Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72117

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podobno są właściciele psów, którzy po swoich pupilach sprzątają, trzymają je na smyczy i/lub w kagańcu i generalnie są porządni i odpowiedzialni. Zastanawiam się tylko, dlaczego ja takich nie spotykam.

Scenki z jednego tygodnia, okoliczności te same - truchtanie po parku, a sytuacje trzy - od standardu po bezmyślność de luxe.

1. Małe piekiełko: Suniesz sobie alejką, delektujesz albumem ulubionego zespołu, którego w innych okolicznościach nie masz szansy posłuchać spokojnie, a tu nagle pod nogami zaczynają ci się plątać małe szczekadła, puszczone luzem przez starsze pańcie. Szczekadła ujadające na wszystko, co się rusza. Najmniej szkodliwe dla mnie, bo coś, co skacze, jak szczeka, i tak nie jest w stanie mnie dogonić i zrobić krzywdy. Potencjalnie piekielne dla biednej, głupiej psiny, bo mogę jej zwyczajnie nie zauważyć i potrącić, a jeszcze głupszej właścicielce i tak się nie przetłumaczy. Ba, zdarzyło mi się raz, że mi babsztyl zagrodził drogę z pretensją, że "biegam w kółko i biegam, a Perełka się denerwuje". WTF??!

2. Większe piekiełko: Sytuacja jak wyżej, tylko gabaryty psa znacznie większe. Zwykle coś amstafo- lub dobermanopodobne, pewnie z 70-80 kilo żywej wagi, naturalnie puszczone luzem, bez smyczy i kagańca. Owszem, większość z nich zapewne jest względnie wychowana, ale nigdy nie mogę mieć pewności, czy pomimo że zbliżam się dość szybko, ale jednak ze stałą prędkością, nie zostanę uznana za zagrożenie. Nieliczni mądrzy właściciele na mój widok łapią zwierza chociaż za obrożę, albo go wołają. Pozostali zapewne wychodzą z założenia, że przecież ich pupilek "taki łagodny i nie gryzie", co najwyżej pobawimy się w gryzionego berka.

Metodą prób i błędów, po tym jak kilka razy takie bydlątko postanowiło mi jednak potowarzyszyć w przebieżce, na wszelki wypadek zwalniam, a jak widzę, że pies się mną interesuje, z daleka wołam do właściciela z pytaniem, czy można.
Ludzie, naprawdę nie można założyć psu chociaż kagańca? Przecież po parkach szwendają się dzieci: biegają, jeżdżą na rolkach, hulajnogach itd.

3. Modyfikacja sytuacji pierwszej, z blond solarem w tle, aczkolwiek starsza pani też by mnie nie zdziwiła. Truchtam sobie o poranku, skupiona raczej na sobie, ludzi niewiele, kilka ławek zajętych, kilka szczekadeł - norma. A tu nagle... jak nie runę jak długa. Dłonie zakrwawione, leginsy podarte na kolanach.

Powód? Różowa landryna siedząca sobie na ławeczce i kompletnie nie zwracająca uwagi na swojego yorka czy innego terriera. Tymczasem piesek na takiej długiej, regulowanej smyczy przewędrował sobie na przeciwną stronę alejki i buszował w krzaczkach. I o tę cholerną smycz się potknęłam.

OK, jestem zamyślona ślepa komenda, trzeba patrzeć, gdzie się lezie i generalnie powód do minusowania, ale jak się już ma psa, to trzeba się nim zajmować. Przecież tak samo mogła się potknąć starsza pani idąca o lasce albo jakiś wyrywający się przed mamę dzieciak. Blondi oczywiście była szczerze zdumiona moimi pretensjami.

właściciele_psów

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (236)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…