zarchiwizowany
Skomentuj
(8)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kilka dni temu moja przyjaciółka spadła w galopie z konia- przekoziołkowała mu przez szyję i poskręcana leżała na ziemi krzycząc, że nie może się ruszyć (upadła na kręgosłup) po dojechaniu do stajni dziewczyna prawie płakała z bólu. Szybka decyzja instruktora- jedziemy do szpitala (najbliższy w miejscowości oddalonej o 12 km), bo kręgosłup solidnie obity, a kto wie, czy nie poważniej uszkodzony.
Po dojechaniu okazało się, że rentgen zepsuty- no ok, trzeba jechać do kolejnego miasta. Na miejscu okazało się, że zdjęcia nie zrobią, bo trzeba mieć zgodę rodziców (którzy są nieosiągalni, bo oddaleni o ładnych parę km, zajęci, a godzina koło 23). Instruktor zaproponował, że zapłaci prywatnie za ten rentgen.
Nie- bo trzeba mieć skierowanie od lekarza rodzinnego.
Ostatecznie zdjęcia nie wykonali, stwierdzili tylko, że plecy na pewno obite i zalecili Voltaren.
Ach, kochany polski NFZ...
Po dojechaniu okazało się, że rentgen zepsuty- no ok, trzeba jechać do kolejnego miasta. Na miejscu okazało się, że zdjęcia nie zrobią, bo trzeba mieć zgodę rodziców (którzy są nieosiągalni, bo oddaleni o ładnych parę km, zajęci, a godzina koło 23). Instruktor zaproponował, że zapłaci prywatnie za ten rentgen.
Nie- bo trzeba mieć skierowanie od lekarza rodzinnego.
Ostatecznie zdjęcia nie wykonali, stwierdzili tylko, że plecy na pewno obite i zalecili Voltaren.
Ach, kochany polski NFZ...
szpital
Ocena:
-6
(24)
Komentarze