Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Perypetii z nowym klientem z 1-go piętra ciąg dalszy.

Dla zobrazowania wariactwa i tempa, w jakim biuro musiało być gotowe, będę wprowadzała dokładne daty, a nawet godziny.

Firma Ą&Ę oficjalnie ukończyła proces przeprowadzki 31. marca (od 1. kwietnia ludzie mieli już zacząć pracę, więc miejsca na poślizg nie było) - tutaj jako ciekawostkę dodam, że pamiętne biurko było przywożone i wywożone jeszcze dwa razy ze względu na wcześniejsze poślizgi. Ostatecznie wjechało w kawałkach dopiero 30. marca.
Zaś 29. marca w późnych godzinach popołudniowych, firma uświadomiła sobie, że biura nie ma im kto posprzątać. A jak trwoga to do kogo? A no właśnie...

I tak pojawiła się u mnie pani manager biura Ą&Ę (ta paniusia z historii "z biurkiem").
Z teatralną rozpaczą w głosie zapytała, czy ja bym nie pomogła jej kogoś poszukać do sprzątania biura, najlepiej na "wczoraj", bo ona obdzwoniła już ze 100 firm, i żadna nie chciała z nią współpracować. Jak usłyszałam, czego paniusia wymagała od firmy sprzątającej, i to w trybie niemal natychmiastowym, to wcale się nie dziwię, że żadna firma na sprzątanie się nie zgodziła.

Ostatecznie poleciłam pani kogoś, kogo znam, za kogo mogę śmiało poręczyć, i kto przyjdzie posprzątać choćby i za godzinę (pod warunkiem, że akurat nie ma innych zleceń), ale na naszych* warunkach. Poleciłam panią Marię, która sprzątała u nas biura jakiś czas temu, i choć zmieniła rewir, to byłyśmy w stałym kontakcie, i chętnie brała takie podbramkowe zlecenia, gdy miała okienko. Pani Maria, z pochodzenia Słowaczka, to osoba bardzo rzetelna, dokładna, polecana przez wszystkich i ogólnie to złota kobieta jest.

No więc wykonałam telefon, pani Maria akurat była dostępna nazajutrz, co naszą manager bardzo uradowało. Strony ustaliły telefonicznie cenę zlecenia i zakres obowiązków, a nasza pani Maria miała mi tylko przesłać umowę-zlecenie do wglądu i podpisu dla pani manager, żeby z rana nie było niejasności.
I tak Pani Maria stawiła się w pracy 30 marca, punkt 5 rano.

Gdy przyszłam do pracy na godzinę 7, Maria czekała już na mnie w recepcji przerażona. Na mój widok prawie się popłakała, a z jej chaotycznych zeznań okazało się, co następuje:

- Panowie z wykończeniówki (o których obecności nic nam wcześniej nie wspomniano) pracujący na nocce nie skończyli pracy poprzedniego wieczoru, a co za tym idzie, praca Marii okazała się syzyfową już po kilku minutach pracy.

- Pani managerka przyszła do pracy również na 5 rano (choć mówiła, że będzie koło 8), i konsekwentnie śledziła każde poczynanie Marii, komentując i kpiąc z jej zawodu - Uwierzcie, że w tamtym momencie miałam ochotę urwać francy łeb.

- W kilku miejscach panowie ubrudzili dywan farbą, a paniusia z Ą&Ę chciała się wymądrzyć znajomością środków czystości, a że plamy nie chciały od razu zejść, to wylała na ten niebotycznie drogi skrawek podłogi jakiś żrący środek, który dywan odbarwił. Najgorsze jest to, że całą winę chciała zwalić na Marię.
Szczęście w nieszczęściu takie, że akurat ten dywan znajduje się w przeszklonym holu, który jest objęty zasięgiem przez nasze CCTV, które można było w razie potrzeby sprawdzić.

Skończyło się na tym, że wzięłam Marię pod ramię i poszłam skonfrontować to, co usłyszałam, z panią manager. Paniusia chyba się nie spodziewała mojej interwencji, bo od razu zaczęła się plątać, tłumacząc jej zachowanie (na swoje nieszczęście miała świadków) chęcią motywacji(!) pani Marii do pracy.
Doprawdy nie wiem, czy ta kobieta ma mnie za idiotkę, i gdzie zgubiła zdrowy rozsądek i resztki ambicji.
Ostatecznie stanęło na tym, że Maria pracy nie dokończyła, a jako oficjalny powód rezygnacji podała niedotrzymanie warunków umowy przez zleceniodawcę. Zaś zleceniodawca, a raczej zleceniodawczyni była tak przejęta zniszczonym dywanem, i trzymanym przeze mnie dowodem w tej sprawie, że całą sprawę ze sprzątaniem biura olała.

Jak się później dowiedziałam, sprzątanie dokończyli będący na miejscu panowie z wykończeniówki, bo choć ludzie z Ą&Ę firmę sprzątającą ostatecznie znaleźli, to nie zgodzili na ich usługi ze względu na cenę (w ogóle niewygórowaną - moim skromnym zdaniem. Przynajmniej jak na tak błyskawiczną formę zlecenia).

Na koniec nie zostało mi nic innego jak przeprosić panią Marię w imieniu moim (w końcu to ja ją namówiłam na tę, pożal się Boże, fuchę) i tych idiotów z 1-go piętra.


* Umowa sporządzona przez panią Marię zawierała m.in. kwotę wynagrodzenia, przewidywalny czas wykonania zlecenia, obszar do posprzątania, użyte środki czystości, a także kilka zabezpieczeń w stylu: "Wykonawca zgodzi się używać środków czystości poleconych przez Zleceniodawcę, na odpowiedzialność Zleceniodawcy" i tym podobne.

Praca na recepcji

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 288 (298)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…