Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#72591

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przeziębiłam się w ostatni weekend. Przeziębienie to nie żadna wielka choroba, więc kurując się domowymi środkami (miód, cytryna, malinki) i przyjmując różne specyfiki typu saszetki "Hot" do rozpuszczania, aspirynkę i witaminę C przetrwałam kolejne dni.

Dziś rano czułam już się zdecydowanie niefajnie,ale fakt,że miałam tylko 5 godzin do przepracowania oraz niechęć do pójścia na zwolnienie sprawiły,że jakoś się zmobilizowałam i poszłam do pracy.

Pod koniec pracy już wiedziałam: choroba vs blaueblume = 1:0 i po pracy podreptałam pokornie do przychodni,wiedząc,że mój lekarz zaczyna przyjmować w piątki od 12 i ,że praktycznie nie powinno być już pacjentów.

I tak było. Do gabinetu wchodziłam w celu otrzymania recepty na jakiś cudowny lek, z którym zamierzałam się położyć do łóżka przez weekend, by w poniedziałek- reaktywacja- iść oczywiście do pracy.

Swoje nadzieje przedstawiłam szczerze lekarzowi, który zbadawszy mnie, wypisał 2 recepty i na koniec wręczył L4 na osiem dni z komentarzem:
"Przez weekend to można co najwyżej wytrzeźwieć,ale nie- się wyleczyć!"

służba_zdrowia/niechęć do brania zwolnienia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (31)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…