Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72321

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja frustracja dosięgnęła takiego zenitu, że muszę się wyżalić, mimo iż sytuacja w kraju już mnie nie dotyczy.

Zaraz po maturze poszedłem do pracy na zmianę ze studiami zaocznymi. Pracę załatwiła mi mama, sama pracowała tam kilka ładnych lat, a był to zakład produkujący ubrania. Praca jako pomocnik od wszystkiego, jednak gdy szefostwo zauważyło, że znam angielski bardzo dobrze, do tego znam obsługę komputera, przesunęli mnie do korespondencji z zagranicznym klientem firmy i układania szablonów. Wszystko fajnie, tylko... 7zł/h. Po jakimś czasie przestało mi to wystarczać i przeszedłem do firmy produkującej kosmetyki.

Akurat traf chciał, że zostałem zwolniony z powodów "redukcji etatów" po 3 tyg. pracy. Zresztą jeżeli umowę na 1/16 etatu można nazwać etatem.

Poprzedni szef dał mi nową propozycję - 10 zł/h. Tak, tylko że na pół etatu. W umowie. Faktycznie - na tel. Tak oto zarabiałem 400 zł miesięcznie.

Jakiś czas później zdałem sobie sprawę, że studia pedagogiczne nie dadzą mi chleba i trzeba zrobić zawód, bo jak to się mówi, na chleb zarobię, a studiować można zawsze. Wybrałem zawód mechanika. Ale jeść trzeba i takim sposobem podjąłem pracę w ochronie. Standardowo, brak stawki wpisanej w umowie zlecenie, zmiany po 14h albo po 6h. Na wypłacie wychodziło zawsze mało, 1k nie wyciągałem, ale pracowałem, ponieważ to w nowym mieście, ciężko z pracą itp.

Znów zmieniłem pracę. Poszedłem do marketu, przynajmniej pieniądze normalne, bo aż 1400 zł netto. Przeżyłem tam do końca szkoły, czyli jakiś rok, pewnie zostałbym tam dłużej, gdyby nie to, że ciągle dostawałem zmiany sam i to zazwyczaj na weekendy, gdzie ruch największy. Odbijało się to na mnie. Kierownictwo niezadowolone z niewyrobionych obrotów, braku towaru na półkach itp. Ja się tylko zastanawiam, kiedy miałem to zrobić, gdy od wejścia do pracy obsługuję dziadka, który pyta przez godzinę o różne produkty, a za nami już 10-osobowa kolejka. I tak cały weekend. Gdy jakoś udało mi się wybronić, ataki się zmieniały - czemu się nie uśmiechasz? Polityka firmy wymaga pogodnego i przyjaznego podejścia do klienta!

Po ukończeniu szkoły długo szukałem pracy w zawodzie, trafiłem w końcu do zakładu, w którym wytrzymałem jakiś dłuższy czas. Po tym czasie wyjechałem do Skandynawii, ponieważ miałem dość docinek, podśmiewania się, podgadywania, że młody, nieogarnięty, zrób kawę itp. Poza tym atmosfera totalna klapa. Ludzie patrzą sobie w portfele, kto ile zarobił (płacone od przerobu), że ten ma lepsze roboty, alkohol w pracy, wynoszenie różnych rzeczy itp. Niby dorośli ludzie.

Sam miałem kiedyś przekonanie, że młodzi nie powinni wyjeżdżać, że tylko tak mogą zmienić ten kraj. Ale jak? Gdzie od samego startu są wykorzystywani, źle opłacani, nic nie warci i muszą pracować wg zasady "spychologia na młodych". Co źle, wina młodego. Postawisz się, zrobimy ci piekło z pracy i się zwolnisz. Na twoje miejsce jest 10. Nie postawisz się - będziesz obrywał za każdym razem i to często nie za swoje.

Teraz od jakiegoś czasu siedzę w Skandynawii. Nie mam stałej pracy jeszcze, ciężko akurat w tym regionie o stałą, legalną pracę u nie-Polaka. Ale szukam, wysyłam CV, odpowiadam na oferty. Może coś się znajdzie. Jednak mimo to, chodzę pomagać co jakiś czas na budowę, podwiozę kogoś, pomogę komuś coś zrobić. Jakiś pieniądz wpada. I to nie jakiś, bo z tych "zleceń na czarno" spokojnie mogę się utrzymać, mimo że jest to ok. 40% normalnego wynagrodzenia.

Nie piszę tego po to, by się pochwalić jak mi dobrze, ponieważ nie jest to stan rzeczy, który mnie zadowala. Piszę to, ponieważ teraz rozumiem czemu ludzie wyjeżdżają. Większość z Was mnie za to zjedzie, ale powiem to. Wyjeżdżajcie, jeżeli jesteście w sytuacji, w której ja byłem. Nie wahajcie się. Mówi się, że trzeba walczyć o swoje i się nie poddawać. Gówno prawda. Rób tak, a zdasz sobie sprawę, że masz 35 lat, mieszkasz w wynajętym mieszkaniu, ciągle zmieniasz pracę, tam gdzie dają lepsze warunki, a i tak za każdym razem cię wydymają, okradną, oszukają itp. Wychylisz się, to cię zaraz stare wygi zjedzą, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto ma większe doświadczenie/staż pracy/chody u szefa itp. I za każdym razem, gdy coś ci się będzie udawało, to ktoś cię ściągnie na dół, żebyś mu nie zagrażał. W Polsce zasada "uczeń przerósł mistrza" nie istnieje.

Dobranoc

polska

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (259)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…