Bardzo piekielne.
Bliska mi osoba (nazwijmy ją P) oddała samochód do warsztatu w celu dokonania drobnej naprawy.
Dzień później P przegląda w internecie wiadomości lokalne. Widzi zdjęcia z wypadku, samochód totalnie zniszczony, leży na dachu: "O, marka i kolor taki, jak mojego wozu... i rejestracja też podobna*...!!!" P zmroziło, łapie za telefon i dzwoni do warsztatu pytać o samochód. Właściciel potwierdza najgorsze przypuszczenia.
Jak to się stało? Okazało się, że pijany pracownik warsztatu wybrał się na nieplanowaną przejażdżkę. Jadąc po mieście z prędkością dużo większą niż 50km/h, przywalił w barierkę, samochód dachował. Kierowcy właściwie nic się nie stało, na szczęście też nikogo nie zabił.
Nie mieści mi się w głowie, dlaczego właściciel warsztatu dopuścił do samochodów klientów, pijanego pracownika. Sprawa jest w toku. Warsztat jest ubezpieczony, jest więc nadzieja na odszkodowanie, chociaż czarno to widzę, bo sprawca wypadku podobno już przedstawił jakieś papiery od psychologa (niby że niepoczytalny, czy co - szczegółów nie znam). P uzbrojony w adwokata, czeka na razie na wycenę szkód przez ubezpieczyciela warsztatu.
Uważajcie - gdy oddajecie samochód do naprawy, to możecie go już nie zobaczyć w jednym kawałku.
*Fragment rejestracji był widoczny na zdjęciach z wypadku.
Bliska mi osoba (nazwijmy ją P) oddała samochód do warsztatu w celu dokonania drobnej naprawy.
Dzień później P przegląda w internecie wiadomości lokalne. Widzi zdjęcia z wypadku, samochód totalnie zniszczony, leży na dachu: "O, marka i kolor taki, jak mojego wozu... i rejestracja też podobna*...!!!" P zmroziło, łapie za telefon i dzwoni do warsztatu pytać o samochód. Właściciel potwierdza najgorsze przypuszczenia.
Jak to się stało? Okazało się, że pijany pracownik warsztatu wybrał się na nieplanowaną przejażdżkę. Jadąc po mieście z prędkością dużo większą niż 50km/h, przywalił w barierkę, samochód dachował. Kierowcy właściwie nic się nie stało, na szczęście też nikogo nie zabił.
Nie mieści mi się w głowie, dlaczego właściciel warsztatu dopuścił do samochodów klientów, pijanego pracownika. Sprawa jest w toku. Warsztat jest ubezpieczony, jest więc nadzieja na odszkodowanie, chociaż czarno to widzę, bo sprawca wypadku podobno już przedstawił jakieś papiery od psychologa (niby że niepoczytalny, czy co - szczegółów nie znam). P uzbrojony w adwokata, czeka na razie na wycenę szkód przez ubezpieczyciela warsztatu.
Uważajcie - gdy oddajecie samochód do naprawy, to możecie go już nie zobaczyć w jednym kawałku.
*Fragment rejestracji był widoczny na zdjęciach z wypadku.
Ocena:
250
(260)
Komentarze