Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

PandoraHearts

Zamieszcza historie od: 28 marca 2016 - 15:00
Ostatnio: 11 czerwca 2017 - 12:06
  • Historii na głównej: 7 z 16
  • Punktów za historie: 2085
  • Komentarzy: 55
  • Punktów za komentarze: 178
 

#77287

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historyjka o tym jak miłe panie w szatni pracują na mojej uczelni.
Miałam nieprzyjemność zatruć się kanapką kupioną w bufecie. Było dobrze, a tu nagle wymiotuję jak głupia i tak mi się kręci w głowie, że mam problemy z zachowaniem pionu. Było ze mną tak źle, że zostałam zwolniona przez wykładowcę z ćwiczeń. Z wielkim trudem i wizytą w łazience doszłam do szatni. Ledwo stałam i oparłam się na końcu lady. Bardzo grzecznie poprosiłam przechodzącą koło mnie panią z szatni, aby dała mi kurtkę. Całkowicie mnie ignorując, poszła dalej. Czuję, że za chwilę znowu będę wymiotować, wołam najgłośniej jak mogę, że chcę odebrać kurtkę. Reakcja taka sama.

Nagle doszedł do mnie student zaniepokojony tym jak wyglądam. Powiedziałam mu, że dopadło mnie zatrucie pokarmowe i tak... mój żołądek nie wytrzymał (w skrócie zwymiotowałam do kosza obok, bo dłużej już nie mogłam wytrzymać). Zachowanie piekielne, ale szczerze mówiąc myślałam wtedy głównie, aby nie zwymiotować na ladę.

Chłopak bardzo się zaniepokoił i zapytał gdzie ma mnie podwieźć, bo sama nie dojadę do domu. Wtedy doleciała do nas babka z szatni i poinformowała mnie, że wzywa pogotowie. Odwaliła scenę taką, że nagle stałam się obiektem zainteresowania wszystkich. Dopiero wtedy łaskawie oddała mi kurtkę, a chłopak odwiózł mnie do domu. (5 minut autem od uczelni).

A czemu nie dostałam kurtki? Powód jest prosty. Stałam przy końcu lady i babce nie chciało się do mnie dojść. Dziękuję Piotrkowi za uratowanie mi tyłka. Jak to czytasz dalej jestem ci strasznie wdzięczna za pomoc. (I tak to było tylko zatrucie.)

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (284)
zarchiwizowany

#77318

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zainspirowane #77309. Mam drobną fobię społeczną. Drobną, bo przez lata walki prawie mi mineła. Nie jestem już tą dwunastolatką, która bała się odezwać przy ludziach. Zostało mi tylko to, że nie lubię du dużych, głośnych imprez w klubach z dużą ilością alkocholu. Nie znoszę musyki klubowej i "więdną mi od niej uszy". Jako maniak dobrej starej muzyki i fan spokojniejszych spotkań otwarcie powedziałam, że do nie chodzę.

Jestem już z moja grupę na studiach trzeci rok i kilka osób nie może zrumieć, że ja po prostu nie chcę. Mam taką Karolinkę co za każdym razem chce mnie nawrócić. Razem z bardzo imprezową Aśką rzuca w moim kierunku żarciki, że pewnie pić nie umiem i upiłabym się bardzo szybko. Grzeczne prośby nie dzialają, bo one wiedzą lepiej, a Aśka, która bez Karoliny jest ok dziwi się czemu jej nie lubię...

Bo jak nie idziesz się nachlać do stracenia świadomości do jakiegoś klubu pod miastem to jesteś nudnym, a co gorsze nie umiesz się bawić...

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (25)
zarchiwizowany

#77271

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Postanowiłam opisać pewną dziwną historię jaką miałam kiedyś w komunikacji z piekielną babcią. Bardzo dobrze gotuję i moja koleżanka poprosiła mnie o pomoc w ugotowaniu jedzenia na jej urodziny. Jako, że stancja jej ma mikroskopijną kuchnię podjęłam decyzję, że gotujemy u mnie. Jako, że robię pyszną lazanie i równie dobre "pasty" poszłyśmy w klimaty włoskie.

Koleżanka dzielnie mi pomagała, ale było kilka problemów z makaronami i miałam je sama dowieść do niej. Jako, że nie mam auta miałam do niej spokojnie pojechać autobusem słownie pięć przystanków. Zapakowałam 6 kubełków makaronu i wsiadłam z tyłu. Autobus był pusty, więc położyłam pakunek obok siebie i asekurowałam go.

Po pierwszym przystanku przyszła piekielna babcia i prosi mnie o udostępnienie jej miejsca. Autobus był prawie pusty, a ja nie zajęłam czterech miejsc. Grzecznie wytłumaczyłam co wiozę i poprosiłam aby usiadła obok na pustym miejscu.

Na to babci włączył się ślinotok. Zaczęłam się drzeć, że jestem zuem it. To jest JEJ miejsce i ja mam JE natychmiast jej oddać. Ona ZAWSZE na nim jeździ, więc jest JEJ i ja nie mam PRAWA na nim siedzieć. Prowadziła tam monolog stojąc tak długo, że już za chwilę miałam wysiadać. Na chwilę puściłam pakunek, aby inaczej go chwycić.

- Ja ci pokarze gówniaro.- krzyknęła babcia szarpiąc za torbę.

I tu wydarzyło się coś piekielnego. Przy okazji jej pociągnięcia oraz wielkiej dziury w drodze, wieczko odskoczyło. W kilka sekund część wiaderka wyskoczyło na nią, przez co ubrudziła bluzkę i to naprawdę mocno. Spojrzała na mnie z nienawiścią, a ja zgarnęłam moje pakunki i uciekłam z "miejsca wypadku".

I tak piekielnym historii stał się mój najlepszy przepis na makaron w sosie z suszonymi pomidorami. Tylko znajomym było szkoda, że tyle "smacznego jedzenia" przepadło na bluzkę jakiejś staruszki.

Podkreślam! Ostrzegałam staruszkę co wiozę.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (42)
zarchiwizowany

#77001

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniały mi się historie z komunikacji miejskiej z kanarami.

1) Tutaj to ja byłam też ostro "piekielna". Wracałam ze szkoły do domu i nagle doszedł do mnie kanar. Nic nie przejmując się szukam portfela, którego jak się okazało nie miałam. (W tym czasie leżał sobie u mnie spokojnie na łóżku.)
[J]a: Przepraszam nie mam portfela.
[K]anar: To będzie mandat.
[J]: Wiem.
[K]: Poproszę dowód osobisty.
[J]: Mam go w portfelu.
[K]: To poproszę portfel.
[J]: Nie mam go.
[L]: Kto normalny nosi dowód w portfelu. A legitymacja uczniowska?
[J]: Też w portfelu.
[K]: To proszę zadzwonić.
Wyciągam telefon i na jego oczach pada w nim bateria.
[K]: Dzwonię po policję.
Po 20 minutach szarpaniny zgodził się na wypisaniu mandatu w ślepo i zaczęła się. Przy adresie i reszcie danych był spokój.
[K]: Data urodzenia?
[J]: 31... chwila potrzebuje pan mój pesel. (z pamięci dyktuję)
[K]: Cztery ostatni liczby.
Mówię spokojnie
[K]: Pani pesel od tyłu.
Mówię lekko zdezorientowana.
[K]: Parami od tyłu.
Większa dezorientacja, ale mówię.
[K]: I jeszcze raz data urodzenia.
Mówię, a tu kanar zaczyna się drzeć.
[K]: TO NIE JEST PANI PESEL! NIKT NORMALNY NIE ZNA SWOJEGO PESELU TAK DOBRZE!
Gdyby nie drugi kontroler zapewne zostałaby wezwana policja. Pesel tak dobrze znałam z powodu matury i ciągłego wpisywania go gdzieś.

2) Jechałam z koleżanką i skasowało jej bilet podwójnie. Dostała mandat, który został odwołany, ale tutaj jest ta zabawna część. Przy wpisywaniu mandatu kanar popełnił błąd w jej imieniu, nazwisku, nazwie miasta z którego pochodzi, peselu, kodzie pocztowym, a nawet nazwie ulicy przy której mieszkała. Napisał "Rurzana"... Nie wiem ile ten pan miał IQ, ale 90% polskich znaków spisał niepoprawnie, a pomiędzy ó i u nie widział różnicy. Tak spisywał te dane z legitymacji !!!!

3) Raz przesiadałam się z inną koleżanką tak, że jechałyśmy 3 autobusami. Koleżanka miała kończący się bilet dobowy i odwoziłam ją na pociąg. Tak... Pan chciwy kanar przesiadał się z nami z autobusu do autobusu i w każdy sprawdzał mojej koleżance bilet z 4 razy, a nuż już się skończył.
Było to możliwe, bo jechałyśmy krótkie odcinki.

4) Raz moja koleżanka oberwała za uczciwość. Na oczach kanara dokasowała bilet (nie widziała, że jest kontrola), bo na 1 miała już tylko 2 minuty, a zostało jej jeszcze ponad 20 minut drogi. Pomimo pokazywania bilet z kończącym się czasem i tego świeżo skasowanego wystawiono jej mandat za kasowanie biletu w czasie kontroli.
Nie pytajcie mnie jak to jest możliwe, że jeden kasownik nie wyłączył się podczas kontroli.

5) Tutaj bardziej śmieszne. Raz nie miałam migawki, bo nie była mi potrzebna. Kanar wsiadł do tak pełnego tramwaju, że brakowało tylko chińskich upychaczy ludzi dla pełni obrazu. W kieszeni miałam dwa bilety. Jeden sprzed 3 dni i nowy. Przez przypadek dałam ten sprzed 3 dni i kanar nie zauważył. Nawet nie zgadzały się godziny...

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (28)
zarchiwizowany

#76889

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się sytuacja z trzeciej klasy liceum. Moja koleżanki odkryły książkę o tytule "50 twarzy Greya". Całymi przerwami potrafiły dyskutować jak to romantyczna książka i jak każda z nich marzyłaby o takim Christianie. Ja jakoś nie byłam ciekawa, ale zostałam przekonana przez nie do przeczytania tego. (Zmuszona, bo one chciały znać moją opinię.)

Koleżanka nr. 1 przyniosła mi książkę, a następnie bardzo dyskretnie przekazała mi ją w szatni tak aby nikt tego nie widział.

Na pierwszej długiej przerwie chwyciłam książkę i udałam się do biblioteki czytając po drodze. Nagle usłyszałam przeraźliwy pisk. Tak to moje dwie koleżanki właśnie mnie zobaczyły. Nie minęła sekunda i zostałam przez nie wciągnięta do biblioteki, bo wcale tam nie szłam.

Tutaj od dwóch największych fanatyczek tej serii (w tym tej, której egzemplarz czytałam) dowiedziałam się, że tak nie można. Nie można pokazać, że czyta się 50 twarzy zboka i to tak publicznie. Koleżanka nr. 1 powiedziała mi, że gdyby wiedziała, że to będę robić z JEJ książką nie pożyczyłaby mi jej. (Jakby książki nie służyły do czytania.) Oczywiście poszło, że jak mogę być tak dziwna, aby nie czuć wstydu TO robiąc. (Zwaliły to na moje "ekscentryczne" zachowanie.)

W drobnym szoku doszłam do stolika bibliotekarki i bardzo ceremonialnie oprawiłam książkę w kartę papieru do drukarki z pomocą odrobiny taśmy kalającej. Bibliotekarka obserwowała mnie podczas tej skrajnie skomplikowanej operacji i dwie koleżanki, które patrzyły na to z wielką powag. Tytuł dalej prześwitywał o dla osoby bez wady wzroku było wiadome co czytam, ale koleżanki odeszły z radością tłumacząc mi jak to uratowały moją reputację.

Kiedy już ich nie było widać bibliotekarka zaczęła się śmiać tak głośno, że prawie się popłakała.

Podkreślam miałam już wtedy skończone 19 lat, a książkę chciałam przeczytać w jeden wieczór dla odstresowania.

Właśnie tak mój honor uratowała prześwitująca kartka papieru, bo rozmawiać o 50 twarzy zboka można i to nawet głośno, a czytać na widoku już nie.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (33)
zarchiwizowany

#76874

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem ekscentrykiem i nie wstydzę się tego. Wiele razy byłam wyzywana od dziwadeł, śmieci i odmieńców, ale po latach bycia jaką jestem przyzwyczaiłam się.

Siedziałam z moją znajomą i wy wyjątkowo "żywiołowy" sposób jej o czymś opowiadałam. Nie pamiętam co to było, ale był to w tym momencie dla mnie ważny temat, a nawet specjalnie do mojej przemowy dodałam wyjątkowo ekspresyjną gestykulację. Koło nas siedział jej chłopak nazywany dalej moim "znajomym". Wiele razy go spotykałam, ale nigdy nie rozmawialiśmy. Nagle spojrzał na mnie i powiedział:

[Z]najomy: E Pandorka, ty dziwna jesteś.
[J]a: Miło mi, że to powiedziałeś, bo wolę kiedy ludzie są w stosunku do mnie brutalnie szczerzy, niż gdy..
Przerwało mi to, że nie wiadomo czemu Znajomy zagwizdał, a na twarzy pojawił mu się "zboczony" uśmieszek.
[Z]: Oj... Ja nie wiedziałem, że ty lubisz takie rzeczy.
[J]: Jakie?
[Z]: Widać, że nie miałaś chłopaka.
[J]: Miałam nawet dwóch, ale nie widzę żadnego powiązania.
[Z]: No przyznaj się, że nie miałaś.
[J]: Miałam, ale mów o co chodzi.
[Z]: Przecież to oczywiste, że mówisz tym, że lubisz brutalny seks.

Powiem tak... Na pół minuty zapomniałam jak mam na imię, a moje znajoma śmiała się z mojego wyrazu twarzy.

[J]: A co brutalna prawda ma z brutalnym seksem?
[Z]: Widać, że nie masz faceta, bo każdy od razu to łączy.
[J]: Chyb nie każdy, bo słowo brutalny nie zawsze określa to jaki się lubi seks.
[Z]: Boże jak ty życia nie znasz. Jak takie dziwadła jak ty mogą funkcjonować?

Uznajmy tutaj, że dyskusja z nim zakończyła się w tym momencie, bo nie widziałam sens.

Pytanie do panów. Czy wy też zdanie z "wolę brutalną szczerością" uznalibyście za wyznanie "Lubię brutalny seks"?

Edit: Nie jestem pewna, ale chyba opowiadałam jej o jakimś zaliczeniu na moich studiach.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (168)
zarchiwizowany

#76836

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dawno nic nie dodawałam, ale postanowiłam opisać historię sprzed kilku lat o tym jak przetrzymywałam książkę z biblioteki koło mojego domu 2 miesiące. Wiem, że już wielu uzna mnie za piekielną, ale to nie jest, aż tak proste.

Wypożyczyłam dwie książki i o nich zapomniałam, a po 3 tygodniach pojechałam z nimi do biblioteki i zastałam problem. Biblioteka nie czynna z powodu remontu przez od dwóch dni przez kolejny miesiąc. Żadnych informacji o zastępczym numerze telefonu lub mailu.

Kiedy otworzono bibliotekę pojechałam 1 dnia oddać książkę i odkryłam, że naliczono mi karę za cały okres łącznie z okresem remontu. Po długiej kłótni ustaliłam, że przyniosę książek za kwotę 350 złotych i nie będzie problemu.

Jako, że mam w domu dużo książek zgarnęłam naręcze i z cen okładkowych wyliczyłam 365 zł 65 gr. (Kwotę zapamiętałam, bo 15 zł i 65 gr za dużo) Nie były to 20 letnie książki, ale dość nowe serie młodzieżowe w tym w 1 z 4 brakowało mi 1 z 5 tomów.

Wchodzę do biblioteki i idę do odpowiedniego pokoju, gdzie siedziała jakaś pani i piła kawę.
[P]ani : Pokazać książki.
Z niezadowoleniem ogląda książki i coś mruczy.
[P]: To nie są nowe książki.
[J]a: Nie są świeżo kupowane, ale były czytane tylko raz.
[P]: Zniszczone są.
Patrzę na delikatnie zgięty róg w jednej.
[J]: Raz czytane.
Pani z wielkim niezadowoleniem przegląda bazę książek i coś spisuje sobie na karteczce.
[P]: A czemu tutaj nie ma 1 części?
[J]: Bo nie miałam.
[P]: Powinna pani dokupić. To będzie 150 złotych i 30gr.
[J]: Jak to?
[P]: Bo takie książki to są za połowę ceny w antykwariacie i ta to już ma 4 lata (1 część 7 tomowego cyklu).
[J]: Bo to 1 tom! Czy one są w bibliotece?
[P]: Nie.
(Nie opiszę dalszej części, ale po godzinie wpisała ceny z okładek i dała mi spokój.)

Wiem byłam piekielna, bo nie oddałam książek, ale ta "miała" pani zszokowała mnie. Dawałam jej bardzo poczytne serie jak Igrzyska Śmierci, a ona żądała jeszcze więcej. Jak miała wymagania, aby to były nowe książki, to mogła mi powiedzieć od razu. Ale skoro to miały być nowe książki to czemu kazała mi pani z okienka obok przynieść to co mam w domu za tą cenę?

uslugi

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (46)
zarchiwizowany

#74870

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja z zeszłego tygodnia. Wpadłam do znajomych z innego miasta w celu posiedzenia u nich kilka dni i odpoczęcia od własnej rodziny. (na szczęście 26 znowu wracam do miasta gdzie studiuję). Jako, że lodówka była pusta postanowiliśmy iść na zakupy. Nie chciało mi się z nimi biegać po sklepie więc usiadłam na ławce przed. (Była to propozycja mojej koleżanki.)

Usiadłam koło małego placyku zabaw dla dzieci. Ku mojemu zdziwieniu dzieci bawiły się bardzo cicho. Nagle do krawędzi placyku doszła kobieta... chociaż patrząc na to, że miała rozmiary małego słonia.

[P]iekielna matka: ZAKŁADAĆ SKARPETKI! IDZIEMY!

Od razu się zaczęła pokrzykiwać na dwójkę dzieci, które jakoś mocno na to nie reagowały. Młodsze na oko 4 lata próbowało wykonać polecenie mamy, a starsza dziewczynka nieprzejmująca się tym dalej bawiła się.

[P]: CZEMU TY TAK WOLNO ZAKŁADASZ TE SKARPETKI!! TY DO MNIE!!!

Kiedy dziewczyna nie chciała zejść ze zjeżdżalni matka roku wyrwała ją ze zjeżdżalni tak, że dziewczynka mocno uderzyła nóżką o barierkę. Usadziła dzieci obok siebie.

[P]: ZAKŁADAĆ TE CHOLERNE SKARPETKI!!

Dzieci zamiast zakładać buty i skarpetki wolały zacząć siebie szturchać i równie głośno się kłócić. Pomimo tego, że braciszek kopal i ciągnął za włosy swoja starsza siostrę mamusi doszła do wniosku, że to jej wina. Zaczęła ja z całej siły bić dziewczynkę po pupie tak, że się rozpłakała.

To już było dla mnie za dużo.

[J]a: Czy mogłaby pani przestać krzyczeć i bić swoje dzieci.
[P]: A to czemu?
[J]:Jest to miejsce publiczne. Nie mam ochoty wysłuchiwać pani krzyków. Do tego bicie i krzyki nie rozwiążą pani problemów wychowawczych.

Słonica w kilka sekund zwinęła swoje pociechy zostawiając jedna skarpetkę. Jeszcze przez chwilę słyszałam jej krzyki.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (104)
zarchiwizowany

#74135

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając http://piekielni.pl/74046 przypomina mi czasy mojego liceum. Jako ulubieniec pani od biologii wysłała mnie na jakieś bezsensowne warsztaty organizowane przez inne liceum. Ktoś musiał iść, a jak wiadomo na coś takiego nie było chętnych. Dlatego po drobnym szantażu emocjonalnym i kilku dodatkowych prośbach zgodziłam się pojechać.

Główną atrakcja miał być skunks z zoo. Nie wiem po co, ale biedny zwierzach został usadzony w małym wybiegu dla uciech gapiów. Źle tam mu nie było i opiekun z zoo cały czas miał na niego oko, aż do momentu.

Pomiędzy nudnymi wykładami do wybiegu doszła Piekielna nauczycielka z pobliskiej szkoły i zaczęła robić zdjęcia z fleszem z bardzo bliskiej odległości tak. Niestety opiekun nie wiem czemu na chwilę zostawiał zwierzaka. Biedny skunks popiskiwał ze strachu i próbował jej uciec w dalszy kąt, ale ona dalej robiła mu zdjęcia coraz bardziej w boksie.

Nie wytrzymałam i zainterweniowałam
[J]a: Przepraszam, ale zapomniała Pani wyłączyć flesza.
[P]iekielna : Oj nie zauważyłam (Dalej robi biedakowi zdjęcia prawie przy pyszczku, a zwierzak stara się zasłaniać mordkę)
[J] : To może Pani go teraz wyłączyć, bo zwierzak jest bardzo zestresowany.
[P] : Ale można mu robić zdjęcia.

W tym momencie dopadł do nas opiekun z zoo i zaczął ją ostro ochrzaniać (doniosła mu nauczycielka opiekun akcji) na co Piekielna odeszła z fochem na świat. Nie wiem czemu, ale nagle za interwencję dziękowali mi wszyscy łącznie z opiekunem. Nikt nie wpadł na to aby samemu dojść i zwrócić jej uwagę na takie zachowanie.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (34)

#73024

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako studentka 3/4 mojego życia spędzam w komunikacji miejskiej, ale to co ostatnio mnie spotkało doprowadziło mnie do takiego szoku, że to boli.

W autobusie usiadłam koło wyjątkowo eleganckiej Piekielnej Matce [PM], a koło niej siedział jej Syn [S] na oko 6-7 latek trzymający (Widać, że jest maksymalnie w 2 klasie) w ręce tablet i coś dukający. (Próbował czytać bardzo trudny dla niego tekst)

[S] Wśród kwasów rybonu... rybonukle.. (Dziecko strasznie męczyło się podczas czytania i prędzej to literowało niż płynnie czytało)
[PM] Rybonukleinowy. Bardzo łatwe słówko.
[S] Ryboukle.. inowych wyróżnia się...
[PM] Tak?
[S] mRNA... informacyjne lub matrycowe.. Mamo co to matrycowe?
[PM] Kodujące.
[S] Acha.. (Widać było, że dalej do końca nie wie o co chodzi) rRNA ryboso...malne, tRNA tran...trans...sferowe...

Słuchałam jak Synek czyta materiał dla biol-chemu (liceum biologia poziom rozszerzony) zahaczający nawet o studia. Widać było, że ponad połowy z tego nie rozumie, ale matka dalej kazała mu to czytać. (Sama słuchałam tego co mówi, bo nie mogłam w to uwierzyć)

[S] Mamo chyba wolałbym pograć z kolegami w piłkę...
[PM] Mowy nie ma. Masz siedzieć w domu i się uczysz. Nie wiesz jak bardzo wasza Pani się zdziwi gdy zaczniecie przyrodę, a ty będziesz taki mądrym, a potem będziesz takim mądrym lekarzem.

Strasznie żal mi tego dziecka. Ja miałam normalne dzieciństwo, a on zostaje lekarzem...

komunikacja_miejska piekielna_mamusia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 307 (417)