem trzykrotność miesięcznego wynagrodzenia brutto.

Wnioski:
- całe szczęście, że wnioskowałem o odszkodowanie, gdybym wnioskował o przywrócenie do pracy, to zwrócono by mi wyłącznie wynagrodzenie za ostatnie trzy miesiące. A potem pewnie znaleźli by lepszy powód do zwolnienia. Tu piekielność polskiego prawa.
- Piekielność kierownika polegała na tym, że słowa prawdy nie powiedział. Szanowałem go wcześniej, ale na tej rozprawie pokazał swoje oblicze.
- Piekielność domniemywana zarządu firmy, bo na 99% to oni przekonali kierownika do składania nieprawdziwych zeznań.
- Piekielność sądu - naprawdę odczułem, że jeśli nie będę miał prawnika, to nie wygram tej rozprawy i tego nie rozumiem, bo uważam, że każdy powinien mieć prawo do obrony samemu bez znajomości skomplikowanych procedur sądowych.

PS. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego wręczył mi to na nockach, a nie poczekał do dniówek, to wyjaśniam, że odbyło się to dnia 30 maja. Okres wypowiedzenia liczy się od ostatniego dnia miesiąca, w którym je wręczono, więc gdybym otrzymał je dwa dni później, to okres wypowiedzenia trwałby prawie miesiąc dłużej.

Mam nadzieję, że moja historia pomoże licznym, niesłusznie zwolnionym pracownikom. I nie bójcie się iść do sądu. Da się wygrać nawet z gigantem.

Sąd wypowiedzenie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (275)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…