Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74255

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę słów o mojej przygodzie z siecią dość popularnych wege-barów z zielonym logo.

Zauważyłam całkiem spore zainteresowanie dietą wegańską i wegetariańską, coraz więcej ludzi odwiedza lokale podające, rzekomo zdrową, wege żywność. Oto kilka kwiatków (głównie ku przestrodze każdemu, kto uważa jedzenie tam za zdrową alternatywę fast foodów):

1. Wypłaty.

Na start dostałam 7 zł/h, później (po egzaminie z dań - które wegańskie, które wegetariańskie, składniki dań, etc.) 7,50. Obecny manager, oprócz bycia managerem, pracuje normalnie jak każda inna z dziewczyn i otrzymuje zawrotne 9 zł/h. Samo w sobie jest to mało piekielne, jednak jeśli dodamy do tego, że zmiany są po 13 godzin, gdzie ciężko jest wyrwać się nawet do toalety, bo pracowników jest na zmianie dwóch - przy takiej orce to śmieszne pieniądze. Każdy, kto pracował na jakiejkolwiek kuchni (a umówmy się, tutaj to raczej taśma produkcyjna, a nie kuchnia) zrozumie doskonale.

2. Koktajle.

Bar w swojej ofercie posiada kilka rodzajów koktajli. Oczywiście wersja dla klientów jest taka, że są one świeżutkie, pyszne, samo zdrowie. Prawda wygląda trochę odmiennie - z dnia na dzień napojów zostaje na tyle dużo, że nikt ich nie wyrzuca bo szefostwo nakazało przelewać je do czystych kubeczków, zamieszać, uzupełnić braki wodą lub mlekiem (zależnie od rodzaju napoju) i wciskać je ludziom ("Proszę Pani, oczywiście, że świeże! Sama je dziś rano robiłam!"). Dla dociekliwych - nie mogłyśmy mówić prawdy, bo przy kasie był mikrofon, który rejestrował każde słowo barmanki. Mało piekielne? Te "świeżutkie" koktajle są robione z owoców, ale mrożonych. Nawet w sezonie. Smoothies, które są na bazie soku, faktycznie są robione na bazie napoju z kartonu, który nigdy prawdziwego soku na oczy nie widział. Co więcej, owoców do koktajli się nie rozmraża, tylko blenduje mrożone.

3. Kotlety

Każdego dnia, oprócz kotletów "standardowych", podawane są kotlety dnia. Kotlety "standardowe" są przygotowywane hurtowo, na cały tydzień, i surowe zamrażane. Codziennie wyjmuje się z zamrażarki określoną ilość, zamrożone wrzuca do pieca na kilka minut i sprzedaje jako świeże. Natomiast kotlety dnia są przygotowywane na bieżąco, smażone w takiej ilości oleju, że nawet w Macu tyle do frytek nie używają (nie przesadzam). Nie jest to żadna oliwa extra virgin tylko najtańszy możliwy olej do smażenia z marketu. Jedną "porcję oleju" zużywa się na przygotowanie całej blachy kotletów, oczywiście nikt ich nie odsącza, więc sobie radośnie wchłaniają ten syf.

4. Owoce i warzywa.

Większość warzyw i owoców jest mrożona (oprócz tych z baru sałatkowego), zatem każdy farsz do naleśników, większość dań z kuchni i każdy koktajl jest na bazie mrożonek.

5. Pierogi.

Bar w ofercie posiada kilka rodzajów pierogów. Żadnego z nich nie przygotowuje się na miejscu, wszystko jest zamawiane w paczkach (niewiele większych niż można kupić w każdym dyskoncie) i na bieżąco "gotowane", tj. zamrożone wrzuca się na parę minut do gotującej się wody i podaje. W gruncie rzeczy na to samo wyjdzie, jeśli pójdziecie do pierwszego lepszego marketu i kupicie gotowe pierogi, z tym, że w markecie zapłacicie za paczkę ok. 3 złote i macie circa 20 sztuk, tak tutaj zamawiając porcję 8 pierożków płacicie ok. 8 zł.

6. Odświeżanie.

Normą jest, że jedno ze stałych w ofercie ciast jest odświeżane - konkretniej jego polewa, tak aby wyglądało na dzisiejsze. Polewę się zdrapuje i nakłada nową. Polewa, która rzekomo jest super wyjątkowa i nikt takiej nie robi jest w rzeczywistości zwykłym serkiem waniliowym, takim najtańszym, oczywiście też z marketu. Inne ciasta mają również być odświeżane, tj. zdejmuje się np. plasterki jabłka i kroi nowe. Ciasto prezentuje się pięknie a tak naprawdę stoi na wystawie trzeci dzień. Ale oczywiście wszystko świeże.

Zdaję sobie sprawę, że jest to bar, nie restauracja, więc rządzi się trochę innymi prawami. Nie zmienia to jednak faktu, że klienci są po prostu jawnie okłamywani i pod przykrywką zdrowej żywności wciska im się niewiele lepsze jakościowo jedzenie niż w przydrożnej budzie z hamburgerami. Wszystko za ceny z kosmosu, bo samo drugie danie składające się z wczorajszych surówek, tłustych kotletów i zeschniętego ryżu płaci się ok. 12-13 zł. Rozumiem chęć dbania o zdrowie, ograniczanie "śmieciowego" jedzenia, etc. ale nie dajmy się zwariować i nie łykajmy każdego kitu, który się nam serwuje.

gastronomia fastfood bar zdroważywność

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 256 (290)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…