Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#72086

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie długo.
Słowem wstępu – zachciało mi się butów.

Chodząc po centrum handlowym z lubym, trafiliśmy na sklepu z obuwiem, gdzie znalazłam jedyny model Air Max, który mi się kiedykolwiek spodobał (po prostu nie mój styl). No ale luby namawia, sprzedawca namawia, pensja na koncie i do tego promocja. No jako prawdziwa kobieta nie mogłam się nie skusić. Po zakupie założyłam buty 3 razy w domu, żeby je trochę rozchodzić, ale z racji niesprzyjającej pory buty trafiły do szafy i tam miesiąc leżały. Nadeszły nieco ładniejsze dni więc i buty wyciągnęłam z szafy. Pocieszyłam się nimi dwa dni i to tylko w drodze do i z pracy, gdy trzeciego poranka odkryłam okropne pęknięcie w materiale, które na pewno nie było z mojej winy.

Wzięłam buty z paragonem i oryginalnym opakowaniem, oraz lubego i powędrowaliśmy do salonu. Tu się jeszcze problemy nie pojawiły. Po tygodniu dostałam smsa, że reklamacja została rozpatrzona pozytywnie i zapraszają do salonu gdzie będę mogła odebrać buty lub gotówkę. I tu się zaczynają schody.
Wchodzimy razem z przyjaciółką do sklepu, przedstawiam sytuacje i podaje wszystkie papierki. Sprzedawca zabrał je do komputera, a my oglądamy wystawę.

Rozmawiam z przyjaciółką, ona nagle robi dziwną minę i mówi:
[P]: Saya? – i wskazuje mi coś brodą za mną
Odwracam się i aż podskoczyłam bo sprzedawca stał dosłownie 5cm za moimi plecami i wpatrywał się we mnie
[S]: Aha, Saya, no to już wiem (muszę zaznaczyć, że nie lubię kiedy ktoś kogo nie znam mówi do mnie po imieniu, ale przełknęłam to bo ciągle czasami brak mi pewności siebie). Nie mamy tych butów na stanie, więc możesz sobie wybrać coś z kolekcji za taką samą kwotę.
[J]: Nie, dziękuję PANU, wole takie jakie oddałam do reklamacji.
[S]: No to możemy zamówić, ale to sobie będziesz czekała do nie wiem kiedy.
Tak, dokładnie tak do mnie powiedział sprzedawca.
[J]: W takim razie poproszę o zamówienie, poczekam.

Podeszłam do lady i podaje wszystkie dane, na koniec upewniając się, że przy odbieraniu butów nie zdziwię się, że będę musiała zapłacić. Zabrałam potwierdzenie zamówienie, upewniłam się, że to wszystko i pożegnałyśmy się.

Znowu po tygodniu sms, są do odbioru, proszę przyjść i zabrać.
No znowu z lubym pakujemy się do samochodu i jedziemy. W sklepie podaję wszystkie papiery, pan przynosi buty, oglądam je z każdej strony i potwierdzam, że je zabieram.
[S2]: XXX złoty YY groszy poproszę
[J]: Słucham? Przecież to są buty wymieniane na podstawie reklamacji – i podaje wszystkie papiery związane z moją reklamacją.
[S2]: Aha, ale ja tu nic nie mam – i dalej szuka w systemie – otrzymała pani bon?
[J]: Nie, żadnego bonu nie otrzymałam. Sprzedawca który wypełniał zamówienie mówił, że wszystko jest w porządku i nic nie otrzymałam oprócz tego potwierdzenia.
[S2]: Bo tu jest wpisane, że otrzymała pani bon. Pani przyjdzie w sobotę jak będzie kierownik, bo ja nie mam uprawnień, żeby to odkręcić.

Wcześnie rano kiedy jeszcze spałam, dzwonił do mnie telefon ze sklepu, ale spałam. Potem nie oddzwoniłam bo i tak jechaliśmy tam z chłopakiem na zakupy.

Wchodzimy do salony, przedstawiam sprawę kierownikowi
[K]: Ja się kontaktowałem z panią, ale nikt nie odbierał, proszę przyjść w poniedziałek, bo centrala zamknięta a to oni muszą to odkręcić.
Tu już mi się cierpliwość kończyła, ale i tak musieliśmy przyjechać, więc odebranie telefonu nic by nie zmieniło.

W tygodniu nie miałam czasu, bo miałam same całodniowe zmiany w pracy, więc pojechaliśmy w sobotę – zamknięte coś robią w środku. Następnego dnia znowu przyjeżdżam, już otwarte i nawet jest kierownik.
[J]: Dzień dobry, udało się coś z tą moją reklamacją?
{K}: Tak, tak. Poproszę dokumenty z reklamacji.
Zeskanował, poszedł na zaplecze, wyszedł gdzieś jeszcze i wrócił w końcu.
[K]: Musze pani oddać pieniądze, ponieważ mieliśmy zalanie sklepu i część towaru poszła w straty.
Wzięłam pieniądze, wyszłam wkurzona jak osa – cały miesiąc ganiania na darmo.

Koniec? Jeszcze nie. Szukałam w internecie takich samych butów i podobnej cenie i znalazłam w e-sklepie tej sieci, jeszcze 10zł taniej. Dobra ostatnia szansa dla nich, biorę.
Zamówienie poszło, jako sposób dostawy wybrałam kuriera, żeby już nie ganiać, opłata za pobraniem.

Następnego dnia, przyjechał kurier, ale ja byłam w pracy i nie spodziewałam się go tak szybko, więc nie zostawiłam pieniędzy w domu. Tata poprosił kuriera, żeby przyjechał ponownie następnego dnia, bo na pewno paczka będzie odebrana i wziął do niego numer. W pracy nie mogłam rozmawiać, a kończyłam bardzo późno, więc następnego dnia z samego rano telefon do pana kuriera – nie odbiera. Później znowu – znowu brak odpowiedzi. Postanowiłam sprawdzić na stronie DPD gdzie jest moja paczka i wściekłam się niemiłosiernie –rezygnacja klienta z paczki, poszła dnia poprzedniego o 20 na zwrot.

Dzwonimy do DPD, żeby to odkręcić. Nie będę przytaczać rozmowy z konsultantem, ważne jest tyle, że był nie miły, krzyczał na mnie i jedyne czego się dowiedziałam to, że mogę się pocałować tam gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, a jak chce składać skargi to mogę im naskoczyć.

Na szczęście po kontakcie z e-sklepem, pani konsultantka (już miła) wszystko odkręciła, przeprosiła 3 razy za firmę kurierska i buty w końcu są. Kurtyna.

buty zakupy kurierzy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (33)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…