Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73120

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sobotę pomagałam na Targach Książki w Warszawie. Jednym z moich zadań było rozdawanie rano prostych "Kart pracy" rodzinom z dziećmi. Zadanie polegało na znalezieniu 7 plakatów (oznaczonych na mapce w karcie pracy, a przy każdym stała dodatkowo osoba w niebieskiej koszulce), znalezieniu na obrazku ukrytej litery i w tekście (dosłownie 4 linijki) znalezienia odpowiedzi na pytanie zadane na karcie, a pytania były banalne tak, że 6-latek nie miał już problemu. Nagrody były bardzo fajne, bo książki kilku fajnych wydawnictw.

Ale nie ominęłam piekielnych

1) Dochodzę do pani z synkiem w wieku około 7-8 lat. Trzyma w rękach (chłopiec) jakąś książkę dla dzieci.

[J]- Przepraszam, mamy na targach taki fajny konkurs. (Opisuję wszystko ładnie i grzecznie, a kobitka słucha mnie i widać, że jej się to podoba). Nagrodami są książki....
[Pani]- Kupiłam mu jedną, to mu starczy.

I pociągnęła dziecko w tłum jak worek ziemniaków.

2) Dochodzę do rodziny z dwójką dzieci w wieku 7-10 lat. (na tyle wyglądały)

[Ja] Przepraszam, mamy na targach taki fajny konkurs. (tutaj bez problemu opisałam zasady)
Dzieci widać, że chcą brać udział, i to bardzo.
[Pani] - Ja idę do kolejki do X (nie pamiętam jaki autor tam wtedy stał), tata się wami zajmie.

Pani za łapę wzięła dzieciaki i wsadziła je do kolejki na co najmniej godzinę.
Po chwili koło stanowiska nr 1 (dobierałam karty) pojawia się sam chłopiec (wiek około 8 lat) bez opieki. Tak, matka roku puściła go samego, bez telefonu ani niczego w tłum.
Spanikowana mówię szefowej co się dzieje, a ona każe mi szukać jego ojca lub matki.

Tatusia znalazłam po 3 minutach... i tak, stał w kolejce do innego autora. Na moje pytanie wyjaśnił mi, że to stanowisko nie było tak wcale daleko (na targach w tłumie trudno kogoś zobaczyć) i że jego dziecku nic by się nie stało, a żona puściła mu sygnał, że do niego przyjdzie. (Tam był taki tłum, że ze znajomą stałyśmy 3 metry od siebie i jej nie widziałam.)

3 godziny później widziałam tego tatusia z już płaczącym synkiem w kolejnej kolejce. Na targach było tyle atrakcji dla takich maluchów. Nie wiem po co oni brali ze sobą te dzieci, skoro nie chcieli się nimi opiekować?

EDIT Nie mam nic przeciwko ludziom z dziećmi w wieku 3-4 lat na targach, którzy opiekują się swoimi pociechami. Na dole były fajne stanowiska z zabawkami i książeczkami dla dzieci, a do tego widziałam radochę dzieciaków, które się tam bawiły. Na targach dzieje się dla nich wiele. Chodzi mi o rodziców, co mają dzieci gdzieś i są dla nich tylko ciężarem podczas ich zabawy.

3) Dochodzi do mnie pani z synkiem.

[J] (po raz setny mówię to samo)
[Pani] Przepraszam, ale mój synuś jest za mały i nie da sobie rady.

Chłopak miał na oko 11 lat, wyglądał na normalnego, pod pachą trzymał komiks (na dole można był kupić), a wzrok miał wlepiony w PSP Vita.
W konkursie brały udział dzieci uczące się pisać, ale on nie dałby rady.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (235)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…