Swego czasu pracowałem w pewnym hipermarkecie jako pracownik hali, na dziale "niespożywczym".
Pewnego razu na dziale zaczął unosić się delikatny smrodek. każdym dniem nasilał się coraz bardziej. Nic nie dawało conocne dokładne czyszczenie przez serwis sprzątający.
Smród stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania.
W końcu zarządzono poszukiwania źródła fetoru. Po intensywności "zapachu" dotarliśmy do działu z naczyniami, sztućcami itp.
W ofercie sklepu był zestaw kilku garnków, które składało jeden w drugi. I okazało się, że kilka dni wstecz któryś z "piekielnych" do garnka, który znajdował się na samym końcu włożył węgorza. Jeszcze dodatkowo cały zestaw został skrzętnie spakowany w karton.
Innym razem w doniczkach z tujami zaczęły rosnąć cebule.
Pewnego razu na dziale zaczął unosić się delikatny smrodek. każdym dniem nasilał się coraz bardziej. Nic nie dawało conocne dokładne czyszczenie przez serwis sprzątający.
Smród stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania.
W końcu zarządzono poszukiwania źródła fetoru. Po intensywności "zapachu" dotarliśmy do działu z naczyniami, sztućcami itp.
W ofercie sklepu był zestaw kilku garnków, które składało jeden w drugi. I okazało się, że kilka dni wstecz któryś z "piekielnych" do garnka, który znajdował się na samym końcu włożył węgorza. Jeszcze dodatkowo cały zestaw został skrzętnie spakowany w karton.
Innym razem w doniczkach z tujami zaczęły rosnąć cebule.
Ocena:
788
(928)
Komentarze