Rekrutacja na studia.
Na kierunku, na który aplikowałam, liczyły się nie tylko wyniki matury, ale również punkty z testu sprawnościowego i testu z angielskiego. Z tego ostatniego zwolnione były osoby, które z angielskiego zdawały rozszerzoną maturę - tak jak ja.
Pewnego dnia dostałam wiadomość w internetowym systemie rekrutacji. Dowiedziałam się z niej, że zostałam zakwalifikowana na test z angielskiego, który odbędzie się danego dnia, w danym miejscu. Miałam mieć ze sobą dowód osobisty, coś do pisania i... strój sportowy. Trochę zonk, bo z testu miałam być zwolniona, no i po co ten strój? Zadzwoniłam więc pod numer "infolinii rekrutacyjnej". Kiedy się wreszcie dodzwoniłam, przedstawiłam siebie i swój problem. I czego się dowiedziałam?
Sama powinnam wiedzieć, czy piszę test, czy nie. Jeśli pisałam maturę z angielskiego, to mam zignorować to, że zostałam zakwalifikowana na test, przecież to logiczne. No i chyba jasne jest, że jak jest test z angielskiego, to sprawnościówka też. Jak nie zrozumiałam intencji autora wiadomości, to ja mam problem i nie powinnam takimi pytaniami zawracać głowy pracownikom infolinii. "Przecież nie będziemy każdemu wysyłać wiadomości oddzielnie! Wiadomość była wysłana do wszystkich, bo to kandydat ma wiedzieć, gdzie, kiedy i na co ma się stawić. Uczelnia nie będzie palcem pokazywać!".
Może strój sportowy był wskazówką do tego, że tego dnia odbędzie się sprawnościówka. Może rzeczywiście powinnam zlać ten angielski, skoro zgodnie z zasadami rekrutacji nie miałam do niego podchodzić. Ale do tej pory nie mogę zrozumieć, na cholerę jest ta infolinia, skoro pytając o rzeczy dotyczące rekrutacji zawracam komuś głowę...
Na kierunku, na który aplikowałam, liczyły się nie tylko wyniki matury, ale również punkty z testu sprawnościowego i testu z angielskiego. Z tego ostatniego zwolnione były osoby, które z angielskiego zdawały rozszerzoną maturę - tak jak ja.
Pewnego dnia dostałam wiadomość w internetowym systemie rekrutacji. Dowiedziałam się z niej, że zostałam zakwalifikowana na test z angielskiego, który odbędzie się danego dnia, w danym miejscu. Miałam mieć ze sobą dowód osobisty, coś do pisania i... strój sportowy. Trochę zonk, bo z testu miałam być zwolniona, no i po co ten strój? Zadzwoniłam więc pod numer "infolinii rekrutacyjnej". Kiedy się wreszcie dodzwoniłam, przedstawiłam siebie i swój problem. I czego się dowiedziałam?
Sama powinnam wiedzieć, czy piszę test, czy nie. Jeśli pisałam maturę z angielskiego, to mam zignorować to, że zostałam zakwalifikowana na test, przecież to logiczne. No i chyba jasne jest, że jak jest test z angielskiego, to sprawnościówka też. Jak nie zrozumiałam intencji autora wiadomości, to ja mam problem i nie powinnam takimi pytaniami zawracać głowy pracownikom infolinii. "Przecież nie będziemy każdemu wysyłać wiadomości oddzielnie! Wiadomość była wysłana do wszystkich, bo to kandydat ma wiedzieć, gdzie, kiedy i na co ma się stawić. Uczelnia nie będzie palcem pokazywać!".
Może strój sportowy był wskazówką do tego, że tego dnia odbędzie się sprawnościówka. Może rzeczywiście powinnam zlać ten angielski, skoro zgodnie z zasadami rekrutacji nie miałam do niego podchodzić. Ale do tej pory nie mogę zrozumieć, na cholerę jest ta infolinia, skoro pytając o rzeczy dotyczące rekrutacji zawracam komuś głowę...
Ocena:
279
(307)
Komentarze