Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#7282

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia którą przeżyła moja Ciocia. Wszystko działo się kilka tygodni temu w szpitalu w mało znanej miejscowości. Moja Ciocia dostała skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu do szpitala na mały zabieg, który miał trwać dosłownie chwilkę. Stawiła się o 7 rano w szpitalnej izbie przyjęć owego oddziału. Od progu zrobiła "oczy jak 5 złotych" na widok kolejki ustawionej przed drzwiami "pokoju badań"( w nim dokonywano selekcji, wypełniano papierki i kierowano dalej). Cierpliwie ustawiła się na końcu ogonka i stała tak...do 12:00. Cierpliwość jej była już na wykończeniu, szczególnie gdy zobaczyła, że pierwszeństwo przyjęć mają wszyscy oprócz 3 kobiet ( w tym jej) czekających na podobne zabiegi. Zostały przyjęte jako ostatnie. Jak to określiła Ciocia : zaraz za "trupami" (tak nazwała jedna z pielęgniarek ludzi chorych na choroby nieuleczalne. Myślała, że jej nikt nie słyszy)
Po trwającej prawie 30 minut "biurokracji" , 3 w/w pacjentki trafiły w końcu na oddział. Zostały zaprowadzone pod drzwi gabinetu zabiegowego i pozostawione same sobie. Z każdym mijającym kwadransem miały coraz bardziej dość tego czekania, swoich bolących nóg i całego personelu, który całkowicie je ignorował. O godzinie 14:00 jedna z tych kobiet postanowiła przerwać tą farsę i udała się do gabinetu ordynatora. Wyszła stamtąd razem z panem ordynatorem, który pożegnał ją słowami:
-Pani Kowalska, widzimy się jutro o ósmej rano. Sam osobiście się panią zajmę. Nie będzie czekała pani ani sekundki, obiecuję!
Moja ciocia spojrzała zaskoczona na drugą czekającą kobietę i zapytała, co tamta musiała zrobić, że została tak miło potraktowana.
-Jak to co? Dała w łapę!-odpowiedziała zapytana. Ciocia się zbulwersowała śmiertelnie, lecz postanowiła w duchu, że za żadne skarby świata nie da nikomu łapówki, choćby miała skonać tu na tym oddziałe. Po kolejnej godzinie czekania, towarzyszka cioci również dała za wygraną. Z głośnym westchnieniem żalu udała się do tego samego lekarza. Wyszła stamtąd razem z ordynatorem, który osobiście odprowadził ją pod same drzwi wyjścia i powiedział:
- Tak jak się umawialiśmy, jutro o 14:00. Proszę od razu pytać o mnie! Ja będę sam osobiście na panią tu czekał! itp.
Moja ciocia aż poczerwieniała ze złości.
- A figę dostaniesz! - odgrażała się pod nosem - ja mam czas, ja tu poczekam. Zobaczymy kto kogo przetrzyma-ty mnie, czy ja ciebie. Za dwie godziny rura ci zmięknie!
Niestety ciocia nie wytrzymała tych obiecywanych 2 godzin. Cały dzień nic nie jadła, robiło jej się już słabo, nóg dosłownie nie czuła i miała wszystkiego po dziurki w nosie. Wpadła wściekła jak osa do gabinetu ordynatora ( pech chciał, że tylko jego mogła znaleźć w danej chwili). W gabinecie razem z nim przebywała pielęgniarka oddziałowa. Lekarz na widok cioci uśmiecha się szeroko i rzuca:
- O proszę! A już myślałem, że się pani nie doczekam! I po co było tyle stać i czekać? Nie mogła pani od razu na to wpaść, że trzeba do mnie przyjść? To jak, na kiedy się umawiamy? Jak na jutro to 300 zł. Jak termin późniejszy to taniej.
No i w tym momencie coś w mojej cioci po prostu pękło. Zrobiła mu taką awanturę, że facet się prawie pod biurkiem schował. Zagroziła prasą, telewizją i wszystkim co jej tylko do głowy przyszło. Wygarnęła mu wszystko co jej leżało na wątrobie a trochę się tego uzbierało od godziny 7 rano. Facet próbował jej przerywać ale nawet do słowa mu dojść nie dała. Pielęgniarka w międzyczasie uciekła z gabinetu. Wróciła po chwili, wyciągnęła rozjuszoną ciocię na korytarz, zaczęła ją uspokajać i tłumaczyć, że lekarz już czeka na nią w gabinecie zabiegowym. Ciocia spojrzała tylko na zegarek ( dochodziła 16:00) i kazała jej się wypchać. Zapowiedziała jeszcze raz wizytę z policją i wymaszerowała z budynku. W domu popłakała się jak bóbr z tej całej bezsilności, żalu i nerwów. Na drugi dzień poszła prywatnie do lekarza specjalisty i poprosiła o skierowanie do szpitala w innym mieście. Za wizytę zapłaciła 90 zł, ale to były całe koszty tego leczenia. Nikomu nie musiała dawać w łapę i z nikim się nie użerała. Dodam jeszcze, że została przyjęta ze skierowaniem w ciągu 15 minut. Cała rodzina ją namawia do złożenia skargi i podjęcia kroków w celu ukarania tej bandy łapówkarzy, jednak ciocia nie chce nawet o tym wszystkim rozmawiać i słyszeć. I za takie traktowanie wszyscy płacą składki zdrowotne!

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 426 (558)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…