Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72576

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poznałam przez internet chłopaka z sąsiedniego miasta. Po miesiącu korespondencji on-line, telefonicznej itd, itp., jako, że dogadywaliśmy się rewelacyjnie, spotkaliśmy się w końcu twarzą w twarz. No i scenariusz się powtarza - świetnie nam się rozmawiało, A. okazał się naprawdę fajnym facetem. Spotykaliśmy się przez ponad 3 miesiące, później miarka się przebrała.

Wiedziałam, że A. jest wierzącym i praktykującym katolikiem i co niedziela chodzi do kościoła. Ja jestem ewangeliczką, ale kościół omijam szerokim łukiem - A. bardzo dobrze od początku o tym wiedział. Tutaj gdzie mieszkam, na porządku dziennym są pary mieszane katolicko/ewangelickie.
Nie przeszkadzało mi ani trochę to, że A. co niedziela był w kościele oraz że jest katolikiem. Wiara jest dla mnie kompletnie nieistotna, ważne, żeby ta druga osoba była po prostu dobrym człowiekiem, a zawsze idzie się dogadać.

Jak się później okazało, powtarzanie mi wiele razy, że dla niego to, że jestem ewangeliczką jest kompletnie nieistotne, było lekkim kłamstwem.

Po jakiś dwóch miesiącach znajomości zaczął namawiać mnie do chodzenia z nim w niedziele na msze. Powiedziałam mu, że nie czuję potrzeby biegania do kościoła co niedziela, tym bardziej, że w swoim bywam tylko na ślubach i pogrzebach. Po 2-óch tygodniach spokoju prośby powróciły, ale tym razem, z doczepionym "muszę sprowadzić cię na dobrą drogę". Wyjaśniłam mu kolejny raz moje stanowisko w tej sprawie i sprawa ucichła, ale mi zapaliła się lampka.

Między nami wszystko było super, A. chodził do kościoła, ja nie robiłam mu o to problemów, on jakby zapomniał o sprawie. O ja naiwnaaaaa.

Następna jego próba spowodowała, że nie umiałam pozbierać szczęki z podłogi.

Wróciliśmy z całodniowego wyjazdu, odprowadził mnie pod dom, rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym usłyszałam:
- Zmień wiarę i wyjdź za mnie. Naprawdę tego nie pożałujesz. Będziemy razem szczęśliwi. Ale nie pozwolę, żeby moje dzieci były ewangelikami.

Powiedziałam mu parę słów o tym co myślę o jego średniowiecznym podejściu do wiary w XXIw. i paru innych sprawach, odwróciłam się na pięcie i poszłam. Z szoku wychodziłam ładnych kilkanaście minut.

Najlepsze jest to, że znał moje podejście do spraw wiary i kościoła. Jestem naprawdę tolerancyjną i elastyczną osobą, ale jeżeli ktoś na siłę próbuje mnie do czegoś zmusić, uzyskuje całkiem odwrotny skutek. Gdybyśmy spotykali się o wiele dłużej i gdyby porozmawiał ze mną w normalny sposób, wiedziałabym jak mu zależy, nie byłoby dla mnie większym problemem zmienienie wiary. No ale cóż...

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (394)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…