zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Witam ponownie po dwóch prawie latach.
W poprzedniej historii opisałam przejścia mojego syna, zwanego Młodym z "panią od matematyki" w gimnazjum integracyjnym gdzieś w Warszawie.
Okazuje się,że tak naprawdę jest ciąg dalszy....
Po fenomenalnym zakończeniu w.w. gimnazjum Młody zaczął naukę w liceum. I, kurde, było coraz gorzej- nawet nie z ocenami, tylko z ogólnym nastawieniem, brakiem motywacji i takie tam pierdoły. Młody mimo swoich "dys" i reszty rwał oceny, jak świeże wiśnie- tylko praca poprzedzająca ich zrywanie była okupiona coraz większym wysiłkiem.
Pomyślałam, że Einstein też w szkole nie miał lekko i nie trułam.... pośladków.
Aż tu nagle wezwanie do psychologa szkolnego. Poszłam struchlała, co Młodemu odwaliło???
W skrócie- p. psycholog stwierdziła, że Młody niedodiagnozowany, trzeba pogłębić i poszerzyć. Świetną zabawę przerwało zapalenie opon mózgowych rok temu. Pani psycholog opieprzyła mnie, że nie wnioskuję o nauczanie indywidualne żeby dzieciak w terminie wydolił zakończenie roku- bo przecież chce pracować, tylko nie ma siły. No i zakończył w tym trybie, padając na nos i chodząc na rzęsach ze średnią 4.2.
W tym roku szkolnym tryb indywidualny przedłużono, ale diagnostyka była kontynuowana w poradniach, w ośrodkach specjalistycznych i wiecie moi kochani, jest finał...
Wyobraźcie sobie, że żyliśmy nieświadomi przez 18 lat tego, że mamy aspergerowca.....
Gdzie piekielność zapytacie- ano w tym, że gimnazjum do którego uczęszczał przez trzy lata do klasy INTEGRACYJNEJ nigdy- powtarzam nigdy nie zająknęło się o takiej możliwości. Jedyna wątpliwość nt. specyficznego zachowania Młodego ( siedzi w kącie i olewa kociokwik kolegów)- "Jego ojciec leje, dlatego się wycofuje!!"
Póki co Młody dostał orzeczenie, dostosowano mu warunki pracy do zaleceń poradni szkolnej i jest normalniej.
W poprzedniej historii opisałam przejścia mojego syna, zwanego Młodym z "panią od matematyki" w gimnazjum integracyjnym gdzieś w Warszawie.
Okazuje się,że tak naprawdę jest ciąg dalszy....
Po fenomenalnym zakończeniu w.w. gimnazjum Młody zaczął naukę w liceum. I, kurde, było coraz gorzej- nawet nie z ocenami, tylko z ogólnym nastawieniem, brakiem motywacji i takie tam pierdoły. Młody mimo swoich "dys" i reszty rwał oceny, jak świeże wiśnie- tylko praca poprzedzająca ich zrywanie była okupiona coraz większym wysiłkiem.
Pomyślałam, że Einstein też w szkole nie miał lekko i nie trułam.... pośladków.
Aż tu nagle wezwanie do psychologa szkolnego. Poszłam struchlała, co Młodemu odwaliło???
W skrócie- p. psycholog stwierdziła, że Młody niedodiagnozowany, trzeba pogłębić i poszerzyć. Świetną zabawę przerwało zapalenie opon mózgowych rok temu. Pani psycholog opieprzyła mnie, że nie wnioskuję o nauczanie indywidualne żeby dzieciak w terminie wydolił zakończenie roku- bo przecież chce pracować, tylko nie ma siły. No i zakończył w tym trybie, padając na nos i chodząc na rzęsach ze średnią 4.2.
W tym roku szkolnym tryb indywidualny przedłużono, ale diagnostyka była kontynuowana w poradniach, w ośrodkach specjalistycznych i wiecie moi kochani, jest finał...
Wyobraźcie sobie, że żyliśmy nieświadomi przez 18 lat tego, że mamy aspergerowca.....
Gdzie piekielność zapytacie- ano w tym, że gimnazjum do którego uczęszczał przez trzy lata do klasy INTEGRACYJNEJ nigdy- powtarzam nigdy nie zająknęło się o takiej możliwości. Jedyna wątpliwość nt. specyficznego zachowania Młodego ( siedzi w kącie i olewa kociokwik kolegów)- "Jego ojciec leje, dlatego się wycofuje!!"
Póki co Młody dostał orzeczenie, dostosowano mu warunki pracy do zaleceń poradni szkolnej i jest normalniej.
Ocena:
-8
(26)
Komentarze