Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73775

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno temu, mając osiemnastkę na karku, doszłam do wniosku, że jestem już wystarczająco "dorosła", by posiadać konto w banku. Wybór padł na mBank, ponieważ oferował w 100% darmowe konto. Na dodatek internetowe, a takich bajerów wtedy jeszcze na rynku za dużo nie było. Korzystałam z niego ładnych parę lat, aż w końcu zainteresowałam się ofertą Inteligo (wszyscy w rodzinie mają konta w PKO).

Kiedy na świecie pojawiła się moja córka, a mieszkałyśmy jeszcze z jej ojcem, dopisałam byłego jako współwłaściciela konta w mBanku. Założenie było takie, że będziemy tam przelewać kasę na wspólne wydatki typu jedzenie, chemia gospodarcza etc (skończyło się na założeniach, ale to już inna historia). Dodam jeszcze, że na owym koncie miałam kredyt odnawialny. Dla niewtajemniczonych: jest to taki jakby debet, na który można wyjechać poniżej zera w danym miesiącu. Skorzystałam z niego raz (padniecie ze śmiechu...), żeby pożyczyć byłemu pieniądze na prezent na urodziny dla mnie. Po kilku miesiącach, jak już nie mieszkaliśmy razem, zadzwonił do mnie z pretensjami, że mam uregulować należności w mBanku, bo on biedny nie może kredytu wziąć. Powiedziałam mu, żeby się w trąbę pocałował, bo to były pieniądze, które ode mnie pożyczył, więc niech sam spłaca. Po tamtym telefonie o koncie zapomniałam.

Po ponad dwóch latach od wyprowadzki przypomniałam sobie o tym wspólnym koncie i doszłam do wniosku, że wypadałoby je zamknąć, skoro z niego nie korzystam. Przy okazji naczytałam się w internecie, że mBank wysyła karty listem zwykłym, kiedy zbliża się termin ważności aktywnej karty i nalicza opłaty za kartę, mimo iż nie została aktywowana. Trochę się przestraszyłam, bo już widziałam oczami wyobraźni, ile będę musiała zapłacić za 2 lata bezmyślnego nieinteresowania się kontem...

Po nieudanych trzech próbach zalogowania na konto (hasło mi się zapomniało) zadzwoniłam na mLinię. Jako że w międzyczasie zmieniłam numer telefonu (poprzedni był moim narzędziem autoryzacyjnym), odzyskanie hasła nie było takie proste, bo bank musiał mi wysłać pakiet aktywacyjny. Podałam więc mój obecny adres, po tygodniu dostałam list z pakietem. Nie udało mi się za jego pomocą zalogować, więc znowu telefon na mLinię. Podałam konsultantowi numerki z pakietu, po czym on zaczął mnie wypytywać o różne rzeczy, żeby mieć pewność, że ja to ja. Po gradobiciu pytań stwierdził, że podałam błędne dane. Zadzwoniłam ponownie, bo prawdopodobnie błędne było panieńskie nazwisko matki (dopiero będąc dorosłą dowiedziałam się, że mama miała w starym dowodzie błąd w nazwisku i zamiast "o" było w nim "ó"). Kolejna identyfikacja zakończyła się niepowodzeniem. Dzwonię więc trzeci raz i znów błąd. Konsultant poinformował mnie, że pakiet aktywacyjny został zablokowany. Krew się we mnie zagotowała. Zasugerował mi, żebym się udała do oddziału osobiście, to mi przywrócą dostęp do konta za okazaniem dowodu.

Zrobiłam sobie więc wycieczkę do Dużego Miasta oddalonego o 50 km od mojego miejsca zamieszkania. Może i nie jest to daleko, ale czasowo wychodzi 1,5 h w jedną stronę, bo korki... Wchodzę do banku, wręczam dowód panu za biurkiem, tłumaczę, po co się fatyguję. Pan z uśmiechem na twarzy informuje mnie, że konto zostało zamknięte w 2014 roku przez drugiego współwłaściciela. Z jednej strony poczułam ulgę, z drugiej frustrację.
Po kiego czorta wysłali mi pakiet aktywacyjny do nieistniejącego konta?
Dlaczego żaden z łącznie 4 konsultantów, z którymi rozmawiałam, nie poinformował mnie o tym, że konto jest zamknięte?

PS.: Odpowiadając na niektóre piekielne komentarze, identyfikacji przez telefon nie mogłam przejść dlatego, że to konto już nie istniało. Tyle mi powiedział konsultant w banku.

mBank

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (225)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…