Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71590

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O agencji pracy zagranicznej.

Mając lat 17, wraz z chłopakiem postanowiliśmy wyjechać do Nederlandów w celach nie tyle zarobkowych, co bardziej rozrywkowych, a praca miała nam dostarczyć funduszy na wakacyjne uciechy. Mama chłopaka prowadziła małą agencję pracy i, to ona zaproponowała nam ten wyjazd. Ważne, że wyjazd odbywał się za pośrednictwem dwóch agencji, jedni kandydaci załatwiali wszystkie papiery w swoich lokalnych agencjach, które miały tę ofertę, inni jechali do Opola załatwiać formalności.

Potrzebny był numer konta, żeby można było odbierać wypłatę. Chłopak nie miał problemu, był pełnoletni, więc otworzył konto na siebie. Ja miałam gorzej, więc poprosiłam rodzicielkę, żeby konto mi otworzyła na siebie, co ważne mamy inne nazwiska, mama po rozwodzie wróciła do panieńskiego, a ja mam po ojcu.

Dobra, papiery wypisane, dołączyłam upoważnienie od mamy że można na jej konto przelewać moje wynagrodzenie, a ja mogę nim dysponować.

Od razu mieliśmy zaznaczone, że pierwsza wypłata będzie po 2 tygodniach, bo trzeba czekać na wyrobienie Sofinumeru (coś w rodzaju naszego NIP-u), więc trzeba zabrać przynajmniej 100 euro na start.
Kasa naszykowana, walizki spakowane, prowiant jest, jeszcze ostatnie pożegnanie z mamusiami i w drogę.

I tak pracowaliśmy sobie radośnie, pierwszy tydzień, potem drugi. W trzecim tygodniu przyszły nam nasze upragnione Sofinumery, a co za tym idzie pieniążki będą na koncie.
W dniu wypłat sprawdzamy konta. I na koncie C jest wypłata, więc szybciutko loguję się na swoje, a tam pusto.
Może jakieś opóźnienie, kto wie. Poczekałam kilka godzin, ale stan konta ział pustkami. Dzwonię zaniepokojona do mamy C, czy mogłaby wyjaśnić sprawę w Opolu (te mniejsze agencje zbierały dokumenty od kandydatów i wysyłały do Opola, a Opole do agencji zagranicznej, ale, za wypłaty odpowiedzialne było Opole).

Okazało się, że był problem z moim kontem, bo różne nazwiska jeśli chodzi o właściciela, więc bank cofnął przelew.

I tak byłam bez pieniędzy przez 3 tygodnie. W międzyczasie posiłkowałam się zaliczką w zawrotnej wysokości 50 euro. Dobrze, że byłam z chłopakiem, który regularnie dostawał wypłatę, więc ratował mnie.
Finalnie dostałam odpowiedź że oni zrobili korektę i wyślą do mnie zaległe wypłaty. Fajnie, większy przypływ gotówki, ale co się nerwów najadłam to moje. Koniec końców, pieniądze które miałam dostać w połowie lipca, dostałam w połowie sierpnia.

Na drugi rok, znów pojawiła się oferta wyjazdu do pracy w to samo miejsce. Mimo incydentu z wypłatami wspominałam pierwszy wyjazd pozytywnie, więc skusiłam się ponownie. Tym razem mój chłopak jechał już z nową dziewczyną, więc byłam zdana sama na siebie.
Mimo że byłam posiadaczką holenderskiego NIP-u, co teoretycznie sprawiało, że wypłata będzie po pierwszym tygodniu, przezornie zaopatrzyłam się w gotówkę na start. Tyle, że za drugim razem założyłam już swoje konto, a numer dokładnie wpisałam w papiery polskie, jak i holenderskie. Pełna nadziei ruszyłam w podróż.

Oczywiście pierwszy tydzień wypłaty brak. Pytam tych, którzy tak jak ja drugi raz przyjechali czy dostali kasę. No dostali, tylko ja nie dostałam.
Znów dzwonię do niedoszłej teściowej, żeby pomogła mi wyjaśnić sprawę. Niestety, ona już mało mogła zrobić, bo od takich spraw mieliśmy job-coacha. Swoją drogą kobieta do rany przyłóż, zadzwoniła przy mnie do biura, na pytanie co się dzieje z moją wypłatą, dostała odpowiedź, że komputer pomylił numery konta. Pani Bogusia stwierdziła, że komputer sam sobie nie wpisuje danych i ktoś musiał zaniedbać tą rubrykę z numerem konta. Pani z agencji, zamiast wpisać mój nowy numer konta, do którego dostała skan umowy, wpisała mi numer z poprzedniego roku. Dzięki temu, dwie wypłaty leżały na starym koncie, a karta do tego konta została w Polsce.

Dzwonię z nadzieją do matki, żeby sprawdziła mi w bankomacie czy coś jest, jak tak niech wypłaci i mi wyśle pocztą. Bankomat ponoć pokazał jej brak wypłaty. Do dzisiaj nie wiem co się stało z moimi dwutygodniowymi zarobkami. Byłam w pracy kiedy dostałam newsy, zaczęłam zwyczajnie płakać, bo pieniądze się kończyły, prowiant zabrany z Polski też, a z byłym chłopakiem byłam w niemiłych stosunkach, więc nie miałam nawet od kogo pożyczyć. Tutaj na duchu mnie podniósł Holender z którym pracowałam, bo po wysłuchaniu mojej historii, sięgnął po portfel żeby pożyczyć mi 50 euro. Podziękowałam, chociaż to było miłe, że obcy człowiek chce pomóc.

Kiedy team leader, powiedział że nie wie czy chce mu się jechać po zaliczki (mieszkaliśmy w Heino, siedziba agencji gdzie wydawali kasę na zaliczki była w Bosch), zrobiłam mu ogromną awanturę. Bo jak to, jedna agencja nawala z wypłatą kasy, a ja mam nie dostać zaliczki na chociaż jeden tydzień, bo jemu się nie chce jechać. W trzecim tygodniu eureka! Wypłata jest. Ale i tak do końca wyjazdu dzień wypłaty był dla mnie niepewny. I to nie tylko ja miałam problemy z wypłatami. Było kilka osób, które też miały spore obsuwy z przelewami.

I nie jestem w stanie zrozumieć tych bab które siedzą i wpisują te wszystkie dane. Wiedzą że jadą nie dorośli ludzie, tylko młodzież w wieku 16-18 lat, zdani na siebie, gdzie rodzice nie zawsze mogą poratować groszem, a potrafią odstawić takie numery.

agencja pracy zagranicznej

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (168)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…