Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Roxanne

Zamieszcza historie od: 31 sierpnia 2015 - 11:16
Ostatnio: 12 stycznia 2017 - 21:49
  • Historii na głównej: 4 z 11
  • Punktów za historie: 1591
  • Komentarzy: 11
  • Punktów za komentarze: 76
 

#74697

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie spożywczym. Piekielnych sytuacji jest od groma, ale dzisiejsza mnie wyjątkowo urzekła.

Do sklepu przyszły dwie urocze dziewczynki w wieku na oko pięć lat. Jedna z nich przyniosła loda za 1,5 zł, na ladę rzuciła 2 zł.
- Poproszę jeszcze tą rurkę za złotówkę.
- Na rurkę ci nie starczy, chcesz tego lizaka?
- Tak.

Zapłaciły, wyszły. A ja słyszę z dworu.
- Ta suka mi nie chciała rurki sprzedać!

sklepy

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (198)
zarchiwizowany

#72940

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chociaż moje dzieciństwo było naprawdę cudowne, to jedna sytuacja stała się dla mnie traumą na całe życie.

Mój dziadek w wakacje kupił mi królika, którego trzymaliśmy na działce. Chodziłam tam niemal codziennie i zagłaskiwałam biedaka na śmierć.

Na jesieni babcia przy obiedzie,składającym się z pieczonego mięsa i ziemniaków, ze smutkiem oznajmiła, że królik uciekł.

Godzinę później moja ukochana siostrzyczka poinformowała mnie z czego dokładnie była ta pieczeń.

rodzina

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (36)

#71836

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od pewnego czasu biorę udział w konkursach organizowanych na fejsbogu. Oczywiście nie w typu ,,wygraj najnowszego smartfona", tylko z autentycznych firm - i już kilka razy wygrałam ;-)

To jest bardzo fajna forma reklamy, bo mniejsze firmy naprawdę zdobywają w ten sposób klientów, którym tak się spodobał ich produkt, że w przypadku przegranej zamawiają go odpłatnie.

I znalazłam stronę produkującą biżuterię handmache, gdzie można było wygrać trzy naszyjniki - żeby wziąć udział w konkursie należało udostępnić post i wysłać sms płatny stawką operatora - rozstrzygnięcie za około miesiąc. Pod spodem było już kilkadziesiąt komentarzy osób, które to zrobiły. Ja też się szykowałam, ale wcześniej przeczytałam regulamin. Parafrazując:

Po wysłaniu sms płatnego standardową stawką, pięć razy w tygodniu dostaniesz sms potwierdzający Twój udział w konkursie płatny 6,15 zł.

Mój komentarz ze skopiowanym punktem regulaminu został usunięty.

Cóż, na pewno przybędzie im klientów.

Facebook

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 326 (350)
zarchiwizowany

#71841

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W poczekalni u lekarza spotkałam moją byłą germankę z gimnazjum. Grzecznie się przywitałam i czym prędzej wbiłam wzrok w swój telefon, żeby tylko nie musieć patrzeć na tego babsztyla.

Nienawidziłam jej z pasją przez całe trzy lata i wywołała we mnie trwały uraz do języka niemieckiego, który doskonale napędzał mój kompletny antytalent lingwistyczny. Ale nie o tym chcę opowiadać, bo sama na jej lekcjach zachowywałam się iście piekielnie – apogenium nastąpiło, gdy w połowie trzeciej klasy powiedziałam jej, że jest p**ebaną suką, przez co miałam mocno obniżone sprawowanie i nie zdałam z niemieckiego. Wiem, mam szczęście, że nie wniosła oskarżenia, ale absolutnie tego nie żałuję.

Miała ona kiedyś męża, też nauczyciela, tylko w liceum. A rozwiodła się z nim, bo bzykał swoje uczennice. Chyba przez to stała się fanatyczką religijną, temat religii był często poruszany na jej lekcjach. I to był kolejny powód jej niechęci do mojej osoby, bo w szkole byłam znana ze swoich antykatolickich poglądów, z którymi się wcale nie kryłam (toczyłam batalię o nieuczęszczanie na lekcje religii, ale to temat na inną historię).

Ale w związku z tym miała dość kontrowersyjne poglądy. Swojej klasie na lekcji wychowawczej oznajmiła, że lepiej, żeby jedno z rodziców zmarło, niż gdyby mieli się rozwieść.

I naprawdę miała szczęście, że nie powiedziała czegoś takiego przy mnie, bo z miejsca bym wstała i strzeliła ją w ten durny pysk. Tak tylko usłyszała prawdę o sobie.

gimbaza

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (30)

#70649

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku miesięcy się odchudzam. Schudłam już 10 kg i z otyłości zeszłym na nadwagę. Do wymarzonej wagi został mi jeszcze około rok. Jest naprawdę ciężko, co wie chyba każdy kto to przeszedł ;-) ale wcześniej gdy konkurowałam o palmę pierwszeństwa z wielorybem i miałam to w nosie, cała rodzina powtarzała mi, żebym tyle nie jadła. Żadnych słodyczy, a za kolację o 22 powinnam zostać wychłostana wręcz. No kto to widział, co ja z siebie zrobiłam!
Wszyscy się cieszyli, gdy oznajmiłam, że przechodzę na dietę. A teraz?

Babcia wciąż mi powtarza, że powinnam więcej jeść. Jeść jakieś słodycze, a jajecznica na smalcu od czasu do czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Nie można przecież ciągle diety trzymać. Chcesz czekoladę? Kupiłam ci twoje ulubione ciasteczka. Całe życie nie będziesz na diecie, tak się nie da.

Czasami chodzę na obiad do cioci, bo idę do niej od razu po szkole. Śmiertelnie się obraża, gdy nie chcę zjeść całego obiadu, a gdy zamówiła pizzę chyba pięć razy się pytała, czy na pewno nie chcę kawałka. (Chcę! Całą pizzę! I popić colą. I cholernie trudno jest odmówić).

Druga babcia zawsze ma na stole ciasto i koniecznie chce nałożyć mi kawałek. I jak to nie zjem ciasta? Przecież to tylko kawałek, nic mi nie będzie.

Siostra kilka razy w tygodniu pyta: składasz się na pizzę/czekoladę/hamburgera?

Mama kupowała mi deserki czekoladowe, ale na szczęście przestała jak ją poprosiłam ;-)

I absolutnie każdy ma przy sobie jakieś słodycze, które we mnie wpycha. Albo po prostu jestem na czekoladowym głodzie i nagle zaczęłam to zauważać ;-)
Ale przecież to świetnie, że w końcu się za siebie wzięłaś i jesteś na diecie. Podziwiam twoją silną wolę. Chcesz czekoladki?

kuchnia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 484 (506)
zarchiwizowany

#70785

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia bardziej humorystyczna niż piekielna, ale wrzucam. I nie moja, a mojej siostry :-)

Siostrzyczka została poproszona o zawiezienie babci z dziadkiem do lekarza, gdyż dziadek się ostatnio gorzej czuł. Nie ma problemu, zawiozła, odprowadziła nawet do poczekalni, w której siedział pan - przypadkiem znajomy drugich dziadków. Za jakiś czas siostra spotyka owego pana.
- O, witam witam, a jak zdrówko u babci, bo taka chora jest.
- Ale to dziadek był u lekarza.
- Ja wiem, ale babcia jest chora.
:-P

słuzba_zdrowia

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (25)
zarchiwizowany

#70771

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wciąż mieszkam z mamą, uczę się i nie pracuję.
Pół roku temu dostałam w prezencie urodzinowym kilka kopert i uzbierała się z tego ładna sumka ;-) Ponieważ nie wydałabym wszystkiego od razu mama mnie poprosiła, żebym pożyczyła pięćset zł cioci, odda w przyszłym miesiącu. Ok, nie ma problemu.
Za dwa miesiące mi się przypomniało, pytam się delikatnie mamy gdzie są moje pieniądze. Ciocia oddała w terminie, ale ona je wzięła, bo jej były potrzebne. Dobra, też nie ma problemu, na razie ich nie chcę, ale za jakiś czas będę sobie robiła tatuaż i wtedy muszę mieć te pieniądze natychmiast. Jasne, będziesz miała.
W ten poniedziałek powiedziałam mamie, że do środy muszę wpłacić zaliczkę, a za tydzień idę na tatuaż. Pokręciła głową, ale nic nie powiedziała. Uznałam sprawę za zamkniętą.
We wtorek usiadła ze mną i zaczęła pogadankę o tym, że wcale nie chcę tatuażu, że mi się znudzi, że jak będę stara to cały się pomarszczy, że usuwanie jest drogie i bolesne, że w ogóle kto to widział robić sobie tatuaż za 500 zł - jej koleżanki w pracy robiły sobie za 50 zł i jakoś mają... Odpowiedziałam na wszystkie jej argumenty na tyle na ile się dało. Pieniędzy dalej nie dostałam.

(- Znudzisz się tym tatuażem.
- Nie znudzę, długo go wybierałam.
- Znudzisz.
- Nie.
- Tak.
...Na takie coś nie ma odpowiedzi).

W środę prawie się nie widziałyśmy, po moim przypomnieniu burknęła, że da mi te pieniądze jutro rano. (zaliczka była płatna do środy, sama przepraszałam mojego tatuażystę za zwłokę)
W czwartek powiedziała, że nie da mi MOICH pieniędzy, bo nie byłam wczoraj w szkole. I jeszcze okłamałam ją, że byłam! (to prawda)
- To nie daj mi kieszonkowego, ale te pieniądze są moje i nie możesz mi ich ukraść.
- Ty jesteś kłamczuchą to ja mogę być złodziejką.
- Tego się w ogóle nie da porównać! Jak nie oddasz mi tych pieniędzy to pójdę po zwrot do cioci!
- Przecież ona mi je już oddała, nie jest ci nic winna.
- Ona dawała je tobie, ja nic nie dostałam.
- <rzuciła mi dwie stówy na zaliczkę> Masz, udław się. Resztę dam ci potem.

I te pieniądze nie były jej potrzebne na jedzenie czy na coś ważnego, doskonale wiem, że niedawno miała przypływ gotówki.

kochana rodzina

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 32 (190)
zarchiwizowany

#68900

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniało mi się.
W moim poprzednim liceum obok właściwego budynku były jeszcze dwa mniejsze, a w przestrzeni pomiędzy nimi był parking na jakieś 10 samochodów. Parking dosyć wąski i przejazd do niego niewygodny. No i gdy miałam lekcje w mniejszym budynku z oknami centralnie na przeciwko rzeczonego parkingu jakaś dziewczyna próbowała wyjechać. Przez dziesięć minut, a jej koleżanka na zewnątrz pomagała. Tego widoku się nie da opisać, dość powiedzieć, że nauczyciel przerwał lekcje i zafascynowany gapił się na te akrobacje ;) W końcu dziewczyna przywaliła w szkołę, potem w samochód matematyka i jak gdyby nigdy nic sobie pojechała. Numery spisane.
Dzisiaj natomiast stałam na przystanku autobusowym. Nagle ciszę przerwał okropny huk. Patrzę, a nieopodal chwieje się znak drogowy a z równie niewygodnego parkingu wyjeżdża jakaś beemka. Kierowca nawet przez okno nie wyjrzał ;)

parking

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (33)
zarchiwizowany

#68858

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po rocznym urlopie zdrowotnym wróciła do pracy nauczycielka angielskiego - postrach całej szkoły. Na szczęście już mnie nie uczy, ale zdarzyło mi się mieć z nią zastępstwo. Jednocześnie miała prowadzić lekcje dla innej grupy, więc nam powiedziała, żebyśmy zajęli się sobą i byli cicho.
Kolega z mojej grupy trzymał w dłoni smartfona. Ekran nawet nie był odblokowany, po prostu miał go w łapie. Nauczycielka:
- Oddaj mi ten telefon.
- Nie, zaraz go schowam.
- No co to za zwyczaje, NA ZACHODZIE już byś wyleciał ze szkoły.
I tyrada na temat jak to jesteśmy niewychowani, a NA ZACHODZIE byśmy wylecieli ze szkoły. Skończyło się na tym, że kolega miał zostać po lekcjach, a ja dużo bym dała, żeby słyszeć tą rozmowę ;)
Lekcja dalej trwa, w końcu ona mówi do swojej grupy:
- Ale wy macie okropną wymowę. Nie mieliście fonetyki w pierwszej klasie?
- Nie.
- Niemożliwe, musieliście mieć.
- Nie mieliśmy, możemy pani pokazać zeszyt z pierwszej klasy.
- No to szkoda, więc teraz macie trudniej, bo musicie się tego sami nauczyć. Ja was nie będę tego uczyła, BO TO NIE JEST MOIM OBOWIĄZKIEM.
Koniec lekcji.
Dodam, że kiedy wypisywałam się z tej grupy nauczyciel nie chciał mnie przenieść, bo pani profesor będzie przykro.

szkoła

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (29)

#68515

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czekam na autobus, siedzę na murku za przystankiem i nie rzucam się w oczy. Za przystankiem leży również zdechły ptak, a po chwili podchodzi matka z dzieckiem, na oko 7 lat. Mamusia gada przez telefon, dziecko się nudzi, pokręciło się chwilę po okolicy, a następnie oczywiście zainteresowało się ptaszkiem. Mała kucnęła, w wielkim skupieniu dokonała oględzin i przeraźliwie krzyczy:

- Mamo, a ten ptak nie ma głowy! To są tylko pióra ptaka!
- Nie dotykaj, bo będziesz miała brudne rączki! – odparła jedynie mamusia i dalej rozmawia. No to dziewczyna wyruszyła na poszukiwanie głowy ptaka w pobliskich krzakach, o czym informowała rodzicielkę przenikliwymi wrzaskami. Niestety nie znalazła, więc znowu kucnęła i wlepiała gały w trupka. Nagle wyjęła lizaka z buzi, błyskawicznym ruchem dźgnęła ptaka i... równie błyskawicznie wpakowała lizaka z powrotem do buzi. No, ale paluszków nie pobrudziła!
A mamusia nic nie zauważyła, tylko wciąż zajęta była telefonem.

przystanek

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 351 (403)