Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72118

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem miłośniczką kotów długowłosych. A że mam czas i warunki do tego, jestem właścicielką trzech takich cudów.

Historia będzie o jednym z nich.
W listopadzie przygarnęłam kocurka. Piękny dorosły potężny Ragdoll. Okazało się jednak, że kocur ciężko przechodzi zmianę domu i zaczęły się kłopoty. Kocur zaczął sikać. Wszędzie, byle nie do kuwety, a darł się przy tym niemiłosiernie. Decyzja - szybko do weterynarza.
Weterynarz zbadał kota, stwierdził syndrom urologiczny kotów, wywołany przez stres. Dał zastrzyki, pogłaskał kotka, kazał przyjść na następny dzień. Generalnie wszystko jak najbardziej w porządku.

Na nasze nieszczęście następnego dnia w klinice przyjmowała Piekielna Pani Weterynarz (PW). Ledwo wchodzimy do gabinetu, już czuję niechęć. Kładziemy przestraszonego kotka na stole, a weterynarka zapala papierosa (!) i mówi, że Ragdoll to nie jest nawet kot, tylko jakaś maskotka. No dobra, można mieć różne podejście, jak by nie było rasa trochę specyficzna.
Nie poddaję się. Wyjaśniam objawy, powołując się na poprzedniego doktora, PW łaskawie gasi papierosa i stwierdza, że doktor młody, nienauczony życia i zawodu jeszcze i ona podejrzewa kamienie nerkowe. Nie wiem, jak to stwierdziła, nawet nie dotykając kota, ale OK, nie znam się specjalnie, a pani doktor ma dobre opinie, na pewno wie, co mówi. Trzeba przynieść mocz do badania. Ale za 3 dni, bo ona jutro i pojutrze ma już dużo pacjentów, a to może poczekać. Trochę się obawiam, dopytuję, czy mocz może stać tyle i czy nic się z nim nie stanie, PW na to, że do lodówki i może nawet miesiąc leżeć.

No dobra, mocz pobrany, zjawiamy się trzy dni później, i kolejne trzy dni później odbieramy wyniki. Tak, Pani Weterynarz nieomylna jak zwykle, badanie wykazało kryształki kamieni w moczu. PW bez pytania daje mi karmę specjalną dla kotów z problemami urologicznymi (zachwala: tanio! przecież to tylko 150 zł za opakowanie karmy), dorzuca jeszcze kilka saszetek mokrej karmy, każda za 10 złotych. Gdy wspomniałam, że kot nie zje mokrej karmy, bo nie lubi i je tylko suchą, dowiedziałam się, że oszczędzam na kocie i jego zdrowie jest dla mnie nieważne. No dobra, dla niego wszystko, biorę karmę i saszetki, odbieram rachunek na prawie 300 złotych.

Gdzie w tym piekielność? Przecież PW tylko wykonuje swoją pracę...

Miesiąc później wybrałam się z kotem na kontrolne badanie moczu (z racji przeprowadzki poszłam do innego weterynarza) i dowiedziałam się:
1) że badanie moczu metodą paskową jest niedokładne, nie wykonuje się go w takich poważnych przypadkach, obecnie wysyła się mocz do laboratorium, nie wiadomo dlaczego PW tego nie zrobiła, tylko zbadała sama za pomocą pasków
2)opis badania i diagnoza były niekompletne, kolejna pani weterynarz nie była w stanie stwierdzić, co tak naprawdę wyszło w tym nieszczęsnym moczu
3) moczu nie można przechowywać przez te kilka dni, nawet w lodówce, gdyż wtedy namnażają się w nim bakterie i tworzą się w nim kryształki.

Okazało się, że kotek nie miał żadnych kamieni. Mogliśmy zaoszczędzić sobie tyle stresu i pieniędzy. Dzisiaj dokładnie orientuję się w temacie, zanim wybieram się z kotem do weterynarza.

Klinika weterynaryjna

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 200 (228)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…