Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#73531

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając ostatnie historie z cyklu ciężarna w komunikacji przypomniało mi się kilka moich.

Bedac w ciazy codziennie jechałam na uczelnię ok godzinę. Czasami dłużej, jak były korki. Często jeździłam stojąc, spotkała mnie niejedną piekielna sytuacja.
Jednak opowiem wam jedna, dość długa, jednak taka piekielna podwójnie ...

Któregoś razu bardzo źle się czułam. (W ciazy pojawily sie powiklania i po tygodniowym pobycie w szpitalu musialam pojawic sie na uczelni zaliczyc egzamin), wiedzac ze nienajlepiej sie czuje byl ze mna maz.
Ja ubrana na egzamin wiec dość elegancko, mąż standardowo moro, glany, koszulka, bardzo krotko przystrzyzony- jak to latem.

W drodze powrotnej autobus zatloczony, ani jednego wolnego miejsca.
Wiec mąż, podszedł do miejsca oznaczonego dla kobiet w ciąży i spytał pana tam siedzacego (ok.50-60 w koszuli, marynarce). Czy mógłby ustąpić miejsca, żonie w ósmym miesiacu, bo źle się czuję, a wlasnie to miejsce oznakowane jest dla kobiet w ciąży.
W odpowiedzi uslyszal wiazanke, że "nie on mi bachora zrobił i to nie jego problem", tylko meza.
Ludzie dookoła w szoku, ale nikt nie reaguje.
Maz się zagotowal, ale w miarę kulturalnie kontynulowal, że po to sa miejsca przeznaczone dla kobiet w ciąży żeby mogły z nich korzystać, że on rozumie zmęczenie, bo sam często jest zmęczony po pracy, ale chyba nikt nie chciałby żebym zaslabla, a i konsekwencje ewentualnego zderzenia, czy nagłego hamowania mogą być ogromne.
Mi w między czasie ktoś inny ustąpił mi miejsca, za to mąż usłyszał od piekielnego Pana ze "pier***ony łysy gowniaz w wielkich buciorach, nie będzie go uczył kultury"

I pewnie historia tak by się zakończyła, bo poprosiłam meza żeby do mnie przyszedł, ale ...
Pan wysiadl na naszym przystanku :)
Musielibyscie widziec jego mine jak nas zobaczyl wysiadajacych za soba, wyprul jak na wyścig do koszy podczas promocji w Lidlu ;)

Tak więc mąż nie bylby soba gdyby nie wykorzystal sytuacji, niby do mnie, ale na tyle glosno, by Pan głośno go uslyszal - wiesz kochanie mając 27 lat jestem pier****nym, lysym gowniazem, ale jednak pan sie boi nauczyc kultury i spiepsza, ale spoko, jeszcze sie spotkamy i wtedy go naucze.

I pewnie historia tak by się zakończyła, ale ... ;)

Maz pracując na nocną zmianę wracał do domu ok 3-4 nad ranem, a ja nie mogac spac po nocach czekalam na meza w oknie zajadajac sie lodami.
Nie dalej jak tydzień po zaistniałej sytuacji spotkał owego pana na spacerze z pieskiem, a właściwie piesek pozostawił odchody na środku placu, a Pan zmierzał już do domu. Widząc to mąż podwijajac rekawy w bluzie i sciagajac kostke z plecow, głośno spytał "i co sprzatnie to Pan? Czy tym razem pier***ony, łysy gowniaz nauczy Pana kultury po swojemu?"
No cóż ... widocznie widok mojego piekielnego meza i ton jego głosu, był na tyle przekonujący ze Pan wrocil, wziol gowienko w rękę i bez słowa poszedł do domu. A mąż "no widzi Pan, jednak lysy gowniaz potrafi Pana nauczyc kultury"

Jak to mówią piekielnosci stało się za dość ...
A my mamy kolejną historyjke do wspominania.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…