Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72443

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zainspirowała mnie historia: http://piekielni.pl/58890

Podobna, ale opowiadana, od, że tak powiem od drugiej strony - oszustów, którym dzięki Bogu się nie stałam...

I tutaj pragnę zaznaczyć, iż byłam młoda i powinnam zupełnie inaczej zareagować, kiedy wiem, że coś takiego się odbywa... Nie wiem co mną kierowało, że nigdzie tego nie zgłosiłam...

Jakiś czas temu szukałam pracy, więc jak tylko usłyszałam dzwonek telefonu, to biegłam go odebrać. Uzyskałam informację iż jestem zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną i może w końcu coś znajdę (o jakże się myliłam) uzgodniony termin na następny dzień.

Miejsce spotkania (i biura) było w centrum miasta, do którego przylega moja wieś. Pojechałam zadowolona, bo praca miała polegać na pracy sekretarki (a ja - dziwne stworzenie - lubię papierkową robotę). Parkuję tuż przy kamienicy, zadowolona, że w końcu znalazłam miejsce parkingowe... okazuje się, że parking płatny. Mówię Pani, że nie wiem jak długo będę, bo na rozmowę idę (8 godzina). Poinformowali mnie, że potrwa z 4 godzin jak nic, bo mam poznać działanie firmy i to trochę zajmie. I tutaj po raz pierwszy dałam się zrobić w balona bo Pani zaproponowała mi 10 zł, ale bez paragonu i niech stoi ile chce. Wiem, wiem... wzięła do własnej kieszeni, ale nawet nie wiem czy to nie lepiej - ale nie o tym ;)

Podchodzę pod wejście i słyszę jak przez otwarte okno dochodzą głośne śmiechy – myślę, że ktoś ma wesoło, ale nie przyszło mi do głowy, że to z owego biura. Poprzez naciśnięcie guziczka na domofonie zostałam wpuszczona do środka. Idąc po schodach słyszę coraz wyraźniej śmiech - no niemożliwe? Fajna firma na luzie :)

Wchodzę, a przede mną 2 osoby też na rozmowę, mówię w jakim celu każą usiąść i poczekać chwilkę. Po chwili wychodzi jednak i druga dziewczyna (zadowolone). Przyszła pora na mnie, wchodzę do środka i nagle jakbym się ze ścianą zderzyła, facet, który przeprowadzał ze mną rozmowę, sztywny jak kij od szczotki. Mówi mi o firmie, że polega na szukaniu chętnych do zmiany taryfy prądu. Potem pytania do mnie: co mogę wnieść do firmy itd. Opowiadam na koniec (a co mi tam), że wniosę więcej poczucia humoru :) Spotkałam się tylko z poważną miną i pytaniem "i tyle?".

Następnym etapem było otrzymanie materiałów szkoleniowych oraz wypełnienie ankiet. Wszystko odbywało się w pomieszczeniu obok, (z którego dobiegały śmiechy). Mimochodem dowiedziałam się o Dzwonkach (czyli podpisaniu 5 umów w trakcie jednej dniówki). Wypełniłam dokumenty no i cacy - jadę w trasę zobaczyć jak działa firma. Po 15 minutach wykonywania telefonów i innych czynności, z których wyłapałam, że samochód się zepsuł, zaproponowałam (ja głupia!) że możemy jechać moim, bo w końcu stoi przed wejściem.

Dziewczyny zachwycone, bo trasa oddalona o 30 km, nie daleko nie blisko ok, spokojnie, przełknę (i jeszcze dobrze wypadnę), poza tym powiedzieli że za paliwo zwrócą. W trakcie drogi okazało się, że one miał tylko nazwę osiedla w mieście i nie mają pojęcia jak tam trafić (a było to dość DAWNO, więc telefony z GPS nie miały miejsca). Po 40 minutach jeżdżenia w kółko po samym centrum i pytania przechodniów o drogę, podczas gdy moich pasażerów interesowały tylko śmiechy, zaczęłam się denerwować i myśleć, że oni chyba coś biorą... W końcu napotkałam taksówkarza, który wiedział jak dojechać na peryferie.

Dojechałyśmy na miejsce! I tutaj powinnam wspomnieć, czym się firma zajmuje i dlaczego skojarzyło mi się z wcześniej wspomnianą historią... Otóż po zapukaniu do kilku drzwi i obserwowaniu (nie wolno mi było się odzywać) zrozumiałam, o co chodziło. Dziewczyny chodziły od domu do domu podając się za poddostawcę prądu, który na konkurencyjne stawki naciągały ludzi na zmianę "taryfy". Kiedy zrozumiałam, o co chodzi to zdążyły mieć miejsce następujące sytuacje:

1). Zawarła umowę z dziewczyną, która miała mieszkanie nawet do kawalerki nie podobne (JEDNO pomieszczenie podzielone na kuchnie łazienkę i pokój), która do tego się ucieszyła z takiej propozycji! Podzieliła się nawet papierosem z dziewczyną, która wybawiła ją od HORRENDALNYCH do tej pory opłat...

2). Dowiedziałam się, że jeśli napotkam jakaś starszą Panią/Pana mam obowiązek zapytać się o wiek, bo powyżej 82 roku życia nie wolno nam zawierać umów.

3). Podpisały jeszcze 4 osoby, (czyli moja przewodniczka zdobyła "dzwonek”), z czego jedna z osób, która podpisała po 5 minutach wyleciała z mieszkania za nami bluzgając dziewczynę, która mnie "uczyła" od złodziei. Okazało się, że zadzwonili oni do swojego aktualnego dostarczyciela i nie mają żadnej pod spółki i albo unieważni umowę, albo natychmiast dzwonią po policję. Oczywiście dziewczyna załagodziła sytuację i powiedziała, że nie ma najmniejszego problemu, a Pani z infolinii musi być niedoinformowana i pokazała swoje legitymację. Jednak oni się upierali (a za nimi kolejne „zaliczone” drzwi), aby unieważnić umowy (jak dobrze, że był ktoś kto trzeźwo myślał!)

Po kilku podpisanych umowach dzwoniły do dziewczyny w biurze (na takie stanowisko ja składałam papiery) i dyktowały dane z umowy do systemu. Wiedziałam już czym to pachnie! Kiedy moja nauczycielka była na tyle cudowna żeby nam (mi i drugiej dziewczynie, która z nami jechała się uczyć) pomóc zdać test i podać odpowiedzi do pytań żebyśmy mieli łatwiej (oczywiście normalnie tego nie robią, ale dla nas zrobią wyjątek) nawet nie próbowałam się tego nauczyć, ale z ogromną ciekawością patrzyłam na drugą dziewczynę, która z nami jechała też w ramach szkolenia, jak wszystko pięknie wchłania.

W drodze powrotnej już wiedziałam, co odpowiem podczas rozmowy z „drętwym”. Dziewczyny nadal chichotały i postanowiły, że jutro też tu przyjadą, bo w końcu każdej udało się zrobić „dzwonek”.

Wróciłam, poinformowałam od razu ile ich ta wycieczka będzie kosztowała (czyli policzyłam 3 razy więcej, bo miałam samochód na gaz ale co mi tam ;) ).

Przede mną poszła dziewczyna, która była ze mną na szkoleniu (nie wiem, co się stało z trzecią dziewczyną) skacząc z radości, że dostała pracę w terenie tak jak chciała.

Ja wchodząc na przesłuchanie zaczęłam rozmowę o tym czy w ogóle praca w biurze jest możliwa. Dostałam odpowiedź, że na ten moment nie, ale szukają nadal ludzi do pracy w terenie, może później...

Zamurowało mnie. Powiedziałam im, że taka praca naciągania ludzi mnie nie interesuje nawet w biurze, ale byłam ciekawa czy to nie jakiś żart, chcę odzyskać pieniądze za paliwo i wyjść. I najdziwniejsze jest to, że NIKOGO ale to NIKOGO nie zdziwiło, że nie byłam kompletnie zainteresowana!!

Oczywiście poza dziewczyną, która była zachwycona otrzymaniem pracy! Może jej też coś dali? O_O

Nie mam pojęcia, co tym ludziom się tam podaje, że są tak weseli i niewzruszeni na to co robią...

Naciągacze

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (129)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…