Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71830

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakieś 5-6 lat temu dostałam od znajomych 3 m/c szczeniaka, najzwyklejszy kundelek, mieszanka owczarka podhalańskiego z czymś nieokreślonym. Znajomi szukali dla niego dobrego domu, bo ich rodowodowa sunia miała "mezalians" i uszczęśliwiła ich 4 małymi, których nie mogli zatrzymać.

Brysiek wyrósł na dość sporych rozmiarów psisko, które uwielbia zabawy, śnieg( jako jedyny w naszym domu cieszy się z tego białego paskudzctwa!!) i darmowe głaskanie. Jest ufny wobec innych ludzi.

Jest przyjacielski, posłusznym i wiedzącym co mu wolno, a czego nie (np.nie wchodzi na łóżka, fotele, kanapy itp, idt.).
Piszę to wszystko nie po to by się chwalić, ale by ogólnie nakreślić "wygląd" i zachowanie mojego kundla...

Na tegoroczne ferie zaprosiłam znajomych z ich pociechami. Dzieciaków było ok 10, w wieku 5-12 lat. Ja mieszkam na zadupiu, oni przyjechali z dość dużego miasta. Ja mieszkam w domu rodzinnym z dużym ogrodem, oni w blokach. Ja mam psy, koty, myszy (nie oswojone, tylko takie dziko latające po chałupie), oni rybki i chomiki, rzadko psa, czy kota.

Dzieci jak to dzieci, zobaczyły Bryśka i zaraz chciały się bawić. Ustaliłam kilka zasad, że np. nigdy same, zawsze musi być osoba dorosła jak się z nim bawią, jeżeli będzie od nich uciekał/chował się, to znaczy, że ma dość i nie można go wyciągać na siłę, że nie można go karmić byle czym, bo ma uczulenie...i takie tam, bo pies jest łagodny, ale to pies i może się"odszczeknąć", więc, żeby i one były bezpieczne i on. Ferie mijały, a ja co rusz przyłapywałam tę zgraję urwisów jak próbowały którąś z tych zasad nagiąć, lub ominąć... Tłumaczyłam, wszystko spokojnie raz po raz i kolejny raz...

W końcu dzieciarnia załapała. Zaczęły mi opowiadać o swoich zwierzątkach w domu, w szkole, i ni stąd ni zowąd, padło pytanie z ust jednego:

-Gdzie kupiłaś ciocia Bryśka?
Opowiedziałam im wtedy historię mojego psa.
-To zwierząt można nie kupować? Ale mój tata mówi, że takie nie rasowe to gówniane... Raz mieliśmy takiego Aleksa, bo chciałem mieć bardzo psa i tata go przyniósł, ale potem on poszedł na działkę do babci, bo sikał wszędzie, robił kupy i gryzł buty! Miał takie śmieszne uszy i to był taki rodowodowy! Jakiś bajgeł, bajgoł, no tata tak mówił!

Zamurowało mnie kompletnie. Starałam się szybko zmienić temat, żeby młody czegoś smutnego sobie nie przypomniał, związanego z utratą przyjaciela, ale okazało się to zbyteczne.
Potem zapytałam owego tatę co to za "bajoła" mieli. Nie dość, że spotkał się z gościem pod galerią w centrum miasta (!), pies kosztował go sporo, to okazało się, że ma jakąś wadę i jest bez papierów, więc co on takiego będzie w domu trzymał... Zostawił w lesie. Najgorsze jest to, że według (byłego) znajomego to "hodowca"był wszystkiemu winny!

Nie wierzyłam w to co usłyszałam, no jak można być takim...
Dzieciarni w dniu wyjazdu powiedziałam, że zawsze mogą do mnie przyjechać odwiedzić Bryśka jak im będzie tęskno, bo cóż dziecko winne?

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 325 (355)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…