zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
W poczekalni u lekarza spotkałam moją byłą germankę z gimnazjum. Grzecznie się przywitałam i czym prędzej wbiłam wzrok w swój telefon, żeby tylko nie musieć patrzeć na tego babsztyla.
Nienawidziłam jej z pasją przez całe trzy lata i wywołała we mnie trwały uraz do języka niemieckiego, który doskonale napędzał mój kompletny antytalent lingwistyczny. Ale nie o tym chcę opowiadać, bo sama na jej lekcjach zachowywałam się iście piekielnie – apogenium nastąpiło, gdy w połowie trzeciej klasy powiedziałam jej, że jest p**ebaną suką, przez co miałam mocno obniżone sprawowanie i nie zdałam z niemieckiego. Wiem, mam szczęście, że nie wniosła oskarżenia, ale absolutnie tego nie żałuję.
Miała ona kiedyś męża, też nauczyciela, tylko w liceum. A rozwiodła się z nim, bo bzykał swoje uczennice. Chyba przez to stała się fanatyczką religijną, temat religii był często poruszany na jej lekcjach. I to był kolejny powód jej niechęci do mojej osoby, bo w szkole byłam znana ze swoich antykatolickich poglądów, z którymi się wcale nie kryłam (toczyłam batalię o nieuczęszczanie na lekcje religii, ale to temat na inną historię).
Ale w związku z tym miała dość kontrowersyjne poglądy. Swojej klasie na lekcji wychowawczej oznajmiła, że lepiej, żeby jedno z rodziców zmarło, niż gdyby mieli się rozwieść.
I naprawdę miała szczęście, że nie powiedziała czegoś takiego przy mnie, bo z miejsca bym wstała i strzeliła ją w ten durny pysk. Tak tylko usłyszała prawdę o sobie.
Nienawidziłam jej z pasją przez całe trzy lata i wywołała we mnie trwały uraz do języka niemieckiego, który doskonale napędzał mój kompletny antytalent lingwistyczny. Ale nie o tym chcę opowiadać, bo sama na jej lekcjach zachowywałam się iście piekielnie – apogenium nastąpiło, gdy w połowie trzeciej klasy powiedziałam jej, że jest p**ebaną suką, przez co miałam mocno obniżone sprawowanie i nie zdałam z niemieckiego. Wiem, mam szczęście, że nie wniosła oskarżenia, ale absolutnie tego nie żałuję.
Miała ona kiedyś męża, też nauczyciela, tylko w liceum. A rozwiodła się z nim, bo bzykał swoje uczennice. Chyba przez to stała się fanatyczką religijną, temat religii był często poruszany na jej lekcjach. I to był kolejny powód jej niechęci do mojej osoby, bo w szkole byłam znana ze swoich antykatolickich poglądów, z którymi się wcale nie kryłam (toczyłam batalię o nieuczęszczanie na lekcje religii, ale to temat na inną historię).
Ale w związku z tym miała dość kontrowersyjne poglądy. Swojej klasie na lekcji wychowawczej oznajmiła, że lepiej, żeby jedno z rodziców zmarło, niż gdyby mieli się rozwieść.
I naprawdę miała szczęście, że nie powiedziała czegoś takiego przy mnie, bo z miejsca bym wstała i strzeliła ją w ten durny pysk. Tak tylko usłyszała prawdę o sobie.
gimbaza
Ocena:
-10
(30)
Komentarze