Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71939

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rodzina, rodzina, rodzina, ach, rodzina...
Dla mnie - średnio piekielne. Dla mojej babci - bardzo, choć ona też, swego czasu, była piekielna.

Dawno, dawno temu, na pięknych Kujawach, żyli sobie dziadek i babcia. Dzieci mieli dwoje, syna i córkę. Syna kochali ponad wszystko i gwiazdkę z nieba mogliby mu dać, jednak córka to... córka. Słaba, w gospodarstwie nie pomoże, jakieś nauki jej w głowie. Sarkając i narzekając dziadek i babcia wynajęli jednak córce internat przy technikum chemicznym w dużym mieście i tak sobie ona dalej radziła. Technikum skończyła, na studia poszła, zarabiała dorywczo, rodziców o nic już prosić nie musiała. Jako porządna córka odwiedzała jednak starych, bo odwrócenie się od własnych rodzicieli wstrętnym wydawało się być jej sercu. Wypominali jej oni, oj wypominali... Synek w gospodarce pomaga i tyle pracuje, a ona tam, w mieście, samych rozrywek zażywa i tylko bumele jej w głowie, a oni jej przecież pierzynę prawdziwą dali, jak na swoje szła. I co? Zmarnuje teraz wszystko, bo wiadomo, że ona głupia, że studiów nie skończy, bo mądry to tylko synek jest, zawodówkę ma, to zna się na wszystkim. I na polityce, i na nawozach, i na sztuce, nie to co ona, barachło jedno... Córce przykro było, ale jeździła i tak. Nawet gdy męża znalazła i dzieci powiła, to z całą swoją rodziną jeździła przynajmniej raz w roku, na wakacje, żeby starym rodzicom pomóc, choć żyła już wtedy daleko od nich. Minęło wiele lat...

Rodzice mojej mamy przepisali gospodarstwo na swojego syna, bo nie mieli już sił prowadzić go sami. Wujek mój właśnie się ożenił, więc doszli do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli gospodarstwo sprzedadzą, wujek z żoną kupią dom, a im zagwarantują miejsce w tymże domu i opiekę. Brzmi nieźle, prawda? Mój dziadek już wtedy doszedł do wniosku, że moja matka to jednak jest całkiem inteligentną kobietą, przeprosił za brak wiary w nią i, czego dowiedziałyśmy się z mamą później, chciał przepisać majątek na oboje dzieci, ale babcia stwierdziła, że z mojej mamy pożytku już żadnego nie będzie i zaparła się zadnimi łapami. No a dziadek, jak to facet, posłuchał żony...

Synowa moich dziadków, będąca przez pierwsze miesiące kobietą "do rany przyłóż", po podpisaniu wszystkich papierów zmieniła się o 180 stopni. Kiedy brat mojej babci przywiózł babcię i dziadka do nowego domu, ona wyskoczyła z niego (wyjściem nie można było tego nazwać) i zaczęła krzyczeć "na ch*j on im tych śmierdzieli przywiózł". Dziadkom zrobiło się potwornie przykro, ale nie mieli już wyjścia. Gospodarstwo wraz z domem sprzedane, a rolnicza emerytura wynosiła wówczas około 700 zł. Od pierwszego dnia robiło się coraz gorzej.

Dziadek zmarł kilka lat temu, miał zawał. Od kiedy zamieszkali u syna, bał się wychodzić z pokoju, żeby nie natknąć się na synową. Wcześniej przestrzeń i powietrze były dla niego wszystkim. Babcia została sama. Zrozumiała swój błąd i zaczęła prosić moją mamę o odwiedziny. I tak moja matka albo ja jeździmy po 350 km, żeby zawieźć babcię na cmentarz. Oddalony o 20 km. Mógłby to zrobić ukochany synek, prawda? Ano nie, nie mógłby, bo żona... Doszło do takiej paranoi, że synowa wyjmuje kartki świąteczne babci ze skrzynki i pali je, żeby starucha jeszcze bardziej samotna się poczuła.

Przebiła wszystko, kiedy, będąc u babci, ugotowałyśmy sobie rosół i wyruszyłyśmy na cmentarz, jak zawsze zresztą. Po powrocie zasiadłyśmy do posiłku i okazało się, że rosołu nie da się jeść... Jest potwornie słony. Zajrzałyśmy wreszcie do szafki z przyprawami. Pół torby soli zniknęło. Tak, synowa weszła, wsypała pół torby soli do rosołu i wyszła. "Mieszkanie" babci nie jest zamykane (pokój + kuchnia + łazienka wydzielone z parteru 250-metrowego domu). Kupiłam babci rejestrator samochodowy z opcją oglądania na nim nagrań, bo dziś dosypała sól, a jutro...?
Wyzwiska, krzyki i zastraszanie są na porządku dziennym. Syn nie reaguje w żaden sposób. Dziś babcia żałuje swojej decyzji. Ale dziś jest już trochę za późno.

PS Tak, chciałyśmy, zarówno ja, jak i mama, zabrać babcię do siebie. Babcia stwierdza, że taki los sobie wybrała i taki musi znosić. To chyba coś w rodzaju pokuty z jej strony. Ale próbowałyśmy. Nie raz.

rodzina

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 332 (352)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…