Pracuję w galerii handlowej.
Na całym obiekcie co kilkanaście metrów znajdują się miejsca siedzące, rozdzielone "koszami" z logo galerii oraz białymi ozdobnymi kamykami w środku.
Dziś trwa akcja "żelkowego weekendu" czy coś w tym guście - do wszystkich "koszy" z kamykami obsługa wsypała rano po kilkadziesiąt paczek żelków, które każdy klient może wziąć sobie za darmo.
O dziwo, obserwując jeden z takich "koszy", który ulokowany jest centralnie naprzeciwko mojego miejsca pracy, nie zauważyłem piekielnego zachowania ze strony ludzi - każdy zainteresowany podbierał sobie jedną, czy dwie paczuszki i odchodził.
No, z wyjątkiem sytuacji sprzed chwili.
"Mój" "kosz" był ostatnim, w którym zostały słodkości. Gdzieś koło 15 paczek. W pewnym momencie do rzeczonego "kosza" podbiegł na oko 5-letni chłopiec, zwabiony widokiem kolorowych opakowań.
Ze względu na swój wzrost nie mógł on sięgnąć po słodycze.
W tym właśnie momencie obok chłopca pojawił się mający już swoje lata pan z siwą czupryną, nakrytą kapelusikiem.
Uśmiechnąłem się w duchu, widząc, jak starszy człowiek sięga ręką po kilka opakowań żelków i podaje je chłopcu. Ten podziękował radośnie i uśmiechnięty pobiegł w stronę rodziców, którzy czekali nieopodal.
Żartuję.
Gość na oczach dziecka chwycił w garść wszystkie(!) pozostałe w "koszu" słodycze, wcisnął głęboko w swoją kieszeń i odszedł pomrukując.
Na całym obiekcie co kilkanaście metrów znajdują się miejsca siedzące, rozdzielone "koszami" z logo galerii oraz białymi ozdobnymi kamykami w środku.
Dziś trwa akcja "żelkowego weekendu" czy coś w tym guście - do wszystkich "koszy" z kamykami obsługa wsypała rano po kilkadziesiąt paczek żelków, które każdy klient może wziąć sobie za darmo.
O dziwo, obserwując jeden z takich "koszy", który ulokowany jest centralnie naprzeciwko mojego miejsca pracy, nie zauważyłem piekielnego zachowania ze strony ludzi - każdy zainteresowany podbierał sobie jedną, czy dwie paczuszki i odchodził.
No, z wyjątkiem sytuacji sprzed chwili.
"Mój" "kosz" był ostatnim, w którym zostały słodkości. Gdzieś koło 15 paczek. W pewnym momencie do rzeczonego "kosza" podbiegł na oko 5-letni chłopiec, zwabiony widokiem kolorowych opakowań.
Ze względu na swój wzrost nie mógł on sięgnąć po słodycze.
W tym właśnie momencie obok chłopca pojawił się mający już swoje lata pan z siwą czupryną, nakrytą kapelusikiem.
Uśmiechnąłem się w duchu, widząc, jak starszy człowiek sięga ręką po kilka opakowań żelków i podaje je chłopcu. Ten podziękował radośnie i uśmiechnięty pobiegł w stronę rodziców, którzy czekali nieopodal.
Żartuję.
Gość na oczach dziecka chwycił w garść wszystkie(!) pozostałe w "koszu" słodycze, wcisnął głęboko w swoją kieszeń i odszedł pomrukując.
galeria_handlowa
Ocena:
301
(311)
Komentarze