Jest sobie ciąg komunikacyjny: ulica, ścieżka rowerowa i chodnik. W pewnym miejscu tego ciągu powstał przystanek autobusowy. Wiata została ustawiona na wysokości ścieżki rowerowej, którą w związku z tym wytyczono w tym miejscu na nowo tak, aby łagodnym łukiem obiegała wiatę.
Jednak ominięcie wiaty zgodnie ze ścieżką najwyraźniej jest poniżej godności niektórych "pedalarzy" (nie mylić z normalnymi rowerzystami). Ponieważ nagminnie wjeżdżali w ludzi na przystanku, po obu stronach wiaty postawiono po dwa słupki. Nic to - przejeżdżali pomiędzy nimi. Dostawiono po dodatkowym słupku pośrodku, zrobiło się za wąsko, żeby przejechać rowerem - nic to, można przecież jechać przy samym krawężniku albo i po krawężniku, nie ma to jak jazda na krawędzi.
Dzisiaj rano, bardzo wcześnie. Kilka osób stoi/siedzi na przystanku. Przystanek jest na żądanie, więc trzeba wypatrywać swojego autobusu, żeby na niego zamachać. Przy bocznej ścianie wiaty stoi dziewczyna ze słuchawkami w uszach. W pewnym momencie robi krok w stronę krawężnika, żeby sprawdzić, czy nie widać autobusu - i dokładnie w tym samym momencie do wiaty za plecami dziewczyny dojeżdża z dużą prędkością pedalarz, który oczywiście nie raczy jechać ścieżką...
Usiłując ją wyminąć (co mu się nie do końca udało) wjechał na dość wysoki w tym miejscu krawężnik i bardzo widowiskowo wywalił się razem z rowerem na jezdnię. Miał przy tym naprawdę wręcz niewiarygodne szczęście, że akurat nic nie jechało, bo miejsce jest na ogół dość ruchliwe. Nic mu się nie stało, pozbierał się błyskawicznie i pojechał dalej, na protesty ludzi nie zareagował w ogóle, jakby ich nie słyszał. Ciekawe, czy następnym razem spróbuje jednak pojechać ścieżką...
Jednak ominięcie wiaty zgodnie ze ścieżką najwyraźniej jest poniżej godności niektórych "pedalarzy" (nie mylić z normalnymi rowerzystami). Ponieważ nagminnie wjeżdżali w ludzi na przystanku, po obu stronach wiaty postawiono po dwa słupki. Nic to - przejeżdżali pomiędzy nimi. Dostawiono po dodatkowym słupku pośrodku, zrobiło się za wąsko, żeby przejechać rowerem - nic to, można przecież jechać przy samym krawężniku albo i po krawężniku, nie ma to jak jazda na krawędzi.
Dzisiaj rano, bardzo wcześnie. Kilka osób stoi/siedzi na przystanku. Przystanek jest na żądanie, więc trzeba wypatrywać swojego autobusu, żeby na niego zamachać. Przy bocznej ścianie wiaty stoi dziewczyna ze słuchawkami w uszach. W pewnym momencie robi krok w stronę krawężnika, żeby sprawdzić, czy nie widać autobusu - i dokładnie w tym samym momencie do wiaty za plecami dziewczyny dojeżdża z dużą prędkością pedalarz, który oczywiście nie raczy jechać ścieżką...
Usiłując ją wyminąć (co mu się nie do końca udało) wjechał na dość wysoki w tym miejscu krawężnik i bardzo widowiskowo wywalił się razem z rowerem na jezdnię. Miał przy tym naprawdę wręcz niewiarygodne szczęście, że akurat nic nie jechało, bo miejsce jest na ogół dość ruchliwe. Nic mu się nie stało, pozbierał się błyskawicznie i pojechał dalej, na protesty ludzi nie zareagował w ogóle, jakby ich nie słyszał. Ciekawe, czy następnym razem spróbuje jednak pojechać ścieżką...
Ocena:
162
(186)
Komentarze